Platforma Obywatelska ma poważne zastrzeżenia do pracy Jacka Wojciechowicza, wiceprezydenta, odpowiedzialnego w stołecznym ratuszu za drogi i inwestycje. PO zarzuca mu, że wśród jego znajomych są osoby, którymi interesowała się prokuratura oraz że przetargi, które nadzorował mogły być ustawione. – Jestem w szoku. Dobrze, że mi o tym powiedzieliście – mówi zaskoczony wiceprezydent.
Te wakacje będą niespokojne dla wiceprezydenta Warszawy, Jacka Wojciechowicza (PO). Nie dość, że podczas urlopu prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz ma na głowie cały urząd, teraz musi martwić się o własny fotel. Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, wysoko postawieni członkowie Platformy Obywatelskiej prześwietlają przeszłość wiceprezydenta. Jak mówią nieoficjalnie, jego działania budzą wiele kontrowersji. Poza tym twierdzą, że utrzymuje kontakty z osobami, którymi interesowała się prokuratura. - Albo jest pechowcem i co rusz wpada w podejrzane towarzystwo, albo jest ślepy i nie widzi, że wokół dzieje się coś złego. W obu przypadkach nie powinien zajmować obecnej funkcji - komentują nasi rozmówcy.
Był już na celowniku
Jacek Wojciechowicz był już na celowniku poprzedniego prezydenta miasta, Lecha Kaczyńskiego. Nazwisko obecnego wiceprezydenta pojawiało się przy okazji afery związanej z wykupem gruntów pod Trasę Siekierkowską w Wawrze. Wyszło na jaw, że ówczesny burmistrz dzielnicy, Dariusz Godlewski, zaniedbał wykup działek pod tę inwestycję i wielokrotnie zdrożały, gdy miasto przystąpiło do budowy trasy. Warszawa straciła na tym miliony złotych. Sprawa oparła się o prokuraturę, ale została umorzona. W kręgu podejrzeń znalazł się również Wojciechowicz jako zastępca Godlewskiego. Co prawda zarzutów mu nie postawiono, ale nieufność pozostała.Podsyciła ją sytuacja z 2004 roku. Wojciechowicz wszedł wtedy do Sejmu na miejsce Zbigniewa Chrzanowskiego z PO, który zrzekł się mandatu. Wcześniej zajmował stanowisko wiceburmistrza Wesołej. Obiecał kolegom partyjnym, że zrezygnuje z funkcji, gdy wejdzie do parlamentu. Nie zrobił tego i rządził dzielnicą do końca kadencji.
Urzędnik z krwi i kości...
Jednak Julia Pitera, posłanka PO rekomendowała go na stanowisko wiceprezydenta Warszawy. – Poleciłam go jako urzędnika z krwi i kości – wspomina. Czy dziś zrobiłaby pani to samo? – pytamy. – Dochodzą do mnie niepokojące sygnały na jego temat – ucina posłanka.Wojciechowicz objął stanowisko zaledwie osiem miesięcy temu, a już z kilku decyzji powinien się wytłumaczyć. Między innymi – dlaczego naciskał na zmianę planów zagospodarowania przestrzennego w Parku pod Skocznią, co skutkowałoby zalegalizowaniem samowoli budowlanej przy ul. Płyćwiańskiej, której dopuściła się Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa. – To kuriozalne zachowanie – denerwują się nasi rozmówcy z PO. – Na zmianie planów skorzystałby wyłącznie deweloper. Nawet mieszkańcy tamtych okolic, co się rzadko zdarza, nie oprotestowywali planów, bo im się podobały.
Wbrew logice?
Wątpliwości budzą też nadzorowane przez Wojciechowicza przetargi na projekty mostów Krasińskiego i Północnego. Niemiecka firma Schüssler Düsseldorfprzegrała przetarg na projekt pierwszego z mostów, choć złożyła najtańszą ofertę. Wbrew logice, nie odwoływała się od tej decyzji, a dwa tygodnie później wygrała kolejny przetarg na projekt Północnego. Prasa spekulowała, że jest związek między tymi dwoma wydarzeniami, jednak Wojciechowicz przekonywał, że to absurd. Absurdem nazywa również spekulacje na temat jego odwołania. - Jestem w szoku. Dobrze, że mi pani o tym powiedziała - dziękował.
Czy Wojciechowicz utrzyma się na stanowisku, rozstrzygnie się prawdopodobnie we wrześniu. Z urlopu wraca wtedy Hanna Gronkiewicz i zbiera się Rada Warszawy.
Aleksandra Paulska, Ewelina Cyranowska, Polskapresse
Źródło: www.wiadomosci24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz