"Wziął sobie do serca prośby mieszkańców i po pewnym czasie wpadł na genialny w swojej prostocie pomysł". Gdy go wprowadził w życie, "radości nie nie było końca". Nie chodzi o Lenina czy Mao Zedonga. Tymi słowami promuje się za pieniądze podatników Jarosław Dąbrowski (PO), burmistrz Bemowa
Do skrzynek pocztowych mieszkańców Bemowa trafił ostatni "Bilans 2007-08". Na 11 stronach burmistrz Jarosław Dąbrowski chwali się sukcesami pierwszych dwóch lat rządów. Uderza rozmiar przedsięwzięcia. "Bilans" wydał w przeszło 45 tys. egzemplarzach, rozesłał do wszystkich zarejestrowanych w bazie meldunkowej mieszkań na Bemowie.
Na pierwszej stronie "Bilansu" widać zdjęcie Dąbrowskiego pochylonego nad dokumentami. Ma długopis w ręku. Jest skupiony, najwyraźniej zatroskany problemami dzielnicy. Na dole strony widnieje pieczątka burmistrza Dąbrowskiego z jego podpisem.
Węzeł dramatyczny zawiązują pierwsze zdania "Bilansu": "Cofnijmy się do czasów, kiedy to burmistrz Jarosław Dąbrowski objął swoje stanowisko. Szykowały się wielkie zmiany"
Potem rozpoczyna się festiwal doniesień o rzekomych sukcesach obecnych władz Bemowa. Dowiadujemy się, że droga ekspresowa łącząca przyszłą autostradę A2 z Trasą Armii Krajowej powstaje w błyskawicznym tempie.
Pod tytułem "Minibusy hitem Warszawy" czytamy: "Od dawna powracał problem mieszkańców osiedli przy Forcie Bema. Przez wiele lat nie mieli żadnej lokalnej komunikacji. Burmistrz Bemowa wziął sobie do serca prośby mieszkańców i po pewnym czasie wpadł na genialny w swojej prostocie pomysł".
Była nim idea uruchomienia linii minibusowej. Wtedy, jak czytamy, "radości nie było końca, mimo opóźnienia, które powstało przez niesolidnego projektanta przystanków". Burmistrz Dąbrowski zapomina dodać, że tych złych projektantów wybrał jego urząd.
Podobnie jak dyskretnie przemilcza to, że drogę ekspresową przez Bemowo buduje rząd i władze Warszawy nie mają na tym polu żadnych zasług. Nie licząc konsultacji społecznych, które miały miejsce na długo przed objęciem stanowiska przez Dąbrowskiego.
Również inne sukcesy wymienione w "Bilansie" - plac zabaw na Forcie Bema "największy w Europie" czy bemowski amfiteatr "przypominający kształtem słynną operę w Sydney" - to inwestycje zakończone pod rządami burmistrza Dąbrowskiego, ale rozpoczęte w poprzedniej kadencji samorządu.
- Ile pieniędzy z budżetu dzielnicy poszło na wydanie i kolportaż "Bilansu"? - pytamy Jarosława Dąbrowskiego. - Niewiele. Mniej więcej tyle, co na jeden numer "Bemowa News" [bezpłatne czasopismo wydawane przez bemowski ratusz na kredowym papierze], czyli 15-20 tys. zł - mówi Dąbrowski. - Chciałem trafić pod strzechy z pozytywnym przekazem, ale chyba to faktycznie nie jest mój największy sukces.
Gazeta Stołeczna
Jan Fusiecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz