To nie było dobre przemówienie premiera. Zbyt długie, nasycone tysiącami informacji, jakby Donald Tusk chciał się nimi osłonić jak tarczą przed kłopotliwymi pytaniami o konkretne osiągnięcia i kalendarz realizacji priorytetów rządu.
Szczegóły są przydatne, jeśli coś wyjaśniają. Ale im więcej ich było w przemówieniu, tym więcej rodziły znaków zapytania. Na przykład - premier powtórzył, że jego rząd będzie ograniczał liczbę przepisów, ale nie powiedział, jak chce tego dokonać bez zmian ustaw. A na razie wielu głosowań w Sejmie nie było.
Wymienił jako sukces projekty przygotowane przez ministra sprawiedliwości, ale nie dowiedzieliśmy się, czy aktualny jest pomysł przywrócenia instytucji sędziów śledczych, a jeśli tak, to kiedy odczujemy efekty ich pracy. Dowiedzieliśmy się, że rząd już wie, dlaczego dotychczas nie udawało się budować autostrad, ale nie usłyszeliśmy, czy i kiedy te przeszkody zostaną usunięte. Niespodzianką było stwierdzenie, że Polska energetyka nie będzie odchodzić od węgla. Czy da się to pogodzić z ekologicznymi wymogami Unii, a także spadkiem wydobycia węgla kamiennego na Śląsku?
Szczegółowe informacje, którymi zasypywał nas premier nie były konkretami, ale raczej sygnałem, że wcześniej przedstawiony program wciąż jest aktualny. Choć w niektórych punktach już nie jest. Z podatku liniowego premier wycofał się rakiem - mówiąc, że dziś nie może tego odpowiedzialnie obiecać. Ale jeszcze przed kilkoma tygodniami politycy PO obiecywali wprowadzenie "linii" już w roku 2010. Kiedy zmienili zdanie? Gdy premier mówił o konkretnych osiągnięciach, wymieniał sprawy drobne, choć ważne - na przykład przyznanie rent poszkodowanym w wypadkach grudniowych.
Przemówienie premiera nie przekonało mnie, że rząd, gdy miodowe miesiące dawno minęły, weźmie się do bardziej energicznej pracy. Choć nie wykluczam, że Tusk, jak to już kilka razy bywało, mile nas zaskoczy.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Autor: Witold Gadomski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz