2008/01/08

Kogo pozbędzie się Tusk?

Donald Tusk nie powinien był powoływać Ewy Kopacz do kierowania resortem zdrowia, dość już lekarzy na tym stanowisku. Od lat przekonujemy się, że nie radzą oni sobie z postępującą zapaścią służby zdrowia - nie radzi sobie z nią także minister Kopacz. Ale skoro już premier Tusk ją powołał, nadchodzi czas, w którym powinien odwołać. Pewnie jeszcze nie dziś i nie za miesiąc, ale wiosna to będzie dobry termin na takie zmiany - pisze w DZIENNIKU publicystka Dorota Gawryluk.
Ministerstwo Zdrowia zawsze jest terenem ciężkich walk dla kolejnych rządów. Jednak minister Kopacz wydaje się tym faktem zupełnie zaskoczona. Sprawia wrażenie osoby działającej zupełnie chaotycznie, wręcz na granicy zawału serca. A przecież w tym resorcie potrzeba wytrawnego polityka emanującego spokojem i pewnością siebie. Chciałabym mieć pewność, że za ministrem zdrowia stoją konkretne plany i pomysły rozwiązania narastającego kryzysu. Ewa Kopacz zapowiada, że te plany już są na ukończeniu i lada dzień ujrzą światło dzienne, ale zastanawiające jest, dlaczego nie ujrzały go dotychczas.
W końcu rola sejmowej opozycji, jaką Platforma Obywatelska pełniła przez ostatnie dwa lata, to nie tylko uszczypliwości wobec rządu, ale przede wszystkim praca w komisjach sejmowych, na których dogłębnie można poznać problemy kraju. Pani minister uczestniczyła w pracach komisji zdrowia, powinna więc mieć na starcie pakiet pomysłów, jak uzdrowić sytuację. Zamiast tego sprawia wrażenie osoby, która weszła do ministerstwa i dopiero teraz, na gorąco, prowadzi "rozpoznanie bojem".
Ustawy dotyczące zatrudnienia lekarzy i pielęgniarek, a zwłaszcza nowych wytycznych dotyczących czasu ich pracy, Platforma Obywatelska powinna była opracować zawczasu. Od wielu miesięcy dla nikogo chyba w Polsce nie było tajemnicą, że oczekiwania pracowników służby zdrowia i groźba strajków pozostają problemem niezałatwionym. Nie mogę więc zrozumieć, dlaczego tak długo trwa wymyślanie koncepcji, jak sobie z nim poradzić. Spór przybiera na sile, co z pewnością odbije się na wizerunku całego rządu. Na to Donald Tusk nie może sobie pozwolić - w końcu za dwa lata chce startować w wyborach prezydenckich.
Jeżeli więc Ewa Kopacz szybko nie powstrzyma eskalacji napięcia - a już wiemy, że za żądaniami lekarzy idą żądania pielęgniarek, a być może także pozostałych pracowników służby zdrowia - zapłaci za to swoim stanowiskiem.
Mam nadzieję, że miejsce Ewy Kopacz zajmie wtedy zaprawiony w bojach, uzdolniony menedżersko polityk, który ma plan naprawy i stanowczość wystarczającą, by ten plan przeprowadzić. Być może tą osobą okaże się np. Jerzy Miller? Chciałabym się wreszcie któregoś dnia obudzić w kraju, w którym szef najbardziej newralgicznego resortu nie przychodzi do niego rozeznać się w sytuacji, lecz sobie z nią poradzić. Zresztą pożegnanie z panią Kopacz nie będzie zapewne dla Donalda Tuska specjalną traumą. Wydaje się, że od początku była ona "wystawiona" jako bufor do przyjęcia na siebie najmocniejszych ciosów, jakie spadną na rząd z powodu nierozwiązanego kryzysu służby zdrowia.
Ale wydaje się, że nie tylko ona może się wkrótce pożegnać z rządem. Drugą kandydaturą jest w moim odczuciu Radek Sikorski. To młody, zdolny minister, prawdopodobnie ze zbyt dużymi ambicjami, żeby trwać w cieniu Donalda Tuska. Sikorski dziś nie jest już w jego gabinecie do niczego potrzebny. Kiedy przechodził z PiS do PO, był potrzebny, by pokazać, jak znakomite osobowości opuszczają Jarosława Kaczyńskiego. Dziś rolę swoją odegrał i wydaje się zawadą premierowi Tuskowi, który czuje się lepszym przedstawicielem Polski za granicą. Minister Sikorski zapewne nie wytrzyma długo tej drugoplanowej roli, jaką PO dla niego napisała. A jeśli nawet nie odejdzie sam, to w którymś momencie pozbędzie się go sam premier.
Dorota Gawryluk

Brak komentarzy: