- Nikt nie załatwiał mi pracy w zarządzie Totalizatora Sportowego, nie ostrzegano mnie przed akcją CBA. Staję przed komisją, bo nazywam się Sobiesiak
Tak mówiła wczoraj w Sejmie córka Ryszarda Sobiesiaka, głównego bohatera afery hazardowej
- Jestem dumna z tego nazwiska i żadne wypowiedzi na temat mojego taty tego nie zmienią - oświadczyła posłom hazardowej komisji śledczej Magdalena Sobiesiak, 31-letnia prawniczka, właścicielka udziałów w kasynach należących do ojca.
Przed komisją stanęła z dwóch powodów. - Latem 2009 r. CBA nagrało rozmowy jej ojca o tym, że Marcin Rosół, szef gabinetu politycznego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, na polecenie ministra załatwia jej pracę w zarządzie Totalizatora Sportowego, głównej konkurencji biznesu hazardowego Sobiesiaka.
- Drugi powód to przeciek o akcji CBA przeciwko Sobiesiakowi. Według Mariusza Kamińskiego, b. szefa CBA, córka Sobiesiaka 24 września 2009 r. została o niej ostrzeżona przez Rosoła. Dlatego wycofała kandydaturę z Totalizatora i miała ostrzec ojca o działaniach Biura.
"To są wasze porachunki"
Magdalena Sobiesiak w emocjonalnym oświadczeniu przedstawiła się jako osoba przypadkowo zamieszana w aferę. - Nie jestem winna, nie uczestniczyłam w procesie legislacyjnym nad ustawą hazardową. To wasze porachunki i spory. Moja dzisiejsza obecność jest dla was tylko epizodem. Mnie kosztuje dużo zdrowia i nerwów - mówiła.
Do osobistych motywów wróciła też pod koniec: - Czuję ogromną bezradność, a jednocześnie złość, że moje imię zostało wplątane i powiązane ze słowami "afera hazardowa", "nielegalne załatwianie pracy" itp.
Zwróciła się też do posłów, by wyobrazili sobie na jej miejscu "osobę z najbliższej rodziny, córkę, syna brata czy siostrę". - Czy gdyby ich oczerniano, czy uwierzylibyście? - pytała.
Wcześniej przeprosiła w imieniu swoim i ojca za jego agresywne zachowanie i obelgi wobec dziennikarzy przed przesłuchaniem 11 lutego. - Mój tata był pod dużą presją, niemniej jego reakcja była niestosowna.
Jak krążyło CV
O pracy w zarządzie Totalizatora, którą załatwiano jej od czerwca do września 2009 r., mówiła, że dowiedziała się o niej z ogłoszenia prasowego. Z Marcinem Rosołem konsultowała jedynie czy prawidłowo wypełniła dokumenty.
Mimo pomyślnego przejścia pierwszego etapu zrezygnowała 24 września 2009 r., gdy Rosół powiedział, że jej kandydowanie "może uruchomić kampanię negatywną i donosy także w mediach". Rosół miał wymienić nazwisko Marka Przybyłowicza (b. szef Wyścigów Konnych na Służewcu), który docierał do ministerstw z informacjami o nieprawidłowościach w branży hazardowej.
Te tłumaczenia od razu podważyła Beata Kempa (PiS). Przypomniała, że ogłoszenie o konkursie na członka zarządu Totalizatora ukazało się 23 lipca 2009 r. Uchwałę w tej sprawie podjęto dwa dni wcześniej. A już 23 czerwca Rosół wysłał do Ministerstwa Skarbu pismo, w którym w imieniu ministra sportu rekomendował Magdalenę Sobiesiak do zarządu.
- Nie wiem, skąd pan Rosół miał tą wiedzę. Nie wiedziałam, że wysłał rekomendację - odpowiedziała Sobiesiak. Powiedziała też, że nie wie, jak jej CV trafiło do rąk ministra sportu Mirosława Drzewieckiego (dał mu je Sobiesiak).
Przy pytaniach kolejnych posłów zaczęła zmieniać wersję. - W moim oświadczeniu stwierdziłam tylko, że przeczytałam ogłoszenie. Mogłam wcześniej wiedzieć o możliwości pracy w zarządzie - mówiła. Nie potrafiła też wyjaśnić, czego miały dotyczyć "donosy" Przybyłowicza i skąd wiadomo, że mogły być skierowane przeciwko niej.
Magdalena Sobiesiak powtarzała, że podczas spotkania z Rosołem 24 września 2009 r. nie było mowy o akcji CBA.
"O przetargu nic nie wiem"
Zbigniew Wassermann (PiS) próbował się dowiedzieć, dlaczego Ryszard Sobiesiak tak bardzo chciał, żeby córką zasiadła we władzach Totalizatora. Przypomniał, że w 2011 r. kończy się warta 2,5 mld zł umowa tej spółki z amerykańską firmą GTech na obsługę maszyn do losowania. Do przetargu na kolejną umowę ma stanąć austriacka firma Novomatic, z którą związane są spółki Sobiesiaka i jego wspólnika Jana Koska. Będąc w zarządzie Totalizatora, Sobiesiak mogła mieć wpływ na rozstrzygnięcie przetargu.
Magdalena Sobiesiak zdecydowanie temu zaprzeczyła. - W mojej strategii rozwoju przygotowanej dla Totalizatora nie wspomniałam o tym przetargu, nie rozmawiałam też z ojcem na ten temat - zapewniała.
Przesłuchanie trwało pięć godzin. Na końcu pełnomocnik Sobiesiaka mec Ryszard Bedryj jeszcze raz przeprosił posłów i dziennikarzy za ubiegłotygodniowe zachowanie swojego klienta.
Jutro przed komisją stanie Marcin Rosół.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Wojciech Czuchnowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz