Wyniki sondażu dla Wirtualnej Polski potwierdzają tendencje, które utrzymują się od kilku tygodni. PO i premier cieszą się w tej chwili większym poparciem niż w momencie wyborów i nawet jeśli tu odnotowują trochę niższe niż w badaniach, które niedawno sięgały nawet pułapu 60% wskazań pozytywnych, to i tak wynik jest nadzwyczaj dobry, aż nawet za dobry. Zważmy, że gdyby był on powtórzony w wyborach dałby zwycięskiej partii Donalda Tuska premiowaną liczbę mandatów i uwolnił ją od problemów układania jakiejkolwiek większości parlamentarnej i przybliżałby realną szansę na dokonanie zmian w konstytucji.
To poparcie jest jednak za duże, bo nie jest jednak skutkiem – jak sądzę – pozytywnej reakcji na działania, program i koncepcje PO, a nadal utrzymującej się reakcji negatywnej na politykę PiS. Ono nie może być więc pewne i stałe, i będzie maleć. Paradoksalnie nawet wtedy, gdy dalej będzie słabnąć PiS, bo coraz bardziej słaby PiS przestanie być postrzegany przez opinię publiczną jako realne zagrożenie, a wszystkie niedostatki i niedomagania PO zaczną być mierzone i ważone w bardziej racjonalnym systemie wag i miar. Na razie tak nie jest. Można nawet powiedzieć, że dzisiaj PO wystarczy właściwie nie robić wiele, by i tak niezwykle wyraźnie odróżniać się od PiS, którego pobudzenia, aktywności, agresji znakomita większość Polaków miała już dość, co pokazała w ostatnich wyborach.
W sondażu Wirtualnej Polski PiS krąży wokół 20% poparcia. To jest ten pułap, na którym się jak na razie zatrzymał, osiadając po przegranych wyborach. Potwierdzałoby to dość powszechne przekonanie, że taki jest mniej więcej twardy elektorat tej partii, jeśli tylko nie pozwoli ona by oderwała się od niej bardzo ważna jego część, czyli elektorat Radia Maryja. Tym nota bene tłumaczy się dzisiejszą awanturę wokół traktatu lizbońskiego, sprowokowaną i nakręcaną przez Jarosława Kaczyńskiego, który nie chce dopuścić by na jego prawej flance powstał jakikolwiek ruch, front czy partia narodowo-katolicka i próbuje pokazać, że prawdziwym strażnikiem i reprezentantem syndromu antyeuropejskiego jest on właśnie.
Nie można oprzeć się wrażeniu, że ta szamotanina PiS, wspierana i wzmacniana przez prezydenta, jest bardzo na rękę PO, gdyż trudno sobie wyobrazić bardziej wyrazistego przeciwnika, od którego tak łatwo jest się odróżniać. Potwierdzają to badania, gdyż prezydent nadal ma notowania tragicznie niskie, a internauci przynależący (w uproszczeniu tę tezę można przyjąć) do tych grup społecznych, które są bardziej w Europie niż poza nią, którzy mniej pasują do wizji i ideologii IV RP niż słuchacze Radia Maryja, i którzy zostali niedawno obrażeni przez prezesa PiS, wręcz dobijają jego partię i zdaje się najchętniej widzieliby ją gdzieś na marginesie polskiej geografii politycznej. Oni też trochę lepiej (co prawda tylko trochę, ale jednak) niż ogół Polaków oceniają samą PO, także LiD, a nie mają sympatii dla PSL. To są pewne symptomy wskazujące na bardziej zasadniczy podział, który idzie przez współczesne społeczeństwo, konflikt kulturowy czy obyczajowy. On będzie coraz bardziej wyrazisty i śmiem twierdzić skazuje PiS pod przywództwem braci Kaczyńskich na stały regres polityczny.
Inne wskaźniki tego sondażu potwierdzają historyczną nieufność Polaków do instytucji i urzędów ustrojowych, państwowych, nic tu się nie zmienia. Jest jak gdyby tak, że te same persony, te same byty polityczne, jeśli nawet są oceniane pozytywnie same w sobie, gdy wchodzą do parlamentu czy urzędów tracą na szacunku. Przechodzą z pozycji "my" na pozycje "oni".
Prof. Wiesław Władyka specjalnie dla Wirtualnej Polski
1 komentarz:
"szamotanina PiS, wspierana i wzmacniana przez prezydenta, jest bardzo na rękę PO" - PiSuardeSSy i PiSiory już nie mają z kim wojować to wojują między sobą! Oni są chyba gorsi od samych faszystów :(((
Prześlij komentarz