2010/02/20

Platforma przy korycie

Dzięki pracom komisji hazardowej dowiedzieliśmy się, że Marcin Rosół, świetnie zapowiadający się działacz Platformy Obywatelskiej, przez dwa lata był członkiem zarządu, w tym przez rok wiceprezesem spółki Agencja Rozwoju Mazowsza SA. Zapewne jako wybitny menedżer otrzymywał sowite wynagrodzenie, premie, a gdy odchodził na kolejne ważne stanowisko, dostał odprawę. Nie zazdroszczę. Problem w tym, że stanowisko otrzymał nie ze względu na kwalifikacje, lecz w nagrodę za zasługi dla partii. Był człowiekiem do zadań specjalnych, wykorzystywanym przez liderów PO. Tacy ludzie są potrzebni w każdej partii. Tylko dlaczego partia wynagradzała go pieniędzmi publicznymi?
Właścicielem Agencji Rozwoju Mazowsza - spółki, mającej wspierać rozwój społeczno-ekonomiczny województwa, pomagać małym i średnim przedsiębiorstwom i gminom oraz pośredniczyć w dystrybucji funduszy unijnych - jest samorząd województwa mazowieckiego. Województwem rządzą PO i PSL, które do spółki delegują swoich ludzi. Przed rokiem odszedł z niej Rosół, lecz nie inni działacze. Przewodniczącym rady nadzorczej jest Paweł Czekalski, jeden z liderów warszawskiej PO, prezesem zarządu Krzysztof Filiński, człowiek PSL. Funduszami unijnymi zajmuje się w zarządzie Artur Andrysiak, podczas wyborów pełnomocnik PSL na Mazowszu, wiceprezesem ds. obsługi inwestora jest Iga Urbanik-Brymas. Z portalu Goldenline można dowiedzieć się, że Urbanik była do 2008 r. właścicielką firmy United Media Corporation, której udziałowcem w latach 2006-07 był Marcin Rosół. Czyżby chodziło o tę samą osobę?

Jest rzeczą haniebną, że Platforma, która szła po władzę pod hasłem odpolitycznienia gospodarki, prywatyzacji, promowania fachowców, traktuje posady w spółkach i instytucjach publicznych jak łup, który dzieli między swych działaczy i ich pomagierów. Z jednej strony PO domaga się wstrzymania finansowania partii z publicznych pieniędzy, a drugiej bez żenady sięga po publiczne pieniądze, by zapewnić dochody Rosołowi i podobnym cwaniaczkom. Czym się to różni od praktyk z okresu rządów SLD lub PiS? Może tylko większą dozą obłudy.
Od dawna apeluję do polityków, by odsunęli od koryta państwowych spółek swych działaczy. Do tego nie potrzeba ustawy, którą mógłby zawetować prezydent, skomplikowanych procedur. Potrzeba woli kierownictwa partii i odrobiny przyzwoitości. Rozumiem, że partia musi mieć płatnych funkcjonariuszy, ale powinni być finansowani jawnie z funduszy partyjnych, a nie przez wszystkich obywateli. Wpuszczenie politycznych macherów do przedsiębiorstw i instytucji państwowych to oczywista zachęta do wyprowadzania z nich pieniędzy na cele partyjne lub prywatne.

Nie wiem, czym naprawdę zajmuje się Agencja Rozwoju Mazowsza, jakie są jej osiągnięcia, czy rzeczywiście realizuje misję, którą się szczyci na swym internetowym portalu. Chodzi mi po głowie taka myśl - skoro rządzą nią partyjni działacze, to może w ogóle jest niepotrzebna?
Witold Gadomski
Gazeta Wyborcza

1 komentarz:

sowheau pisze...

see this website replica bags high quality my company replica bags check my reference replica bags vuitton