Katowice (PAP) - Zarząd jednego z największych kół Platformy Obywatelskiej na Śląsku - w Gliwicach - zarzuca szefowi partii w regionie, posłowi Tomaszowi Tomczykiewiczowi, "kolesiostwo" przy tworzeniu list wyborczych. Nie znaleźli się na nich prezydent Gliwic i współzałożyciel PO na Śląsku Zygmunt Frankiewicz oraz posłanka Ewa Więckowska.
"Działania takie są bulwersujące i niezrozumiałe. Łamią elementarne zasady demokracji wewnątrz partii, mimo że szermuje się tymi hasłami na zewnątrz" - napisał w czwartkowym oświadczeniu szef gliwickiego koła PO Kajetan Gornig.
Jak podkreślił, "Zygmunt Frankiewicz został wskazany jako kandydat nr 1 na liście w naszym okręgu przez gliwicką strukturę PO". "Działania te są absolutnie sprzeczne z zewnętrznymi deklaracjami" - ocenił Gornig.
Do chwili nadania tej depeszy PAP nie udało się skontaktować z Tomczykiewiczem.
W środę regionalny zarząd PO na Śląsku zatwierdzał projekty list wyborczych. Nie znalazł się na nich ani proponowany przez gliwicką organizację Frankiewicz (wiceszef śląskiej PO), ani posłanka Więckowska. "Zafunkcjonowało coś, co nazywa się +kolesiostwem+ - wszyscy, którzy nie są powiązani towarzysko z przewodniczącym regionu, stracili miejsca na listach wyborczych" - podkreślił Gornig.
Według niego, nieumieszczenie na listach wyborczych Zygmunta Frankiewicza i Ewy Więckowskiej spotka się áz niezrozumieniem wśród elektoratu i wspierających PO samorządowców, a działanie takie szkodzi Platformie.
Zgodnie z decyzjami władz regionalnych - jak powiedziała PAP rzeczniczka śląskiej PO, Martyna Starc - gliwicką listę PO ma otwierać obecny poseł, b. wicewojewoda śląski Andrzej Gałażewski, za nim jest posłanka Krystyna Szumilas. Na liście znajdzie także b. prezes Najwyższej Izby Kontroli Mirosław Sekuła.
Frankiewicz, od 14 lat pełniący funkcję prezydenta Gliwic, należy do najbardziej znanych samorządowców w regionie. Jest m.in. przewodniczącym Śląskiego Związku Gmin i Powiatów. Wielokrotnie był namawiany przez różne środowiska do startu w wyborach parlamentarnych, dotychczas jednak zawsze odmawiał, tłumacząc, że chce kontynuować pracę w samorządzie.
Wiosną tego roku Frankiewicz miał być współorganizatorem konferencji ideowej PO w Pławniowicach k. Gliwic, której organizacja nie była konsultowana z władzami partii. Ze względu na skład zaproszonych gości (m.in. Jan Rokita, Andrzej Olechowski), część polityków i komentatorów sceny politycznej oceniała spotkanie jako prowadzące do potencjalnego rozłamu w partii, choć organizatorzy temu zaprzeczali.
Konferencja ostatecznie nie doszła do skutku. Frankiewicz został na krótko zawieszony w prawach członka PO, a inny organizator spotkania - marszałek woj. śląskiego Janusz Moszyński (wcześniej przez wiele lat zastępca Frankiewicza w gliwickim magistracie) - ostatecznie sam odszedł z partii, popadając w kolejny konflikt z jej władzami regionalnymi.
Władze regionalne PO cofnęły Moszyńskiemu rekomendację do pełnienia funkcji marszałka i wnioskowały o usunięcie go z partii. Platforma jak dotąd nie ma jednak wystarczającej ilości głosów w Sejmiku Woj. Śląskiego, aby odwołać Moszyńskiego z funkcji marszałka. Wkrótce ma podjąć kolejną próbę.
Moszyński powołał w sejmiku własny klub - Samorządową Inicjatywę Obywatelską (SIO) - oraz stowarzyszenie samorządowców pod ta samą nazwą. Pod deklaracją programową stowarzyszenia podpisali się m.in. prezydenci Katowic i Rybnika. Frankiewicz uczestniczył w spotkaniu założycielskim SIO, ale jako członek PO deklaracji nie podpisał.
"Działania takie są bulwersujące i niezrozumiałe. Łamią elementarne zasady demokracji wewnątrz partii, mimo że szermuje się tymi hasłami na zewnątrz" - napisał w czwartkowym oświadczeniu szef gliwickiego koła PO Kajetan Gornig.
Jak podkreślił, "Zygmunt Frankiewicz został wskazany jako kandydat nr 1 na liście w naszym okręgu przez gliwicką strukturę PO". "Działania te są absolutnie sprzeczne z zewnętrznymi deklaracjami" - ocenił Gornig.
Do chwili nadania tej depeszy PAP nie udało się skontaktować z Tomczykiewiczem.
W środę regionalny zarząd PO na Śląsku zatwierdzał projekty list wyborczych. Nie znalazł się na nich ani proponowany przez gliwicką organizację Frankiewicz (wiceszef śląskiej PO), ani posłanka Więckowska. "Zafunkcjonowało coś, co nazywa się +kolesiostwem+ - wszyscy, którzy nie są powiązani towarzysko z przewodniczącym regionu, stracili miejsca na listach wyborczych" - podkreślił Gornig.
Według niego, nieumieszczenie na listach wyborczych Zygmunta Frankiewicza i Ewy Więckowskiej spotka się áz niezrozumieniem wśród elektoratu i wspierających PO samorządowców, a działanie takie szkodzi Platformie.
Zgodnie z decyzjami władz regionalnych - jak powiedziała PAP rzeczniczka śląskiej PO, Martyna Starc - gliwicką listę PO ma otwierać obecny poseł, b. wicewojewoda śląski Andrzej Gałażewski, za nim jest posłanka Krystyna Szumilas. Na liście znajdzie także b. prezes Najwyższej Izby Kontroli Mirosław Sekuła.
Frankiewicz, od 14 lat pełniący funkcję prezydenta Gliwic, należy do najbardziej znanych samorządowców w regionie. Jest m.in. przewodniczącym Śląskiego Związku Gmin i Powiatów. Wielokrotnie był namawiany przez różne środowiska do startu w wyborach parlamentarnych, dotychczas jednak zawsze odmawiał, tłumacząc, że chce kontynuować pracę w samorządzie.
Wiosną tego roku Frankiewicz miał być współorganizatorem konferencji ideowej PO w Pławniowicach k. Gliwic, której organizacja nie była konsultowana z władzami partii. Ze względu na skład zaproszonych gości (m.in. Jan Rokita, Andrzej Olechowski), część polityków i komentatorów sceny politycznej oceniała spotkanie jako prowadzące do potencjalnego rozłamu w partii, choć organizatorzy temu zaprzeczali.
Konferencja ostatecznie nie doszła do skutku. Frankiewicz został na krótko zawieszony w prawach członka PO, a inny organizator spotkania - marszałek woj. śląskiego Janusz Moszyński (wcześniej przez wiele lat zastępca Frankiewicza w gliwickim magistracie) - ostatecznie sam odszedł z partii, popadając w kolejny konflikt z jej władzami regionalnymi.
Władze regionalne PO cofnęły Moszyńskiemu rekomendację do pełnienia funkcji marszałka i wnioskowały o usunięcie go z partii. Platforma jak dotąd nie ma jednak wystarczającej ilości głosów w Sejmiku Woj. Śląskiego, aby odwołać Moszyńskiego z funkcji marszałka. Wkrótce ma podjąć kolejną próbę.
Moszyński powołał w sejmiku własny klub - Samorządową Inicjatywę Obywatelską (SIO) - oraz stowarzyszenie samorządowców pod ta samą nazwą. Pod deklaracją programową stowarzyszenia podpisali się m.in. prezydenci Katowic i Rybnika. Frankiewicz uczestniczył w spotkaniu założycielskim SIO, ale jako członek PO deklaracji nie podpisał.
Źródło: PAP
2 komentarze:
Z dzisiejszego (17.09.2007) Dziennika:
Kiedy do głosu dorwie się dżentelmen obiecujący dożywotni zasiłek dla bezrobotnych, zniesienie wiz do USA i wakacje w Saint-Tropez dla każdego, reagujemy wyłączeniem telewizora lub przełączeniem na
telezakupy, gdzie prokurator Kaczmarek sprzedaje zestawy
antypodsłuchowe.
Co innego, kiedy przemawiają szykujący się do przejęcia władzy
eksperci opozycji. Ich trzeba słuchać nawet uważniej niż partii
rządzącej, bo ta już pokazała, co potrafi (a wiemy, że potrafi).
Kierowany tą zasadą, obejrzałem konferencję posłów Grada i
Szejnfelda z PO. Panowie obiecali, że jak tylko wygrają, to na
pierwsze posiedzenie Sejmu przygotują ustawę wprowadzającą konkursy na stanowiska w spółkach państwowych i odsuwającą polityków od żłoba. „Skończymy z tym raz na zawsze" - przyrzekł solennie
Aleksander Grad i ja sobie to nazwisko notuję.
Oprócz pytania, dlaczego nie wprowadzili takiego projektu już teraz, by choć spróbować pozbawić PiS „politycznych synekur", ciśnie się na usta wątpliwość druga, ważniejsza: dlaczego tych zasad nie wprowadzili w rządzonych przez siebie województwach i miastach?
Kilka przykładów z prasy. Oto PO odzyskała szefów ośrodków ruchu
drogowego w całym województwie. W Warszawie i okolicy całymi
rodzinami obsadzili kilkaset posad. Szef urzędu pracy, pan Zając, zrobił kierowniczką w Radomiu panią Wędzonkę. Pani Wędzonka na niczym się nie zna, ale za to pan Wędzonka jest działaczem PO. Inny fachura z tej partii wylądował jako szef lotniska w Modlinie. Nie żeby coś o nim wiedział, ale podobno widział kiedyś samolot. I to z
bliska.
I przykład ostatni. Instytucja zajmująca się rozdzielaniem unijnej kasy dla Mazowsza. Szefem został działacz PO z Szydłowca, znajomy posłanki Kopacz. W urzędzie zorganizował, a jakże, konkursy.
Zwyciężyli w nich radny Wróbel (PO), radny Suliborski (PO) tudzież radny Rolnik (PO). Procedury były zabójcza - Złożyłem papiery, porozmawiałem z dyrektorem i wygrałem konkurs - opisuje swą drogę przez mękę kierownik Rolnik, Pytałem o to w wywiadzie Grzegorza Schetynę. Dostałem potem e-maila od czytelniczki, która również
ubiegała się o posadę w tej instytucji. Kompetencją dwa języki, cztery lata doświadczenia. „Okazało się to niewystarczające nawet do
zaproszenia na rozmowę. Myślałam, że kwalifikacje pozostałych
kandydatów musiały być po prostu powalające" - napisała. I były,
pani Jolu, i były! Nie wierzy pani? Niech pani spyta posłów Grada i Szejnfelda.
Swoją drogą, pożyteczna rzecz te samorządy. Dzięki nim już teraz
możemy zweryfikować obietnice kandydatów na ministerialne posady. I wychodzi szydło z Szydłowca.
autor: Robert Mazurek
visit site f3s52y3q13 replica bags buy online replica bags china replica bags south africa read this article c1i01r4y61 replica bags vuitton published here x8p30w3r37 louis vuitton replica handbags replica bags blog
Prześlij komentarz