2010/02/08

Linia obrony: donos

– W czasie spotkania w sierpniu 2009 r. Marcin Rosół, z tego, co mówiła córka, zasugerował jej, że ponieważ są donosy na "twojego tatusia", to lepiej, żeby nie startowała. (...) Córka powiedziała, że poinformował ją, iż są donosy na mnie – zeznał w prokuraturze Ryszard Sobiesiak, opisując historię starań o ulokowanie córki w zarządzie Totalizatora Sportowego.

I choć w czasie przesłuchania się zarzekał, że o akcji CBA dowiedział się z mediów, łańcuszek poszlak w sprawie przecieku zaczyna się coraz wyraźniej układać. Prawdopodobnie owe donosy będą linią obrony przed zarzutem przecieku.

Sprawa zaczęła się, gdy w maju 2009 r. Mirosław Drzewiecki zlecił Rosołowi, szefowi swojego gabinetu, znalezienie posady dla córki dolnośląskiego biznesmena. 26 czerwca Rosół wysłał e-mail z CV Magdaleny Sobiesiak do wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza z adnotacją: "Adamie, podsyłam ci CV dziewczyny, o której rozmawialiśmy".

14 lipca do Kancelarii Premiera list wysłał Marek Przybyłowicz, prezes Wyścigów Konnych z warszawskiego Służewca. Ostrzegał w nim premiera o lobbystycznych manipulacjach wokół ustawy hazardowej i TS.

14 – 16 sierpnia do Rosoła zaczął wydzwaniać Sobiesiak z pytaniem, czy córka ma składać papiery w konkursie o stanowisko w zarządzie TS. Rosół przyznał potem prasie, że powiedział, by składała. 18 sierpnia Donald Tusk zażądał od Drzewieckiego, by ten następnego dnia złożył mu relację o zaangażowaniu Ministerstwa Sportu w prace nad ustawą hazardową.

19 sierpnia od rana w resorcie Drzewieckiego trwała praca nad zebraniem dokumentów. Po południu Drzewiecki pojechał na spotkanie z Tuskiem. Uczestniczył w nim Grzegorz Schetyna. Tam minister sportu mógł dowiedzieć się o akcji CBA. Prawdopodobnie spędził sporo czasu z premierem. Jak sugerował w czasie przesłuchania Tuska Bartosz Arłukowicz, panowie wieczorem mieli obejrzeć mecz Real Madryt – Borussia Dortmund.

Następnego dnia Rosół zaczął akcję odwoływania kandydatury Sobiesiakówny. Trwało to długo, bo Leszkiewicz był na urlopie.

Resztę pamiętamy – spotkanie Rosoła z córką Sobiesiaka w Pędzącym Króliku i dzień później skargi samego Sobiesiaka, że jest podsłuchiwany.

O tym, że rzekome donosy będą argumentem obrony, może świadczyć wcześniejsza wypowiedź Rosoła dla "Rz": – Powiedziałem jej, by się wycofała. Że zostaniemy doklejeni do jakiejś mafii hazardowej, że jeśli wystartuje, to ten Marek Przybyłowicz zrobi z tego aferę. I ona się wycofała.

Rzecz w tym, że w piśmie Przybyłowicza nie pada nazwisko Magdaleny Sobiesiak ani nie ma wyraźnego wskazania, że akurat wtedy był szykowany skok na intratne stanowisko w Totalizatorze. O "nepotyzmie" i "upolitycznianiu" władz TS Przybyłowicz pisał do Tuska już w styczniu 2008 r.

"Donosową" linię obrony łatwo będzie zakwestionować. Co się stało po 16 sierpnia, że donosy nagle zaczęły mieć znaczenie, jakiego wcześniej nie miały? Skąd Rosół wiedział o piśmie Przybyłowicza? Nie wiedział o nim np. Jacek Cichocki, co zeznał przed komisją. Magdalena Sobiesiak usłyszała od Rosoła, że ma się wycofać ze starań o posadę w TS na spotkaniu 24 sierpnia. Dlaczego więc, bez jej wiedzy, chciał – co przyznał mediom – wycofać jej kandydaturę już 20 sierpnia? Wszystko przemawia za tym, że do spotkania w Pędzącym Króliku żyła w świadomości, iż jednak stanie do konkursu.

Być może jest tak, że Sobiesiak, mówiąc w prokuraturze o donosach, realizował uzgodnioną wcześniej wspólną linię obrony. Wszyscy zainteresowani mieli na to kilka miesięcy. Może nie skorzystali z tej sposobności? A może tak.

Jest też możliwe, że ta – przyznajmy – rozpaczliwa linia obrony oznacza, iż Marcin Rosół weźmie winę za przeciek na siebie. Z nadzieją, że następny prezydent – ktokolwiek nim będzie – potraktuje go jak Aleksander Kwaśniewski Zbigniewa Sobotkę, który miał podobny zarzut. Kwaśniewski ułaskawił go, kierując się "względami humanitarnymi, dotychczasowym życiem, przejawianą postawą i zasługami proszącego o łaskę".
Rzeczpospolita
Piotr Gursztyn

Brak komentarzy: