2010/01/28

Rosół - nielubiany kolega z PO

Na jednego z głównych bohaterów afery hazardowej wyrasta nie tylko Mirosław Drzewiecki, ale i jego asystent Marcin Rosół. Choć sam miał mały wpływ na prace legislacyjne, to działał jako pośrednik między politykami i biznesmenami od hazardu: biegał, umawiał, instruował.


To Rosół miał 26 czerwca wysłać wiceministrowi skarbu Adamowi Leszkiewiczowi CV Magdaleny Sobiesiak z informacją, że to osoba, "którą Ministerstwo Sportu rekomenduje do zarządu Totalizatora Sportowego".
W połowie sierpnia przypomniał Sobiesiakowi, że jego córka musi zbyć udziały w firmie Golden Play, bo "źle by wyglądało, gdyby weszła do zarządu Totalizatora Sportowego, będąc jednocześnie udziałowcem spółki, która jest konkurencją dla Totalizatora". Tydzień później spotkał się z Magdą Sobiesiak w osławionym już Pędzącym Króliku. O czym rozmawiali, nie wiadomo. Ale wiele wskazuje na to, że Rosół mógł powiedzieć kobiecie o akcji CBA, dzień później wycofał jej zgłoszenie do konkursu.

W listopadzie ubiegłego roku wyszło też na jaw, że asystent ministra spędził urlop w ośrodku Sobiesiaka. Rosół nie był w stanie przedstawić dowodu zapłaty za pobyt w pensjonacie Vital & Spa Resort Szarotka.
Choć nie ma jeszcze wyznaczonego terminu przesłuchania, Rosół na pewno stawi się przed komisją i będzie się tłumaczył ze swoich kontaktów z ludźmi od hazardu. - Mam do tego świadka kilka pytań - nie ukrywa Bartosz Arłukowicz, członek komisji, która ma wyjaśnić kulisy afery hazardowej. Jakich? Tego na razie nie chce zdradzić.
Ale politycy PO, a przynajmniej ich spora część, nie mogą się tego przesłuchania doczekać. - Rosół to facet bardzo słaby psychicznie. Łatwo go zirytować, wyprowadzić z równowagi, więc na komisji może być kabaret - cieszy się jeden z nich.

Bo asystent Drzewieckiego nie jest lubiany przez kolegów z PO, zwłaszcza tych z terenu. - Chodził jak paw. Od kiedy wkradł się w łaski Schetyny i Tuska, woda sodowa uderzyła mu do głowy. Wydawało mu się, że jest bardzo ważny - opowiada jeden z nich.

Marcin Rosół, zaledwie 32-latek, przyjechał z Zabrza na studia do Warszawy. - Udzielał się w Młodych Demokratach, i to oni polecili go do biura sejmowego. Tam szybko wszedł w łaski Schetyny - opowiada nam jeden z polityków PO.

Dyskretny, oddany, godny zaufania: szybko stał się asystentem i prawą ręką tego wpływowego polityka Platformy. - Odwalał za niego czarną robotę, bo Schetyna robił wielką politykę, a do tego lubił zobaczyć mecz i napić się dobrego wina - mówi jeden z naszych rozmówców. Rosół często w imieniu szefa jeździł w teren i rozmawiał z lokalnymi działaczami. Wielu z nich, doświadczonych i starszych, traktował niegrzecznie. - Nabrał też nawyków Schetyny: tym, którzy byli mu potrzebni, nieba by uchylił, nieprzydatnych miał za nic - opowiada osoba z kręgu PO.

A Rosół to ponoć człowiek chorobliwie ambitny. - Z naciskiem na chorobliwie - twierdzi Jan Artymowski, kiedyś także działacz Młodych Demokratów, a dziś polityk SD. Rosół przez pewien czas był nawet asystentem Tuska. Polecił go sam Schetyna, by - jak mówią - wiedzieć, co dzieje się w otoczeniu przyszłego premiera.
W latach 2004 i 2005 ambitny asystent polityków Platformy był pełnomocnikiem finansowym PO podczas kampanii wyborczych. Po wyborach w 2005 r. został dyrektorem klubu parlamentarnego PO w Sejmie. I wtedy Marcin Rosół trafił na pierwsze strony gazet.

Jerzy Jachowicz, wtedy dziennikarz "Newsweeka", opisał nadzorowany przez Rosoła proceder wyprowadzania pieniędzy przeznaczonych na kampanię do prywatnych kieszeni za pomocą tzw. słupów.

Rosół musiał usunąć się w cień, zawieszono go w prawach członka PO, ale w zamian dostał ciepłą posadę w Agencji Rozwoju Mazowsza. Nie stracił jednak pewności siebie. Jeden z polityków PO opowiada nam, jak to spotkał się w tym czasie z Rosołem i podczas wymiany wizytówek ten wyciągnął swoją, skreślił na niej "członek zarządu" i napisał długopisem "wiceprezes". - Widocznie nie zdążyli mu zmienić - śmieje się nasz rozmówca.

Rosół wyszedł z cienia, kiedy Platforma doszła do władzy w 2007 r., a prokuratura, która prowadziła sprawę przeciwko niemu, postanowiła ją umorzyć. Wtedy Marcin Rosół został szefem gabinetu Drzewieckiego. Zdaniem polityków PO Rosół wie wiele o finansach partii i zna jej tajemnice. Dlatego dotąd mógł zawsze mógł liczyć na parasol ochronny. Jak będzie teraz?

Dziś Rosół pilnie przygotowuje się do przesłuchań przed komisją. Nie może dać się wyprowadzić z równowagi, a członkowie komisji na pewno będą chcieli wiedzieć, dlaczego tak usilnie załatwiał pracę córce biznesmena Sobiesiaka.
Polska the Times
Dorota Kowalska

Brak komentarzy: