2008/03/15

Platforma polskich rodzin

- Załatwiłam tam synowej pracę przez klubowego kolegę. Pochodzi z Białegostoku, ale to zdolna dziewczyna - mówi Elżbieta Neska, bielańska radna Platformy. Nie jest wyjątkiem. W jednej tylko instytucji podległej marszałkowi Mazowsza naliczyliśmy przeszło 30 działaczy partii Tuska lub ich krewnych.
To miała być wizytówka rządzącej województwem koalicji PO-PSL. Aby sprawnie podzielić 3 mld euro unijnych dotacji na lata 2007-13, urząd marszałkowski powołał nową instytucję - mazowiecką jednostkę wdrażania projektów unijnych. To ona zdecyduje, która firma, samorząd, czy organizacja społeczna dostanie pomoc z Brukseli.
Moja zapracowana córa
Szeregowi politycy Platformy chcieli powołać ekspercką komisję spoza urzędu, która wybierze dyrektora fachowca. Ich pomysł przepadł. Szefa nowej instytucji wyznaczył zarząd województwa złożony z działaczy PO i PSL. To Piotr Adamski, pochodzący z Szydłowca bliski współpracownik Ewy Kopacz, minister zdrowia i liderki mazowieckiej PO.
Odtąd do pracy w unijnej jednostce zaczęli tłumnie zjeżdżać działacze PO z całego województwa. Na liście zatrudnionych znaleźliśmy aż 30 działaczy partii Tuska. Pracuje tu m.in. radna w Radzie Warszawy Maria Łukaszewicz i Maria Wiro-Kiro z władz bielańskiej PO. Są lokalni politycy tej partii z Targówka, Wawra, Ochoty, Pragi, Kozienic, Ostrołęki, Sochaczewa.
Posadami w dzielącej brukselskie pieniądze instytucji zainteresowały się też rodziny działaczy. Wydziałem informacji kieruje żona radnego PO na Ochocie Piotra Żbikowskiego Dorota. - Jestem z tego dumny. Gdy Platforma była w opozycji, moja działalność polityczna utrudniała żonie karierę urzędniczą. Ale czasy się zmieniły - cieszy się Piotr Żbikowski.
W wydziale organizacyjnym pracuje Aleksandra Wosztyl.
- Czy to pana córka? - pytamy Dariusza Wosztyla, zaufanego Ewy Kopacz i wiceburmistrza Ursynowa.
- A osoba o takim nazwisku tam pracuje? - dziwi się początkowo Dariusz Wosztyl.
Daje za wygraną, gdy mówimy, że na stronie internetowej chwali się córką Aleksandrą. - Mógłbym kłamać, ale powiem prawdę - to moja córa. Zna świetnie niemiecki po studium nauczycielskim. Wie pan, co mi mówi, jak dzwonię do niej przed godz. 16? Że jest bardzo zapracowana - opowiada Dariusz Wosztyl.
Wróbel dał Nesce
Anna Neska z wydziału administracyjno-gospodarczego dostała pracę dzięki teściowej Elżbiecie Nesce, radnej PO na Bielanach. - Syn ożenił się we wrześniu, a ja już w listopadzie załatwiłam pracę Ani pracę przez radnego kolegę z Platformy Roberta Wróbla. On jest tam kierownikiem. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, może powinnam się postarać o lepszą? - zastanawia się Elżbieta Neska.
W wydziale organizacyjnym pracuje Aleksandra Ruszczyk. - Czy to pana rodzina? - pytamy Leszka Ruszczyka, radnego PO w sejmiku Mazowsza. - Nie wiem muszę to sprawdzić, proszę zadzwonić wieczorem - odpowiedział. Gdy zatelefonowaliśmy ok. godz. 20, radny nadal nie wiedział. - Mogę się dowiedzieć, czy to moja krewna, ale potrzebuję na to jeszcze weekendu - skwitował.
- Zatrudnianie w kontrolowanym przez PO urzędzie rodzin naszych działaczy jest delikatnie mówiąc, niemoralne. Poza tym to polityczne samobójstwo. Ja mam czyste sumienie - moja żona i nikt z rodziny nie korzysta z partyjnych znajomości - mówi Jacek Duchnowski (PO), burmistrz Wawra. W unijnej jednostce pracuje wprawdzie Agnieszka Duchnowska, ale to przypadkowa zbieżność nazwisk.
- Aż tylu tu pracuje działaczy PO? Nie wiedziałem - dziwi się Piotr Adamski. I dodaje: - Na wszystkie stanowiska organizowaliśmy konkursy.- A partyjni i ich rodziny byli zawsze najlepsi? - dopytujemy się.
- Może w pewnym czasie trafiali tu partyjni, ale kilka miesięcy temu to się skończyło. Zresztą już chyba wszyscy znaleźli pracę - odpowiada Adamski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Autor: Jan Fusiecki

Brak komentarzy: