2010/01/21

Kariera platformerskiego człowieka cienia

Kiedyś był pełnomocnikiem finansowym Platformy, dzisiaj - chcąc, a zapewne nie chcąc - występuje w roli głównego bohatera spotkania w kawiarni Pędzący królik.

To właśnie Marcin Rosół, asystent Mirosława Drzewieckiego, a wcześniej również Grzegorza Schetyny i samego Donalda Tuska, wyrasta na kluczowego świadka w aferze hazardowej. Bo to on - wedle słów byłego szefa CBA - mógł być ostatnim ogniwem przecieku z kancelarii premiera. I to właśnie na jego przesłuchanie czekam z największą niecierpliwością.

Nie tylko po to, by usłyszeć odpowiedź na pytanie, dlaczego w takim pośpiechu wycofywał kandydaturę Magdaleny Sobiesiak z Totalizatora Sportowego. Czekam w napięciu, aby Marcin Rosół mógł nam wszystkim, a zwłaszcza rówieśnikom, "sprzedać" przepis na zrobienie tak błyskotliwej kariery
Być powiernikiem tajemnic liderów, zostać dyrektorem klubu parlamentarnego w takim wieku (a jest mężczyzną tuż po trzydziestce) to nie lada wyczyn. I, jak się domyślam, źródło zgryzoty niejednego zazdrośnika. Równie, a może jeszcze bardziej interesujące jest to, jak wspaniale poradził sobie z przeszkodami, które rzucał mu pod nogi los.
Zwłaszcza z oskarżeniem o nielegalne wyprowadzanie partyjnych pieniędzy, za co został nawet zawieszony w prawach członka PO. Kwarantanna była bolesna, ale krótka i szybko powrócił na partyjne łono.
Owszem, prokuratura śledztwo w tej sprawie umorzyła, jednak proces z "Newsweekiem", który zarzucił mu "dojenie Platformy", przegrał. Jako człowiek cienia Marcin Rosół sprawdzał się doskonale.
Czy równie dobrze wypadnie w świetle jupiterów? Wszystko w rękach "siedmiu wspaniałych" z komisji śledczych. A ci, choć wolno, to jednak się rozkręcają.
POLSKA
Bogdan Rymanowski

Brak komentarzy: