2009/10/04

Polacy chcą dymisji Drzewieckiego

Minister zapewniał, że z biznesmenem łączy go tylko sportowa znajomość. Nie przekonał Polaków
Mirosław Drzewiecki na specjalnej konferencji opowiadał w sobotę o swojej znajomości z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem i o pracach nad ustawą dotyczącą gier hazardowych.

Jak ujawniła "Rz", dwaj biznesmeni z branży hazardowej (Sobiesiak i Jan Kosek) usiłowali zablokować wejście w życie niekorzystnego dla branży hazardowej rozporządzenia ministra finansów oraz zmienić zapisy w ustawie o grach i zakładach, przez które musieliby odprowadzać więcej pieniędzy do budżetu państwa.

Jak wynika ze stenogramów podsłuchów CBA, które ujawniła "Rz", biznesmeni kontaktowali się w tej sprawie głównie ze Zbigniewem Chlebowskim oraz z ministrem sportu. Chlebowski stracił już stanowisko szefa Klubu PO. Premier Donald Tusk zapowiedział, że los ministra sportu rozstrzygnie się na wtorkowym posiedzeniu rządu. Większość badanych w sondażu GfK Polonia dla "Rz" uważa, że szef rządu powinien zdymisjonować Drzewieckiego (jest za tym 69 proc.).

Jak w sobotę bronił się szef resortu sportu? Zapewniał, że nie rozmawiał z Sobiesiakiem na temat ustawy hazardowej. Ze stenogramów podsłuchów CBA, do których dotarła "Rz", wynika, że 10 marca 2009 r. Sobiesiak dzwonił do Drzewieckiego. Biznesmen żalił się na ministra finansów, który podpisał rozporządzenie naruszające interesy jego branży.

Dziennikarze dopytywali, dlaczego minister zmieniał zdanie w kwestii tzw. dopłat (rodzaj podatku) od automatów hazardowych.

30 czerwca 2009 r. Drzewiecki w piśmie do wiceministra finansów Jacka Kapicy opowiedział się bowiem za rezygnacją z tego podatku. Potem, 19 sierpnia, spotkał się z premierem (już po tym, gdy CBA poinformowało szefa rządu o podejrzanych kontaktach polityków PO z biznesmenami). 2 września w kolejnym piśmie do resortu finansów wycofał się z poprzedniego stanowiska.

Drzewiecki przyznał, że na spotkaniu z premierem rozmawiali o ustawie hazardowej. Zapewniał jednak, że podpisując pierwsze pismo przygotowane przez urzędników w sprawie wycofania się z dopłat, nie orientował się, czego dotyczy. – Gdy przeczytałem to pismo, to – przyznam szczerze – nie wiedziałem, co zawiera art. 47 – mówił minister –Trudno byłby, żebym brał każde pismo, rozkładał ustawy, sprawdzał, co się kryje pod każdym artykułem.

Po konferencji rzeczniczka Drzewieckiego rozesłała komunikat, w którym stwierdzono, że treść pisma była sporządzona omyłkowo.

Minister nie wypierał się znajomości z Ryszardem Sobiesiakiem. Twierdził jednak, że miała ona jedynie sportowy charakter – spotykali się przede wszystkim przy okazji imprez sportowych. Sobiesiak wyświadczał mu czasem drobne przysługi, np. przywożąc kije golfowe.

Dziennikarzom nie udało się dowiedzieć, kiedy minister ostatni raz widział się lub rozmawiał z Sobiesiakiem.

Szef resortu sportu przyznał jedynie, że po tym, jak 17 maja 2009 r. gościł w swoim prywatnym domu biznesmena, rozmawiał z nim jeszcze dwa lub trzy razy przez telefon. – Była taka sytuacja, że 24 sierpnia dzwonił do mnie pan Sobiesiak. Mówił, czy może się spotkać. Powiedziałem: "zadzwoń, jak będziesz, to się spotkamy" – opowiadał Drzewiecki. Podkreślał jednak, że do spotkania nie doszło, choć może być ono zapisane w jego kalendarzu.

Prosił też, by nie wyciągać pochopnych wniosków z faktu, iż on i Sobiesiak mają domy na Florydzie w USA.

Drzewiecki przyznał, że zlecił szefowi swojego gabinetu Marcinowi Rosołowi zajęcie się sprawą córki Sobiesiaka, która chciała pracować w Totalizatorze Sportowym. Kobieta wycofała się z konkursu, gdy – jak wynika ze stenogramów CBA – biznesmeni zorientowali się, że są inwigilowani. Sam Rosół przyznał, że w tym roku spędził weekend w hotelu Sobiesiaka. Twierdzi, że był to pobyt prywatny, opłacony gotówką i dlatego nie ma rachunku. Zapowiedział też zawiadomienie do ABW na CBA. Według niego Biuro upubliczniło materiały z podsłuchów w celu zdyskredytowania osób publicznych. Czytaj więcej

Rzeczpospolita
Cezary Gmyz

Brak komentarzy: