Klub sportowy "Orzeł" pisowskiego prezesa Andrzeja Szyszki dostał niezgodnie z przepisami półmilionową dotację - ustalili kontrolerzy prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Ratusz powinien zastanowić się, jak ukarać winnych - uznali we środę radni komisji rewizyjnej.
Chodzi o 490 tys. zł, które miasto przekazało "Orłowi" w 2007 r. na dofinansowanie międzynarodowego mityngu lekkoatletycznego Pedro's Cup. W ocenie biura kontroli ratusza urzędnicy odpowiedzialni za sport złamali przepisy. Lista zarzutów jest długa: niewłaściwe rozliczenie podatku VAT, brak prognozy wpływów ze sprzedaży biletów oraz logo Warszawy na koszulkach zawodników.
Najcięższy zarzut dotyczy prezesa Andrzeja Szyszki. Według ustaleń kontrolerów, starając się o dotację dla "Orła", miał oświadczyć, że klub nie ma zaległości finansowych. Tymczasem okazuje się, że z tytułu podatków i ubezpieczeń miał w tym czasie długi przekraczające 400 tys. zł. "Prezes klubu przyznał, że oświadczenie o braku zaległości płatniczych wobec ZUS i urzędu skarbowego nie było zgodne ze stanem faktycznym" - czytamy w sprawozdaniu kontrolerów.
- To bardzo poważane zarzuty. Myślę, że ratusz powinien skierować wniosek do prokuratury, bo wiele wskazuje na to, że doszło do poświadczenia nieprawdy w oficjalnych dokumentach - mówi Paweł Lech (PO), szef komisji rewizyjnej.
Wczoraj radni tej komisji zwrócili się do biura sportu z prośbą o interwencję w sprawie "Orła". - Być może przekazaną nieprawnie dotację będzie można odzyskać. Na pewno klub znajdzie się na cenzurowanym i zgodnie z przepisami przez trzy lata nie będzie mógł starać się o wsparcie z miasta - dodaje Paweł Lech.
Andrzej Szyszko nie chce się na temat kontroli wypowiadać: - Nie dostałem raportu. Ustosunkuję się do niego, gdy dostanę tekst do ręki.
Dziś prezes "Orła" ma polityczne wakacje. Nie dostał się do rady miejskiej podczas ostatnich wyborów (startował z listy PiS). Jednak wcześniej był przez lata wpływowym politykiem prawicy (m.in. szefem Rady Warszawy). I wykorzystywał polityczne koneksje w staraniach o dotację na modernizację i organizowanie imprez na "Orle". - Zawody lekkoatletyczne, o których piszą urzędnicy ratusza, to był cyrk. Miał patronat Hanny Gronkiewicz-Waltz, bo miasto dało dotację. Ale wśród wyróżnionych gości dominowali pisowscy ministrowie. Jan Szyszko, ówczesny szef resortu zdrowia, dostał pamiątkową statuetkę - wspomina Katarzyna Munio z komisji sportu rady miejskiej.
Jednak zaznacza, że nie było to najlepsze miejsce dla politycznej reklamy: tego typu zawody nie przyciągają widzów i trybuny świeciły pustkami. W całej sprawie swój udział ma też warszawska lewica, a konkretnie desygnowany przez nią na stanowisko szefa biura sportu Wiesław Wilczyński. - SLD przycinało konsekwentnie wnioski o dotację. Jednak dyrektor Wilczyński bardzo zabiegał, by mityng na "Orle" dostał wsparcie - wspomina Katarzyna Munio.
- Bo moje zadanie to dbać o sport, a nie bawić się w politykę - komentuje dyrektor Wilczyński. - Tego typu zawody muszą dostawać dotację z publicznej kasy. Lekkoatletyka nie ma ani licznych prywatnych sponsorów, ani masowej widowni.
Raport kontrolerów bije też w biuro sportu. Wynika z niego bowiem, że jego urzędnicy nie sprawdzili kondycji klubu. - Nie mamy takich uprawnień. Ale wydałem polecenie, by całą sprawę jeszcze raz gruntownie zbadać - zapewnia Wiesław Wilczyński.
gazeta stoleczna
Jan Fusiecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz