Nie tylko PSL winno tłumaczyć się z nepotyzmu - twierdzi Paweł Piskorski, były polityk PO, a obecny szef Stronnictwa Demokratycznego, i wskazuje na swoją dawną partię. Jego zdaniem w aferę senatora Platformy Tomasza Misiaka jest zamieszany także wicepremier Grzegorz Schetyna.
"Gdy firma związanego z liderami PO senatora podpisuje wielomilionową umowę z rządową agencją, premier milczy. Czyżby tym razem wysokie standardy etycznie nie obowiązywały?" - pisze Paweł Piskorski na swoim blogu.
"Gdy firma związanego z liderami PO senatora podpisuje wielomilionową umowę z rządową agencją, premier milczy. Czyżby tym razem wysokie standardy etycznie nie obowiązywały?" - pisze Paweł Piskorski na swoim blogu.
"A może wpływ na milczenie premiera ma fakt, że jednym z podwykonawców firmy senatora Misiaka jest firma należąca wcześniej do żony wicepremiera Schetyny, a obecnie do szefa klubu koszykarskiego Śląsk Wrocław z czasów, kiedy jego właścicielem był obecny wicepremier?" - dopytuje się dawny polityk PO, wyrzucony z tej partii za stworzenie tak zwanego układu warszawskiego.
"Na te wszystkie pytania premier powinien odpowiedzieć szybko i jednoznacznie. Wzywam go do tego, bo dalsze milczenie i chowanie się za plecami swojego rzecznika i posłów Platformy po prostu liderowi partii rządzącej nie przystoi" - dodaje Piskorski.
Specustawę stoczniową przygotowała komisja gospodarki narodowej, której szefował Tomasz Misiak. Gdy ustawa weszła w życie, firma Work Service, której senator PO jest współwłaścicielem, dostała zlecenie od rządowej agencji, by zająć się realizacją jej przepisów - napisała "Gazeta Wyborcza".
"Na te wszystkie pytania premier powinien odpowiedzieć szybko i jednoznacznie. Wzywam go do tego, bo dalsze milczenie i chowanie się za plecami swojego rzecznika i posłów Platformy po prostu liderowi partii rządzącej nie przystoi" - dodaje Piskorski.
Specustawę stoczniową przygotowała komisja gospodarki narodowej, której szefował Tomasz Misiak. Gdy ustawa weszła w życie, firma Work Service, której senator PO jest współwłaścicielem, dostała zlecenie od rządowej agencji, by zająć się realizacją jej przepisów - napisała "Gazeta Wyborcza".
Work Service miała obsłużyć zwalnianych stoczniowców i pomóc im w znalezieniu nowej pracy. Zatrudnienie w stoczniach Gdańskiej i Szczecińskiej straciło ponad osiem tysięcy ludzi. Na zapewnienie im miękkiego lądowania Agencja Rozwoju Przemysłu przeznaczyła kilkadziesiąt milionów złotych.Tomasz Misiak zaprzecza stawianym mu zarzutom. "90 procent tej kwoty poszło na stoczniowców" - przekonuje polityk PO. Podkreśla też, że nie zabiegał o to, by Work Service dostało to zlecenie poza przetargiem.
PC
PC
Dziennik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz