Marszałek Mazowsza Adam Struzik (PSL) zmienił siedzibę. Po cichu wraz ze swymi najbliższymi współpracownikami przeniósł się do świeżo zbudowanego budynku kina Praha.
Do świeżo odbudowanego budynku w centrum Pragi przy ul. Jagiellońskiej przeniosła się elita urzędu marszałkowskiego: marszałek, jego zastępcy, skarbnik z zespołem, departament organizacji i nadzoru.
- W sumie nad kinem Praha jest nas, urzędników, ok. 150 - szacuje skarbnik Mazowsza Marek Miesztalski. - Zajmujemy tu trzy piętra. Najwyżej urzęduję ja i marszałek Struzik - mówi z dumą Ludwik Rakowski (PO), wicemarszałek Mazowsza z rekomendacji PO.
Niżsi rangą pracownicy urzędu marszałkowskiego (ok. 800 osób) pozostali w dawnej siedzibie przy ul. Brechta. Mają tam teraz więcej miejsca - cieszą się współpracownicy marszałka Struzika i jego koalicjanci z PO.
Władze województwa z reguły chwalą się publicznie nawet drobną inicjatywą. Dlaczego nie nagłośnili przeprowadzki marszałka?
Być może dlatego, że mieliby kłopoty ze wskazaniem jednoznacznych korzyści z tej operacji. - Liczne dokumenty wymagają podpisu skarbnika. Dotąd był obok, teraz z każdym papierkiem trzeba będzie jeździć na Jagiellońską. Zastępcy Struzika odpowiadają za poszczególne wydziały. Przez lata mieli je pod ręką, teraz znaleźli się w innym budynku - żalą się urzędnicy, którzy zostali przy ul. Brechta.
Kolejną zagadką dla niewtajemniczonych jest wybór budynku. Rzadko się przecież zdarza, by włodarze tej rangi co marszałek pięciomilionowego województwa wybrali na swój gabinet gmach wyposażony w sale kinowe.
- Oczywiście zapraszam do siebie, ale nie do kina. To co innego - tłumaczy wicemarszałek Rakowski zapytany, jak mu się urzęduje przy ul. Jagiellońskiej.
Okazuje się, że wybór budynku nie jest przypadkowy. Wzniósł go Max-Film, spółka administrująca sześcioma kinami, m.in. NovymKinem Praha i Wisłą, w całości należąca do samorządu województwa mazowieckiego, a więc całkowicie uzależniona od marszałka Struzika i jego zarządu.Max-Film nie może pochwalić się dochodami, ale marszałek Struzik się tym nie przejmuje. Spółka jest potrzebna choćby po to, by zatrudnić w niej "swoich" ludzi lub wskazanych przez koalicjantów z Platformy. Ostatnio szefem Max-Filmu został Lech Jaworski (PO), były szef Rady Warszawy i jeden z najbliższych współpracowników Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO).
Jak widać, Max-Film prócz posad daje też miejsce pod gabinety. - Tak, wynajęliśmy nasze lokale biurowe na potrzeby urzędu - przyznaje Lech Jaworski. - Za jaką cenę? - pytamy. - To tajemnica, ale dobrą - pada odpowiedź. - A był jakiś konkurs, może ktoś chciałby zapłacić więcej? - dopytujemy. - Prawo nie zobowiązuje nas do organizowania otwartych konkursów na wynajem powierzchni biurowych - mówi Jaworski.
- W przenosinach marszałka Struzika i jego otoczenia nie liczył się więc rachunek ekonomiczny. Z puntu widzenia organizacji pracy urzędu operacja nie ma sensu - mówią pracownicy urzędu marszałkowskiego. - Po prostu marszałek Struzik chciał mieć nowszy, lepiej położony gabinet.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Autor: Jan Fusiecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz