Koniec lipca. Dwa tygodnie po wybuchu afery z taśmami Serafina. W Warszawie jest duszno, ale człowiek za kierownicą klimatyzowanego range rovera być może poci się bardziej niż ktokolwiek inny: 33-letni Michał Dzięba, były pracownik PO, były asystent ministra skarbu Aleksandra Grada. Od tygodni dzwonią do niego przyjaciele, przylatują znajomi z Brukseli, zagadują z troską: – Michał, podobno coś na ciebie jest? Opowiada znajomy Dzięby, warszawski działacz Platformy: – Zawsze nosił się jak hipster, ale teraz ma brodę jak faceci z ZZ Top. Ostatnio znajomi łapią go w barze: „Majkel, co ty?! Ukrywasz się?!”. Dzięba się nie ukrywa, choć chętnie chodziłby w czapce niewidce. – Wszyscy pytają mnie o taśmy Platformy. Wszyscy – wzdycha.
Zakręć się i działaj
Gazety nazywały ich złotymi dziećmi Platformy. Młodzi, zdolni, energiczni. Na początku XXI wieku Dzięba studiuje prawo i nauki polityczne na UW. Na roku poznaje Marcina Rosoła i Piotra Wawrzynowicza. Potem do towarzystwa dołącza Piotr Targiński. Z wykształcenia politolog, dorabia jako model w agencji Riccardo Gay Model Network (występuje m.in. w reklamach Vistuli, Big Stara i Gianfranco Ferre).
Gazety nazywały ich złotymi dziećmi Platformy. Młodzi, zdolni, energiczni. Na początku XXI wieku Dzięba studiuje prawo i nauki polityczne na UW. Na roku poznaje Marcina Rosoła i Piotra Wawrzynowicza. Potem do towarzystwa dołącza Piotr Targiński. Z wykształcenia politolog, dorabia jako model w agencji Riccardo Gay Model Network (występuje m.in. w reklamach Vistuli, Big Stara i Gianfranco Ferre).
Do stolicy zjeżdżają z całej Polski. Rosół – z Zabrza. Dzięba – z Tarnawatki-Tartaku na Lubelszczyźnie. Targiński – z Karoliny pod Górą Kalwarią. Wawrzynowicz – z Kępna. Partia jest dla nich pierwszą poważną pracą, wkrótce stanie się trampoliną do kariery. – Mówiliśmy o nich: awans społeczno-polityczny – żartuje dawny kolega z partii. W ciągu kilku lat PO da im obycie w świecie polityki, znajomości, pewność siebie. Odejdą z Platformy i – jak w bajce o małych Murzynkach – jeden skręci kark, drugi pożegluje do poważnego biznesu, trzeci zajmie się utylizacją śmieci. Wszystkim zostaną wspomnienia i kilkadziesiąt telefonów do najważniejszych ludzi w Polsce.
Rok 2003. Partia Donalda Tuska raczkuje, jest w głębokiej opozycji, ma zaledwie 56 posłów. Żeby się dostać do liderów, wystarczy się dobrze zakręcić. Wkrótce Rosół zostanie asystentem Grzegorza Schetyny, Wawrzynowicza weźmie do siebie Mirosław Drzewiecki. Dzięba już wtedy pracuje w biurze klubu parlamentarnego. Nigdy nie wstąpi do partii.
Warszawa. Platforma. Piekarnia
Są ludźmi od wszystkiego. Trzeba zrobić prasówkę? Robi się. Zabrakło zakąski na wieczornej naradzie? Szast-prast i na stole lądują marynowane oliwki i bruschetty. Otwierają szefom drzwi i pilnują kalendarzy. Dowożą cygara. Gdy trzeba iść na ulicę z ulotkami – idą. Dawny działacz PO: – Najważniejszy był Rosół. Jeśli chciałeś się dostać do Tuska, musiałeś przejść przez jego ręce. Stał w sekretariacie jak cerber. „Jesteś umówiony z szefem, tak? – rzut oka do kalendarza. – Mhm, mam cię wpisanego. Tam trwa spotkanie, więc zapukasz dwa razy, wsadzisz głowę i grzecznie powiesz, że już jesteś. Masz równo godzinę. O 16 musisz wyjść, bo są następni. I nie trzaskaj drzwiami, przewodniczący tego nie lubi”. Tak to wtedy wyglądało.
Są ludźmi od wszystkiego. Trzeba zrobić prasówkę? Robi się. Zabrakło zakąski na wieczornej naradzie? Szast-prast i na stole lądują marynowane oliwki i bruschetty. Otwierają szefom drzwi i pilnują kalendarzy. Dowożą cygara. Gdy trzeba iść na ulicę z ulotkami – idą. Dawny działacz PO: – Najważniejszy był Rosół. Jeśli chciałeś się dostać do Tuska, musiałeś przejść przez jego ręce. Stał w sekretariacie jak cerber. „Jesteś umówiony z szefem, tak? – rzut oka do kalendarza. – Mhm, mam cię wpisanego. Tam trwa spotkanie, więc zapukasz dwa razy, wsadzisz głowę i grzecznie powiesz, że już jesteś. Masz równo godzinę. O 16 musisz wyjść, bo są następni. I nie trzaskaj drzwiami, przewodniczący tego nie lubi”. Tak to wtedy wyglądało.
Znajomy z tamtych lat: – Ich filozofia była nieskomplikowana: od 9 do 17 pracujemy, a w piątek imprezka w Piekarni [modny warszawski klub z muzyką house – przyp. red.]. Oj, potrafili zaszurać. Poseł PO: – Szybko stali się znani. Gdy stawali w progu biura w regionie, wiadomo było, że przysłali ich Mirek z Grześkiem. Rzadko mieli dobre wieści, zazwyczaj przywozili uchwały o rozwiązaniu koła, tego typu rzeczy. Czuli się ważni. Kolegom z młodzieżówki imponowali tekstami: „Waldy? Nie nadaje się, z wójta posła nie zrobimy”. „Uczę Mirka, żeby wyłączał telefon na spotkaniach”. „Podpowiedziałem Tuskowi, żeby nie robił zimnego łokcia i trzymał ramię blisko ciała, jak rozmawia przez komórkę”. Ważnypolityk PO wspomina: – Dla ludzi z tej generacji Platforma to był wtedy Tusk, może jeszcze Schetyna z Drzewieckim, i oni. Potem długo, długo nikt i gdzieś daleko w tyle reszta partyjnej tłuszczy.
Doradca z Brukseli
Rosół, Dzięba i Wawrzynowicz znają politykę jak mało kto. Ale żaden nie zamierza robić kariery w Sejmie. Chcą iść do biznesu. Zarabiać. Dzięba rusza pierwszy. Najpierw po wyborach europejskich 2004 r. trafia do Brukseli. – Schetyna chciał mieć tam swoje uszy i oczy. I wymyślił, że będzie nimi Michał – mówią działacze PO.
Rosół, Dzięba i Wawrzynowicz znają politykę jak mało kto. Ale żaden nie zamierza robić kariery w Sejmie. Chcą iść do biznesu. Zarabiać. Dzięba rusza pierwszy. Najpierw po wyborach europejskich 2004 r. trafia do Brukseli. – Schetyna chciał mieć tam swoje uszy i oczy. I wymyślił, że będzie nimi Michał – mówią działacze PO.
Urzęduje w Parlamencie Europejskim. Zadanie jest proste: obserwować europosłów PO, raportować do Warszawy. Oficjalnie jest doradcą.
Rue Belliard to główna arteria Brukseli. Po obu stronach wejścia do europejskich instytucji, a w bocznych uliczkach – kluby i restauracje. Dzięba w dzień kursuje między biurami przy rue Belliard, wieczorami znika w jej odnogach. Nawiązuje kontakty. Poznaje ludzi, którzy lada chwila zrobią błyskotliwe kariery: Michała Krupińskiego i Mikołaja Budzanowskiego. Ten pierwszy wkrótce zostaje wiceministrem skarbu w rządzie PiS. Budzanowski – archeolog i asystent europosła PO Bogusława Sonika – dziś kieruje resortem skarbu. Dzięba w 2006 r. zakłada spółkę Beliard. – Beliard nigdy nie wykonał żadnego zlecenia dla PO, komitetu wyborczego PO, żadnego biura poselskiego, senatorskiego, europoselskiego – zapewnia Dzięba.
Rue Belliard to główna arteria Brukseli. Po obu stronach wejścia do europejskich instytucji, a w bocznych uliczkach – kluby i restauracje. Dzięba w dzień kursuje między biurami przy rue Belliard, wieczorami znika w jej odnogach. Nawiązuje kontakty. Poznaje ludzi, którzy lada chwila zrobią błyskotliwe kariery: Michała Krupińskiego i Mikołaja Budzanowskiego. Ten pierwszy wkrótce zostaje wiceministrem skarbu w rządzie PiS. Budzanowski – archeolog i asystent europosła PO Bogusława Sonika – dziś kieruje resortem skarbu. Dzięba w 2006 r. zakłada spółkę Beliard. – Beliard nigdy nie wykonał żadnego zlecenia dla PO, komitetu wyborczego PO, żadnego biura poselskiego, senatorskiego, europoselskiego – zapewnia Dzięba.
Firma wchodzi na rynek PR, działa ostro. Pracuje dla dużych klientów, prywatnych (IBM, Philip Morris) i państwowych (Enea, Energetyka Południe). Przez lata udziałowcami spółki bywają młodzi ludzie związani z PO. Dzięba zapewnia, że nigdy nie robili biznesów ze spółkami skarbu państwa: – Nie chcę, żeby dawni klienci ścigali mnie za ujawnianie klauzul umownych, ale za siebie mogę powiedzieć, że nie pracowałem ze spółkami skarbu. – Jak zdobywaliście pierwszych klientów? – Każdy klient to inna historia – ucina.
Koledzy z liceum
Jesień 2007 r. Platforma właśnie zdobyła władzę, trwa przejmowanie ministerstw i urzędów. Aleksander Grad, nowy minister skarbu, kompletuje ekipę. Schetyna podsuwa mu Dziębę. Grad się krzywi, ale Dzięba gra na czułej strunie. W czasie spotkania wspomina, że też pochodzi spod Zamościa: – Kończyłem to samo liceum co pan, panie ministrze! Dzięba wchodzi do gabinetu ministra skarbu. Z Beliarda się wycofuje, w spółce zastąpi go narzeczona. Przed złotymi dziećmi PO otwiera się lepsza przyszłość. Wreszcie kierownictwo ich dostrzega – pozwala zajmować się finansami w kampanii wyborczej 2005 r. Wawrzynowicz i Dzięba pojawiają się na boisku, „haratają w gałę” z Tuskiem i Schetyną. Jest dobrze. Targiński zostaje szefem gabinetu Schetyny, nowego szefa MSWiA.
Jesień 2007 r. Platforma właśnie zdobyła władzę, trwa przejmowanie ministerstw i urzędów. Aleksander Grad, nowy minister skarbu, kompletuje ekipę. Schetyna podsuwa mu Dziębę. Grad się krzywi, ale Dzięba gra na czułej strunie. W czasie spotkania wspomina, że też pochodzi spod Zamościa: – Kończyłem to samo liceum co pan, panie ministrze! Dzięba wchodzi do gabinetu ministra skarbu. Z Beliarda się wycofuje, w spółce zastąpi go narzeczona. Przed złotymi dziećmi PO otwiera się lepsza przyszłość. Wreszcie kierownictwo ich dostrzega – pozwala zajmować się finansami w kampanii wyborczej 2005 r. Wawrzynowicz i Dzięba pojawiają się na boisku, „haratają w gałę” z Tuskiem i Schetyną. Jest dobrze. Targiński zostaje szefem gabinetu Schetyny, nowego szefa MSWiA.
Dzięba pisze własną legendę. Jego koledzy wspominają: rozpowiada, że jest łącznikiem między ministerstwem a Kancelarią Premiera. Że Grad go słucha. Chwali się, że sprawdza życiorysy kandydatów na prezesów spółek: czy nie współpracowali z PiS, czy nie mają wyroków, czy nie będą kraść. Dzięba dzisiaj: – Mówią o mnie Pierwszy Kadrowy Skarbu. To kłamstwo. Nie takie kłamstwa już o sobie słyszałem. Targiński podtrzymuje legendę kadrową: – O Mikołaju Budzanowskim, który pochodzi z Krakowa, to myśmy powiedzieli naszym mocodawcom. Współpracownik Grada: – Dzięba myślał, że będzie kierował gabinetem politycznym. Usłyszał: „Najpierw skończ studia”.
Komisja pyta o złote dzieci
Jest dobrze, ale kiedy PO zaczyna rządy, niektóre złote dzieci już są nieźle poobijane. W 2006 r. „Newsweek” publikuje tekst, w którym oskarża Rosoła i Wawrzynowicza o wyprowadzanie z Platformy pieniędzy przez podstawionych ludzi – „słupy”. Śledztwo w tej sprawie zostanie umorzone, ale rozgłos szkodzi PO. – Wawrzynowicz z Rosołem wycofali się z pierwszej linii, przeszli na zaplecze Platformy – wspomina Targiński.
Za karę Rosół zostaje asystentem ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, Wawrzynowicz – przybocznym jego znajomego Piotra Nurowskiego, szefa PKOl. On trzyma się najdalej od polityki.
Jest dobrze, ale kiedy PO zaczyna rządy, niektóre złote dzieci już są nieźle poobijane. W 2006 r. „Newsweek” publikuje tekst, w którym oskarża Rosoła i Wawrzynowicza o wyprowadzanie z Platformy pieniędzy przez podstawionych ludzi – „słupy”. Śledztwo w tej sprawie zostanie umorzone, ale rozgłos szkodzi PO. – Wawrzynowicz z Rosołem wycofali się z pierwszej linii, przeszli na zaplecze Platformy – wspomina Targiński.
Za karę Rosół zostaje asystentem ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, Wawrzynowicz – przybocznym jego znajomego Piotra Nurowskiego, szefa PKOl. On trzyma się najdalej od polityki.
Ostatecznie Rosoła zmiecie afera hazardowa i przesłuchania przed komisją śledczą. To koniec złotych dzieci. W 2010 r., gdy komisja wypytuje Tuska o Rosoła, Wawrzynowicza, Targińskiego i Dziębę, żaden z nich nie piastuje już ani partyjnej, ani rządowej funkcji. Wszyscy odchodzą na własną prośbę. Dzięba gra w piłkę z premierem jeszcze jakiś czas po tym, jak przechodzi do biznesu.
Marcin Rosół znika. Wawrzynowicz zasiada w organach nadzorczych spółek powiązanych z Zygmuntem Solorzem-Żakiem. Targiński trafia do państwowego koncernu PGE. Politolog i model zostaje zastępcą dyrektora departamentu energetyki jądrowej. Bez konkursu. – Odszedłem, nie dogadałem się z prezesem – wspomina dzisiaj. – Miałem jeszcze kontakt z PERN, ale to też nie wyszło. Powiem panu: ze spółkami skarbu mam złe doświadczenia. To powinno być sprywatyzowane, sprzedane. Tam jest marazm i mało płacą. Mimo zgorzknienia Targiński zasiada do dziś w radzie nadzorczej gazowej spółki Gaskon. Jej udziałowcem jest PGNiG. Jest też prokurentem prywatnej spółki Bioelektra z branży energetycznej.
Nie został posprzątany
Dzięba też ma skłonności do energetyki. W ministerstwie zajmuje się układankami – forsowaniem kandydatów na prezesów i zwalczaniem wrogów. Najlepsze kontakty ma w Enei. Enea w czasie giełdowego debiutu współpracuje z firmą Umbrella Communications, zarejestrowaną w Nidzicy na narzeczoną Dzięby. Dziębę do dziś pamiętają pracownicy energetycznego koncernu PGE, któremu prezesował wtedy Tomasz Zadroga, kolega Marcina Rosoła. – Wchodzę do sekretariatu prezesa, a tam Marcin – opowiada były pracownik PGE, znajomy Dzięby i Rosoła. – Śmiał się, zagadywał asystentki. „Marcin, ty tutaj?”, „A tak. Do prezesa wpadłem”. Dzięba też przychodził. Raz powiedział mi jakoś tak dziwnie: „Jak chcesz dalej pracować, to bądź grzeczny”.
Dzięba też ma skłonności do energetyki. W ministerstwie zajmuje się układankami – forsowaniem kandydatów na prezesów i zwalczaniem wrogów. Najlepsze kontakty ma w Enei. Enea w czasie giełdowego debiutu współpracuje z firmą Umbrella Communications, zarejestrowaną w Nidzicy na narzeczoną Dzięby. Dziębę do dziś pamiętają pracownicy energetycznego koncernu PGE, któremu prezesował wtedy Tomasz Zadroga, kolega Marcina Rosoła. – Wchodzę do sekretariatu prezesa, a tam Marcin – opowiada były pracownik PGE, znajomy Dzięby i Rosoła. – Śmiał się, zagadywał asystentki. „Marcin, ty tutaj?”, „A tak. Do prezesa wpadłem”. Dzięba też przychodził. Raz powiedział mi jakoś tak dziwnie: „Jak chcesz dalej pracować, to bądź grzeczny”.
Dzięba odszedł z ministerstwa w 2009 r. Współpracownicy Grada mówią, że został wyrzucony za nachodzenie prezesów. Dlaczego więc do 2011 r. zasiadał w radach nadzorczych państwowych spółek z grupy PGE? Dzięba twierdzi, że sam zrezygnował. Współpracownik Tuska: – Gdyby pojawił się wokół niego smród, zostałby posprzątany w trzy sekundy. A nie został. Dowód? Jeszcze długo po swoim odejściu jeździł na piłkę z premierem. Gdy wybuchła afera hazardowa, taki Rosół od razu dostał telefon od życzliwych, żeby sobie odpoczął od treningów.
Surfer z Tarnawatki
– Po odejściu z ministerstwa Dzięba przeniósł się dwadzieścia metrów dalej, na ulicę Żurawią. W modnym lokalu 6/12 spędzał całe dnie – mówi pracownik gabinetu ministra skarbu. –Budzanowski widuje go czasem z okien służbowej limuzyny. Najczęściej w ogródku 6/12 lub Szpilki. Chyba uważa go za dziwoląga.
– Po odejściu z ministerstwa Dzięba przeniósł się dwadzieścia metrów dalej, na ulicę Żurawią. W modnym lokalu 6/12 spędzał całe dnie – mówi pracownik gabinetu ministra skarbu. –Budzanowski widuje go czasem z okien służbowej limuzyny. Najczęściej w ogródku 6/12 lub Szpilki. Chyba uważa go za dziwoląga.
Dzięba ma 33 lata i jest królem życia. – Plotki o moim majątku są legendarne – ubolewa. Mówi, że ma mieszkanie za milion (w kredycie), ponad dwieście tysięcy złotych w papierach wartościowych. W wolnym czasie deska i kitesurfing. Swojego range rovera („Model à la David Beckham, 500 koni pod maską” – opowiada jego przyjaciel) często parkuje przy placu Trzech Krzyży, w centrum lanserki. – Kim jest Michał Dzięba? – pytamy jego dawnego znajomego.
– Chłopakiem z podzamojskiej wsi Tarnawatka-Tartak. Mama pielęgniarka, tata hydraulik. Skromna rodzina. Do Warszawy przyjechał na studia niemal w jednej koszuli. Dziś nosi się po hipstersku, wygląda jak kalifornijski surfer, ale wtedy? Wysoki urzędnik MinisterstwaSkarbu Państwa: – Lubił się pokazać. Zarabialiśmy tu niewiele, a on wyskakiwał na spotkanie w butach od Diora za kilka tysięcy.
Były kontrahent spółki Beliard: – Michał jest jak marzenie senne pisowców z „Gazety Polskiej”. Archetyp młodego kolesia związanego z Platformą, który chodzi i robi na mieście interesy. Znajoma Dzięby: – Spotkałam go w 6/12 kilka miesięcy po odejściu z resortu. Elegancki, zdjął marynarkę i błysnął metką: „Szyta we Włoszech, na miarę, 15 tys. zł za nią zapłaciłem”.
Finansowo odżył. Albo – jak mówią inni – odjechał. Na mieście zaczęło się mówić, że Dziębie pieniądze zaszumiały w głowie. Były działacz młodzieżówki PO: – Liczba opowieści krążących na jego temat była niezwykła, prawie codziennie słyszało się coś nowego. Podobno w jedną noc wydał 6 tys. zł w jakimś klubie, podobno był na wakacjach w Kolumbii. Podobno. Ile z tego jest prawdą, nie mam pojęcia, ale wiem, że wielu ludzi prosiło go, żeby zwolnił.
Piotr Targiński: – To wszystko, co słyszę na temat Michała, wynika z zazdrości. O co? O majątek, o to, jak się ubiera. On ma taki styl, że podchodzi do każdego z otwartymi ramionami. A ludzie patrzą na niego przez pryzmat: ulica Żurawia, dobra bryka. Byliśmy przez kilka lat blisko decydentów, ale odeszliśmy i sobie radzimy. Może to kogoś męczy?
Czy coś na ciebie jest?
O tym, że Michał Dzięba jest taśmą Platformy, sam zainteresowany dowiedział się w połowie maja. Wtedy usłyszał na mieście, że ma wpływy. I że się na nie powołuje. Przykład? Wiosna 2012 r. Ktoś startuje w konkursie do zarządu państwowej spółki X, ale dziennikarze zamiast do X dzwonią do Dzięby: – Podobno jest pan najlepiej zorientowany w tej sprawie? Dzięba zaprzecza. Spotyka się z dziennikarzami. Słyszy od nich, że szybko się wzbogacił. I znów że powołuje się na wpływy. Podobno nagrał go prezes spółki, któremu Dzięba obiecuje pomóc. Wersji o taśmach jest sporo. Warszawski PR-owiec na dorobku: – Słyszałem 38 różnych wersji. Sprowadzają się do jednego: są taśmy na Platformę, a na taśmach Dzięba.
O tym, że Michał Dzięba jest taśmą Platformy, sam zainteresowany dowiedział się w połowie maja. Wtedy usłyszał na mieście, że ma wpływy. I że się na nie powołuje. Przykład? Wiosna 2012 r. Ktoś startuje w konkursie do zarządu państwowej spółki X, ale dziennikarze zamiast do X dzwonią do Dzięby: – Podobno jest pan najlepiej zorientowany w tej sprawie? Dzięba zaprzecza. Spotyka się z dziennikarzami. Słyszy od nich, że szybko się wzbogacił. I znów że powołuje się na wpływy. Podobno nagrał go prezes spółki, któremu Dzięba obiecuje pomóc. Wersji o taśmach jest sporo. Warszawski PR-owiec na dorobku: – Słyszałem 38 różnych wersji. Sprowadzają się do jednego: są taśmy na Platformę, a na taśmach Dzięba.
Dzięba relacjonuje, co przez ostatnie dwa miesiące usłyszał o sobie: że jest kadrowym Ministerstwa Skarbu Państwa. Że ma 9 mln zł majątku. Że chodzi od spółki do spółki i – powołując się na wpływy – załatwia biznesy. Koniec lipca. Po taśmach Serafina dziennikarze ekscytują się kadrami w państwowych spółkach. „Gazeta Wyborcza” cytuje anegdotę: młody działacz PO z gabinetu ministra skarbu ustawia kadry w spółkach. Gdy minister się dziwi, działacz odpowiada: „Masz z tym problem?”. Michał Dzięba: – Dwóch bliskich znajomych, którzy otarli się o rząd, jest przekonanych, że chodziło o mnie. A to nieprawda. Wysoki urzędnik MSP: – Wszyscy pomyśleliśmy, że chodzi o Dziębę. Kiedy próbujemy dowiedzieć się czegoś o taśmach Platformy, zaczynają dzwonić lobbyści, ministrowie i politycy: – Podobno piszecie o Dziębie? Wszyscy chcą się spotkać, żeby powiedzieć jedno: nie mają z Dziębą nic wspólnego.
Gra brutalnie chłopak
Interesujące: co najmniej kilkunastu warszawskich lobbystów i piarowców opowiada różnym dziennikarzom o Dziębie. Wtorek rano, rozmowa z pracownikiem firmy PR (elegancka koszula, na ręku czarna omega). – To jedna z najgrubszych historii na zapleczu rządów PO – wydyma usta Czarna Omega. – Dzięba uchodzi za człowieka związanego ze skarbem. Niektórzy menedżerowie podejmowali z nim rozmowy, żeby mieć dobre relacje z kimś, kto szepnie słówko w ich sprawie. Część menedżerów się go boi. Gra brutalnie chłopak, ostry jest. Czarna Omega zastrzega: wie to i owo, ale „nie robi” przy Dziębie. Na pożegnanie precyzuje: – O Dziębie zbiera informacje ktoś, kto pracuje dla spółki skarbu państwa. Nazwijmy ją X.
Interesujące: co najmniej kilkunastu warszawskich lobbystów i piarowców opowiada różnym dziennikarzom o Dziębie. Wtorek rano, rozmowa z pracownikiem firmy PR (elegancka koszula, na ręku czarna omega). – To jedna z najgrubszych historii na zapleczu rządów PO – wydyma usta Czarna Omega. – Dzięba uchodzi za człowieka związanego ze skarbem. Niektórzy menedżerowie podejmowali z nim rozmowy, żeby mieć dobre relacje z kimś, kto szepnie słówko w ich sprawie. Część menedżerów się go boi. Gra brutalnie chłopak, ostry jest. Czarna Omega zastrzega: wie to i owo, ale „nie robi” przy Dziębie. Na pożegnanie precyzuje: – O Dziębie zbiera informacje ktoś, kto pracuje dla spółki skarbu państwa. Nazwijmy ją X.
Ustalamy: dla X pracuje jedna z warszawskich firm piarowskich. Dzwonimy do jej właściciela (nazwijmy go – Złoty Patek). Jest jowialny: – Dzięba? Nie, nic nie wiem. Wysyłał do nas emisariusza, widocznie myślał, że mamy coś wspólnego z tymi plotkami. Ale ja naprawdę nie znam sprawy. Koniec rozmowy.
Tego samego dnia znajoma dziennikarka pokazuje nam notatkę, która krąży po kilku redakcjach. Na trzech stronach opowiada o tym, jakie intrygi knuto przeciw prezesowi spółki X. Cały akapit poświęcony jest Dziębie. – Podobno notatkę widział premier Tusk – słyszymy.
– Kto ją napisał? – Jak to kto? Agencja Złotego Patka! Czy o notatce Złotego Patka wie resort skarbu? Sprawdzamy: nie wie. Czy o taśmach, spółce X i Dziębie ktoś rozmawiał z ministrem skarbu? Nasze źródło w ministerstwie: – Nie. Kiedy przez kilka dni kontaktujemy się z Dziębą, jest przekonany, że wszystkie plotki o nim rozpuszcza agencja Złotego Patka. Potem zmienia zdanie. A Złoty Patek zaprzecza. Piotr Targiński: – Szyją mu buty. Wie pan dlaczego? Każdy wie, że się znają z Budzanowskim. A nie ma nic prostszego, jak przywalić w Dziębę, jeśli chce się przywalić w ministra.
Chcecie mnie uczynić sławnym?
Podsumujmy: taśm nikt nie słyszał. Czy istnieją? Znak zapytania. Co w takim razie wiadomo? Że Michał Dzięba, ich rzekomy bohater, jest dziś poważnym biznesmenem. Chce budować biogazownię. – Biomasówkę (spalanie biomasy) – poprawia nas. – Biogazowniami się brzydzę.
– We współpracy z państwowymi spółkami? – dopytujemy. – Jeden podmiot z mniejszościowym udziałem skarbu państwa ustami swojego prezesa wyrażał zainteresowanie, ale zanim się określił, musiałem odmówić. – A gdzie ta biomasówka miała stanąć? – Panowie, chcecie mnie uczynić sławnym i jeszcze zwinąć pomysł biznesowy?
Podsumujmy: taśm nikt nie słyszał. Czy istnieją? Znak zapytania. Co w takim razie wiadomo? Że Michał Dzięba, ich rzekomy bohater, jest dziś poważnym biznesmenem. Chce budować biogazownię. – Biomasówkę (spalanie biomasy) – poprawia nas. – Biogazowniami się brzydzę.
– We współpracy z państwowymi spółkami? – dopytujemy. – Jeden podmiot z mniejszościowym udziałem skarbu państwa ustami swojego prezesa wyrażał zainteresowanie, ale zanim się określił, musiałem odmówić. – A gdzie ta biomasówka miała stanąć? – Panowie, chcecie mnie uczynić sławnym i jeszcze zwinąć pomysł biznesowy?
Maciej Bogucki, rocznik 1986, „harata w gałę” z premierem. Mimo młodego wieku jest już członkiem rady nadzorczej spółki-córki Bumaru (wcześniej w spółce-córce PGNiG). Dobry znajomy Dzięby: – Z jednej strony nie dziwię się, że piszecie o Michale. To zdolny i inteligentny człowiek, jego historia może być interesująca. Ale z drugiej strony, to co w tym niezwykłego? Przecież tylu ludzi przyjeżdża ze wsi do Warszawy i robi kariery.
Newsweek, Michał Krzymowski, Wojciech Cieśla
5 komentarzy:
Ηi there! Thiѕ рost couldn't be written much better! Looking at this post reminds me of my previous roommate! He constantly kept talking about this. I will forward this information to him. Fairly certain he'll
have a gooԁ read. Τhanks for sharing!
My web site :: please click the following page
Hі there, just became alert to your blog through Googlе,
and found thаt it's really informative. I'm going tο watch οut fοr brussels.
I'll appreciate if you continue this in future. Lots of people will be benefited from your writing. Cheers!
Here is my web site: silk n Sensepil hair Removal
Hеllo to all, hοw is the whοle thіng, ӏ think every onе
is getting more fгom thіs ωeb pаgе, and youг
νieωs aге good in fаѵor of
new vіѕіtoгs.
Tаκe a look at my site V2 Cigs Reviews
This is verу inteгeѕting, You're a very skilled blogger. I've joineԁ your feed
and lοoκ forωаrԁ to seeking mοre οf your great
post. Αlsо, Ӏ have shared yοur wеb site іn
my social netwоrks!
Also viѕit my blog :: Sfgate.Com
I paу a νisit each ԁaу a fеw blogs аnd infоrmation sites to reаd сontеnt, however thіs web sіte provides fеаtuгe baѕed content.
Heге іѕ my website -
just click the up coming internet page
Prześlij komentarz