Wiele wskazuje na to, że przekazanie blisko pół miliarda złotych na budowę stadionu Legii spółce należącej do ITI może Platformę Obywatelską kosztować bardzo drogo
Ten temat wraca jak bumerang: nieomal nie ma tygodnia, abym nie słyszał albo nie czytał krytycznych opinii pod adresem Platformy Obywatelskiej za decyzję o wydaniu 460 mln złotych na budowę piłkarskiego stadionu. Podjęli ją radni PO, wspierani przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz. Sprawa zbulwersowała wielu warszawiaków, ponieważ klub piłkarski Legia jest prywatną własnością koncernu ITI (kontroluje m.in. telewizję TVN), teren na których stanie stadion jest tylko dzierżawiony za niewielkie wobec kwoty wsparcia opłaty, niedaleko budowany jest stadion narodowy, wreszcie stolica pilnie potrzebuje przeróżnych inwestycji. Dróg, mostów, wiaduktów, szpitali, przedszkoli etc.
Dla porównania: pod koniec 2008 r. uruchomiono ładne, duże (dla 220 dzieci) przedszkole na Ursynowie. Koszt budowy sięgnął 13,3 mln zł, wyposażenia 1,1 mln zł, plac zabaw, pomoce dydaktyczne to kolejne 0,6 mln złotych. Razem: 15 mln złotych. Oznacza to, że za kwotę przeznaczoną na budowę stadionu Legii można by postawić 25 takich przedszkoli i jeszcze zostałyby pieniądze na ich utrzymanie.
Natomiast nowy szpital na 155 łóżek, do tego z przychodnią i blokiem operacyjnym, który ma powstać (kiedyś) na Ursynowie, to koszt 200 mln zł, w tym 155 mln zł na budowę i 45 mln zł na wyposażenie.
Sprawa budowy stadionu może by przycichła, przynajmniej do wyborów, gdyby nie kolejne wpadki włodarzy miasta. Ostatnia to odcięcie Żoliborza od centrum. Zamknięty został wiadukt przy Warszawie Gdańskiej (w uproszczeniu: położony na przedłużeniu ulicy Marszałkowskiej), bo groził zawaleniem, przez co tysiące kierowców utknęło w korkach. I właśnie przy tej okazji czytałem w tym tygodniu opinie warszawiaków w rodzaju "My stoimy w korkach, ale na stadion Legii pieniądze się znalazły". Rzecz nawet nie w tym, że wiadukt zamknięto (ostatecznie było to konieczne), ale w tym, jak zostało to zorganizowane. Dopiero teraz władze miasta gorączkowo przygotowują się do budowy tymczasowego, zastępczego wiaduktu.
Sądząc po tonie opinii szanse wyborcze PO w Warszawie topnieją. Co nie znaczy, że powody do radości ma na przykład PiS. Za czasów prezydenta stolicy z tej partii tempo inwestycji radykalnie spadło, ten nieszczęsny wiadukt z Żoliborza obciąża również konto rządzących przed Platformą.
Sytuacja w stolicy w najbliższych wyborach samorządowych w 2010 r. może być więc podobna do tej w kraju: część wyborców, pytanie jak duża, będzie czekała na nową siłę na scenie politycznej.
PS A propos Ursynowa: jest tu spory skandal, który również uderza w PO. Dzielnica (gmina) miała prawo domagać się 74 mln zł odszkodowania (ta kwota to mniej więcej jej roczny budżet na inwestycje) od Mostostalu-Export za oddanie po terminie hali sportowej. Miała, ale przez swoje zaniechania doprowadziła do tego, że sprawa się przedawniła. Na włosku zawisła kariera burmistrza z PO, Tomasza Menciny. Sąd wydał już prawomocny wyrok w sprawie przedawnienia roszczeń, burmistrz zapowiada wystąpienie o kasację.
Jacek Pochłopień
Newsweek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz