Stołeczny ratusz ogłosił 10 nowych konkursów na kierownicze stanowiska. Nie cieszą się powodzeniem: zainteresowani zorientowali się, że po znów wygrają je zaufani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO).
- Moi znajomi i świetni fachowcy wycofują papiery z konkursów w ratuszu. Mówią zgodnie: nie ma co na to tracić czasu. Ja też już w żadnym nie wystartuję, mam dość tego cyrku - mówi nam jeden ze startujących w konkursie na stanowisko ds. promocyjnych w ratuszu.
- Każdy nowy konkurs to powód do kpin. Nikt z nas nie traktuje ich poważnie. I tak wiadomo, że wygra "najlepszy", czyli zaufany pani prezydent - relacjonuje jedna z urzędniczek warszawskiego ratusza.
Dwa tygodnie temu opisaliśmy, jak przepisując do warunków konkursów dane z CV zatrudnionych na tymczasowych stanowiskach urzędników, rozstrzygnięto konkursy na kluczowe stanowiska w gabinecie prezydenta i biurze promocji. Do jednego z nich zgłosiło się aż 18 chętnych, ale wygrała urzędująca p.o. dyrektorka.
Tym razem konkursy ogłoszono na kierownicze stanowiska w biurach sportu, polityki społecznej, edukacji, drogownictwa i komunikacji, administracji i spraw obywatelskich, gabinecie prezydenta oraz urzędzie stanu cywilnego.
Kadrowcy prezydent Warszawy zastosowali metodę sprawdzoną w poprzednich kilku konkursach na najważniejsze stanowiska: napisali kryteria tak, by spełniali je najlepiej już pracujący w ratuszu urzędnicy zatrudnieni dotąd tymczasowo na stanowiskach p.o. kierowników.
Np. kandydat na zastępcę dyrektora biura sportu musiał mieć co najmniej czteroletnie doświadczenie w administracji samorządowej, minimum trzyletni staż na samodzielnym stanowisku dotyczącym "problematyki sportu w Warszawie", znać język angielski lub rosyjski.
Dlaczego wpisano czteroletni i trzyletni staż i właśnie te języki? Odpowiedź dało rozstrzygnięcie: konkurs wygrał Zenon Dagiel kojarzony z LiD (warszawski koalicjant PO). Spełniał łącznie wszystkie ostre kryteria, dotąd pracował w biurze sportu jako p.o. wicedyrektora. - Teraz mam stałą umowę o pracę. I pensję wyższą o kilkaset złotych - cieszy się Dagiel.
W konkursie na dyrektora wydziału drogownictwa wymagano już pięcioletniego stażu w administracji i kierowaniu dużymi zespołami pracowniczymi, znajomości języka angielskiego (poziomu nie określono), znajomości problemów ustroju Warszawy. Te kryteria spełnia Mieczysław Reksnis, dotychczasowy p.o. szefa dyrektora drogownictwa. Przeszedł wstępne sito. Jest murowanym faworytem.
W konkursie na szefa wydziału organizacyjnego w gabinecie prezydenta kadrowcy warszawskiego ratusza niespodziewanie postawili bardzo ogólne wymagania. Od kandydatów zażądali ukończonych studiów z zarządzania, nie wymagali w ogóle znajomości języka obcego. Ale i tym razem wygrał "swój człowiek": Jerzy Dudek, dotychczasowy zaufany pracownik gabinetu prezydenta. Podobne dosyć ogólne wymagania postawiono też przez kandydatami na stanowisko wiceszefa biura polityki społecznej. Tu niezbędny był zaledwie dwuletni staż pracy w samorządzie lub służbie cywilnej oraz niesprecyzowane doświadczenie na stanowisku kierowniczym. Te kryteria spełnia Irena Chmiel, dotychczasowa p.o. wicedyrektorka biura opieki społecznej i skarbniczka SLD na Pradze-Północ.
W konkursie nie pytano o przynależność partyjną. Ale tak się składa, że zgodnie z warszawską umową koalicyjną LiD dostał od PO prawo do zarządzania opieką społeczną. Irena Chmiel jako działaczka SLD i dotychczasowa urzędniczka jest murowaną faworytką.
Gdy zapytaliśmy Irenę Chmiel, dlaczego stanęła pani do konkursu, powiedziała, że nie chciała już mieć literek p.o. przed swoim nazwiskiem.W reakcji na nasze publikacje pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją Julia Pitera zażądała szczegółowych wyjaśnień od Hanny Gronkiewicz-Waltz w tej sprawie. O nowe konkursy pytaliśmy rzecznika ratusza Tomasza Andryszczyka. Nie odpowiedział. Nie odbierał też naszych telefonów.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło: Gazeta Wyborcza
Autor: Jan Fusiecki, Dominika Olszewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz