2009/03/14

Misiak dobrodziej

Tomasz Misiak, senator i koordynator europarlamentarnej kampanii PO, pracował w Senacie nad stoczniową specustawą. Później firma Work Service, której jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała lukratywne zlecenie na realizację tego, co w ustawie zapisano
W listopadzie 2008 r. Komisja Europejska uznała, że Stocznia Gdynia i Stocznia Szczecińska Nowa dostały od państwa nielegalnie kilka miliardów euro pomocy. Stocznie pieniędzy oddać nie mogą, więc będą zlikwidowane, ich majątek wystawiony na licytację, wszyscy pracownicy zwolnieni (aż 8 tys. osób).
W Polsce takiej operacji jeszcze nikt nie przeprowadzał. Rząd w ekspresowym tempie stworzył więc tzw. specustawę stoczniową.
Senator Misiak i jego firma
Tomasz Misiak - 36-letni senator PO z Wrocławia - przewodniczył komisji gospodarki narodowej pracującej nad specustawą, zgłaszał do niej poprawki. Specustawa weszła w życie 6 stycznia.
Ustawa stanowi, że za zapewnienie zwalnianym stoczniowcom miękkiego lądowania odpowiada państwowa spółka Agencja Rozwoju Przemysłu. 27 lutego ARP ogłosiła, że "do realizacji usługi szkoleniowo-doradczej" wybrała konsorcjum firm DGA z Poznania i Work Service z Wrocławia.
Chodzi m.in. o doradztwo dla zwalnianych stoczniowców, szkolenia, pomoc w pisaniu CV, wyszukiwanie ofert.
DGA to giełdowa firma konsultingowa. Work Service założył w 1999 r. Misiak z kolegami. Dziś Work Service to potentat na rynku pośrednictwa pracy - w 2007 r. jej przychody wyniosły 370 mln zł, zysk - ok. 4 mln.
Senator był wiceprezesem firmy, dziś przewodniczy radzie nadzorczej. Pozostaje też współwłaścicielem. Według strony internetowej firmy ma 42 proc. akcji; sam twierdzi, że już tylko 30 proc.
Bez przetargu? Mieliśmy prawo
Agencja przyznała kontrakt DGA i Work Service bez przetargu, z wolnej ręki. Mimo że wcześniej zachęcała, by zamówieniem interesowały się także inne firmy.
- Na stronie internetowej ARP znaleźliśmy zaproszenie do tego projektu. Zgłosiliśmy się, a ARP zaprosiła nas i inne konsorcja na prezentacje - opowiada Aleksandra Janiak z międzynarodowej firmy doradczej Ecorys. - Spodziewaliśmy się, że wybrane firmy zostaną zaproszone do składania ofert, tak się zwykle robi. Z mediów dowiedzieliśmy się, że umowę już podpisano. Mówiąc oględnie, takie zachowanie Agencji bardzo nas zaskoczyło.
Gdański region "Solidarności" też chciał zdobyć zlecenie. - Była prezentacja, a potem dostaliśmy odpowiedź, że te prezentacje to była tylko "analiza rynku" - mówi Roman Kuzimski, wiceszef regionu.
- Mieliśmy prawo wybrać firmę z wolnej ręki - tłumaczy Zbigniew Mularzuk, dyrektor departamentu organizacji ARP. - Było mało czasu, obejrzeliśmy prezentacje i wybraliśmy najlepszych. Przy tego typu poważnych projektach cena nie jest decydującym czynnikiem.
Misiak: To nieszczęście
Ile Agencja zapłaci DGA i Work Service? - Kilkadziesiąt milionów złotych. Dokładnie nie powiem, bo to tajemnica - ucina Mularzuk.
- Dla mnie ta sprawa to wielkie nieszczęście - mówi "Gazecie" senator Misiak. - Pracowałem nad tą ustawą tak jak nad innymi dotyczącymi spraw gospodarczych. Nie wprowadzałem żadnych poprawek, które miałyby znaczenie dla mojej firmy. Nie mam też żadnego wpływu na ARP. Ale czułem, że mogą być z tym kłopoty.
Dlaczego nie zablokował udziału Work Service w tym projekcie? - Bo inni akcjonariusze mogliby mi zarzucić działanie na szkodę firmy - odpowiada Misiak. - Poza tym: albo wygralibyśmy my, albo zagraniczne firmy zajmujące się pośrednictwem pracy. Uważam, że lepiej, jak wygrywa polska firma.
Senator PO mówi, że od dawna planuje pozbyć się udziałów w Work Service: - Ale przez giełdę. A teraz jest kryzys i tak, jakby giełdy nie było.
Resort skarbu: Żądamy wyjaśnień
Za realizację specustawy w rządzie odpowiada wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. Przyznaje, że jest naszymi informacjami zaskoczony: - Nic o tym nie wiedziałem. Będę żądał wyjaśnień od prezesa ARP Wojciecha Dąbrowskiego.
- Jeśli osoba, która pracowała przy tworzeniu ustawy, jest zarazem współwłaścicielem firmy, która uzyskała duże zlecenie na realizację tej ustawy, to możemy mówić o niezręczności. Należy jednak pamiętać, że projekt ustawy został ostatecznie zatwierdzony przez Sejm, a nie Senat - mówi Adam Sawicki z programu "Przeciw korupcji" Fundacji Batorego. - Na pewno trzeba zapytać o zlecenie przez ARP tak dużego zamówienia bez konkursu, który dałby większą gwarancję wyboru najlepszej oferty. Zwłaszcza że chodzi tu o kilka tysięcy pracowników.
Pytanie o Misiaka zadaliśmy Julii Piterze, pełnomocnik rządu ds. zwalczania korupcji. Pitera porozmawiała o sprawie z Misiakiem: - Pod słowem honoru powiedział mi, że nie miał wpływu na podpisywanie tego kontraktu, bo jest w radzie nadzorczej. I podkreślał, że jego firma na tym projekcie nic nie zarobi. Zdziwiło mnie to, a on wyjaśnił, że robią to dla prestiżu i by nie zwalniać pracowników w czasach kryzysu. Zdaniem Pitery prawo nie zostało złamane: - Choć to kolejny dowód na to, że musimy pracować nad nowymi rozwiązaniami, które jasno uregulują, co funkcjonariusz publiczny może, a co powinno być zakazane w sprawach dotyczących działalności gospodarczej i korzystania z funduszy publicznych.
Związkowcy: Gdzie konkrety?
Związkowcom ze stoczni przeszkadza nie tylko sposób wyboru konsorcjum, ale też dotychczasowe rezultaty ich pracy. Leszek Świętczak, szef "Stoczniowca": - Nie potrafią odpowiedzieć konkretnie na prawie żadne pytanie stoczniowców. Nie mają ofert pracy. Punkt konsultacyjny jest poza stocznią, jakby go chcieli schować.
- DGA i Work Service zobowiązały się w umowie z ARP, że znajdą pracę przynajmniej dla 20 proc. zwalnianych stoczniowców - mówi Marek Lewandowski z "Solidarności" Stoczni Gdynia. - I ja mogę złożyć takie zobowiązanie, za darmo. Wiadomo, że jedna piąta pracowników, najbardziej doświadczonych, już wie, że ma nową pracę. A ci słabsi, którzy idą do biura konsultantów, odchodzą z kwitkiem. Na razie nie sposób tam uzyskać jakiejkolwiek konkretnej informacji.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Mikołaj Chrzan, Gdańsk
Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy: