2012/07/26

Marszałek Struzik (PSL), jego współpracownicy i ich dzieci. Seul, Pekin, Ankara...


Jacek Śmietanko (syn Andrzeja Śmietanki z PSL) na placówce w Sztokholmie to nie jedyna postać w Wydziałach Promocji Handlu i Inwestycji nominowana po linii partyjno-rodzinnej. Na placówce w Seulu pracuje syn Waldemara Kulińskiego (prawa ręka marszałka Adama Struzika z PSL), a w Ankarze - były pracownik tegoż marszałka. Ile kosztuje budżet państwa utrzymanie 48 WPHiI na całym świecie?
Wydziały Promocji Handlu i Inwestycji (WPHiI), to placówki zagraniczne, które działają przy polskich ambasadach lub konsulatach. Nie podlegają jednak pod Ministerstwo Spraw Zagranicznych, tylko pod Ministerstwo Gospodarki, na czele którego stoi Waldemar Pawlak (PSL). I to ten resort decyduje o obsadzie wydziałów.

Ryszard Kwieciński z działu prasowego resortu gospodarki twierdzi, że kierowników i sekretarzy WPHiI wybranych w konkursie zatwierdza ostatecznie MSZ, jednak rzecznik resortu spraw zagranicznych Marcin Bosacki kategorycznie temu zaprzecza: - MSZ nie ma wpływu na obsadę WPHiI. Jest to w wyłącznych kompetencjach Ministerstwa Gospodarki. Co więcej, w naszych bazach danych nie ma historii pracy tych osób.
Zadaniem WPHiI jest "wsparcie polskich firm, w tym w szczególności małych i średnich przedsiębiorstw, w procesie ich internacjonalizacji". Czy wydziały dobrze się wywiązują z tego zadania?

- Tam lądują ludzie, którzy nie znają języków, nie znają się na handlu, nie mają praktyki, nie umieją się poruszać w świecie powiązań nieformalnych, nie mają wsparcia wywiadu ani białego, ani twardego, nie mają wsparcia dyplomatów - mówi portalowi Gazeta.pl Wojciech Warski z Business Center Club.

Nie tylko syn Śmietanki (PSL) siedzi na placówce zagranicznej

Pierwsze poważne wątpliwości personalne związane z WPHiI pojawiły się kilka dni temu jako odprysk afery z taśmą PSL. Szybko wyszło na jaw, że Jacek Śmietanko, syn głównego bohatera afery Andrzeja Śmietanki (PSL), prezesa spółki Elewarr kontrolowanej przez Agencję Rynku Rolnego, jest sekretarzem w Wydziale Promocji Handlu i Inwestycji w Sztokholmie.

Okazuje się, że nominacji po linii familijno-partyjnej jest więcej.

Na placówce w Seulu pracuje Michał Kuliński (sekretarz w WPHiI). Jego ojciec to Waldemar Kuliński, od wielu lat dyrektor urzędu marszałkowskiego na Mazowszu, najbliższy współpracownik marszałka Adama Struzika (PSL), uznawany za jego prawą rękę.

Kuliński junior trafił do Seulu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska - był tam dyrektorem wydziału edukacji ekologicznej. Stanowisko objął po ostrym starciu ludowców forsujących jego kandydaturę na dyrektora WFOŚ z działaczami Platformy, którzy nie chcieli dać mu wymaganej rekomendacji. Dlaczego? Widzieli w tym zwykły nepotyzm i kolesiostwo.

Po tym konflikcie koalicja PSL-PO w Urzędzie Marszałkowskim zawisła na włosku. Marszałek Adam Struzik z powodu zablokowania kandydatury Kulińskiego juniora miał zagrozić zwolnieniem urzędników z rekomendacji PO. Ostatecznie Platforma ustąpiła, godząc się na mniej prestiżowe stanowisko dla syna dyrektora urzędu marszałkowskiego.

Witold Prandota też lubi bywać w świecie

Postać Adama Struzika, PSL-owskiego marszałka województwa mazowieckiego, łączy się również z inną nominacją na placówkę zagraniczną.

Witold Prandota, obecnie I radca z WPHiI w Ankarze, najwyraźniej gustuje w zagranicznych przygodach, co umożliwia mu marszałek Struzik. Prandota rezydował już w Brukseli, jako dyrektor placówki zwanej Biuro Przedstawicielskie Woj. Mazowieckiego. Później był m.in. wiceszefem kancelarii Struzika, gdzie odpowiadał za promocję województwa. W tym charakterze wziął udział w wyjeździe marszałka do Korei Południowej w 2009 r., o którym było głośno w Warszawie ze względu na wysokie koszty wizyty.

Prandota trafił w końcu do WPHiI w Pekinie, gdzie - jak relacjonuje nam polski przedsiębiorca, prosząc o zachowanie anonimowości - nie najlepiej sprawdził się jako promotor polskiego biznesu. - Na początku spotkań i seminariów odczytywał po polsku z kartki przywitanie, bo angielskiego nie znał - mówi biznesmen. Według nieoficjalnych informacji Prandota, mający opinię konfliktowego, opuścił placówkę po spięciach z ambasadorem, który był zirytowany jego niekompetencją.

Nie wrócił jednak do kraju, tylko trafił na analogiczne stanowisko do Ankary.

Tymczasem wśród personelu kancelarii marszałka Struzika pojawiła się Aleksandra Prandota: publikuje notki na stronie internetowej samorządu województwa mazowieckiego, jest autorką zamieszczanych tam zdjęć. Zbieżność nazwisk - zapewne przypadkowa.

"Zawartość kadrową WPHiI trzeba zreformować drogą rewolucyjną"

Zdaniem Wojciecha Warskiego z BCC, WPHiI kompletnie nie nadają się do jakichkolwiek działań operacyjnych. - Nawet nie mają tego w zakresie obowiązków - tłumaczy i dodaje, że czasem młodzi ludzie wysłani na placówki nawet po znajomości angażują się w jakieś działania, ale robią to raczej "hobbystycznie".

- Drogą rewolucyjną trzeba zreformować zakres obowiązków, sposób działania i zawartość kadrową obecnych WPHiI - mówi.

W tej krytyce nie jest osamotniony. Małgorzata Starczewska-Krzysztofek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan, nazywa model funkcjonowania WPHiI "przedpotopowym". - To powinni być ludzie, którzy mają doświadczenie biznesowe, rozumieją biznes, rozumieją, co jest biznesowi potrzebne - ocenia.
Tymczasem - według dr. Warskiego - procedura rekrutacji na stanowiska w WPHiI pozostawia wiele do życzenia: - Tam pracują głównie nominaci po linii partyjnej. To różnego rodzaju synekury, dobór kadr nie jest doborem wymaganym przez współczesną sytuację gospodarczą.

Ile nas kosztują zagraniczne placówki Ministerstwa Gospodarki? Resort milczy

WPHiI działają w 48 miastach na całym świecie, z tego ponad połowa w Europie, ale też np. w Seulu, Pekinie, Kuala Lumpur, Szanghaju, Sao Paulo, Montrealu czy Buenos Aires.
Każda placówka zatrudnia od 2 do 8 osób, składa się zwykle z kierownika, sekretarza, radcy lub radców oraz pracowników administracyjnych.

Ile wynoszą ich zarobki, dział prasowy resortu gospodarki nie odpowiedział.

Dziennikarz portalu Gazeta.pl, na pytanie ile łącznie osób pracuje w wydziałach promocji na całym świecie, usłyszał od Departamentu Komunikacji Społecznej MG, żeby sobie sam policzył. [Spróbowaliśmy zatem policzyć i wyszło nam, że to ok. 200 osób].

Z kolei na kluczowe pytanie - wysłane trzy dni temu - ile pieniędzy idzie rocznie z budżetuMinisterstwa Gospodarki na utrzymanie wszystkich WPHiI, do dziś nie dostaliśmy odpowiedzi, mimo wielokrotnych monitów.

Nie wiadomo więc, ile nas, podatników, kosztuje utrzymanie na 48 placówkach na świecie rzeszy urzędników, których efekty działalności i kompetencje są wątpliwe.

W krajach UE takie wydziały są zbędne

Zdaniem i przedsiębiorców, i dyplomatów, z którymi rozmawialiśmy, utrzymywanie takich wydziałów w krajach Unii Europejskiej (ponad połowa wszystkich WPHiI) to wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo to rynek, na którym polski biznes sam sobie świetnie radzi (bliska odległość, łatwa komunikacja, podobne przepisy prawne).

Z kolei na innych rynkach, szczególnie azjatyckich, potrzebne są wysokie kwalifikacje i specjalistyczne kompetencje.

- Te wszystkie kraje inne niż UE rządzą się zupełnie innymi prawami, których polscy biurokraci nie rozumieją, nawet będąc na miejscu - mówi Wojciech Warski z BCC.
Damian Piwowarczyk, Gazeta.pl