2007/07/12

Kosecki ministrem sportu

Fragment wywiadu z Romanem Koseckim:
D: Po ewentualnym wyjściu Samoobrony z koalicji PiS będzie szukać większości w parlamencie. Jeden z tropów prowadzi do Romana Koseckiego. W zamian za poparcie dostanie on tekę ministra sportu... Słyszał pan o takim scenariuszu?
RK: Nie da się ukryć, że słyszałem.
D: I co pan na to?
RK: Zna mnie pan. Jestem człowiekiem konstruktywnym i tak naprawdę ponadpartyjnym. Nie jestem członkiem Platformy. Z jej listy wszedłem jedynie do parlamentu. W PiS jest wielu ludzi, których lubię i szanuję. Zresztą podobnie jak w kilku innych partiach. Podjąłbym się tego zadania, jeśli dostałbym konkretną ofertę. No i oczywiście jeżeli zgodę wyraziłby na to Donald Tusk. Dla mnie lojalność jest sprawą podstawową.
D: O tę zgodę nie będzie łatwo.
RK: Nie wiem, ja zawsze popierałem tych, których chciałem, choć nie wszystkim się to podobało. Wspierałem „Solidarność”, Lecha Wałęsę, kiedy grałem w milicyjnym, a później wojskowym klubie. Dostawałem po głowie za organizowanie duszpasterstwa w polskim sporcie, itd. Dla mnie najważniejsze są idee, sport, a nie nazwy partii.
D: Jak pan zareagował na dymisję ministra sportu Tomasza Lipca?
RK: Słusznie zrobił. Pamiętam, jak apelował do zarządu PZPN, aby podał się do dymisji, kiedy zatrzymano jednego z członków. Teraz sytuacja była analogiczna.
D: Lipiec próbował ostro zabrać się za czyszczenie polskiej piłki. Pan w roli ministra sportu byłby łagodniejszy?
RK: Kiedy powstało CBA, zapytałem jej szefa, czy będzie zajmować się korupcją w sporcie. Odpowiedział, że tak. Pole do popisu biuro dopiero będzie miało, bo przecież Euro 2012 to gigantyczne pieniądze i wielka gratka dla oszustów. Jako Minister sportu oczekiwałbym ścisłej współpracy z CBA, a także MSW, MEN. Oprócz czyszczenia zajmowałbym się też organizacją polskiego sportu. W tym jestem dobry, do tego mam zapał.

"Dziennik" z 12 lipca 2007

Brak komentarzy: