2011/02/08

Szprendałowicz podejrzany, zarzuty odpiera

Radny Piotr Szprendałowicz ma dwa zarzuty - według prokuratury w 2009 r. przy składaniu wniosku o pozwolenie na broń myśliwską i deklaracji wstąpienia do Polskiego Związku Łowieckiego posłużył się dokumentem zawierającym nieprawdę. Wynikało z niego, że zdawał sprawdzian strzelecki, a śledczy ustalili, że nie.
Zarzuty przedstawiono Szprendałowiczowi we wtorek w Chełmie w zamiejscowym ośrodku lubelskiej prokuratury okręgowej. Jest podejrzany, że zarówno przy składaniu deklaracji członkowskiej do PZŁ, jak i we wniosku do komendanta mazowieckiego policji o pozwolenie na broń myśliwską posłużył się zaświadczeniem o "uzyskaniu podstawowych uprawnień do wykonywania polowania", które zawierało nieprawdę, że zdał egzamin strzelecki. Według prokuratury Szprendałowicz nie uczestniczył w części strzeleckiej egzaminu, a na podstawie zaświadczenia o pozytywnym wyniku sprawdzianu otrzymał pozwolenie na fuzję i przyjęto go do PZŁ.

Szprendałowicz się nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień. W lipcu ub.r., gdy już było wiadomo, że prokuratura bada tę sprawę, zapewniał "Gazetę": - Egzaminy pisemny i ustny zdawałem, strzelałem na strzelnicy, i to bardzo dobrze. Na tej podstawie dostałem pozwolenie na broń.
Jak poinformował nas Zbigniew Betka, szef prokuratury w Chełmie, podejrzanemu grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub więzienia do dwóch lat.

Zarzut poświadczenia nieprawdy w zaświadczeniu Szprendałowicza przedstawiono w poniedziałek przewodniczącemu komisji egzaminacyjnej i jednocześnie szefowi radomskiego oddziału PZŁ Wojciechowi Sz. Według prokuratury Wojciech Sz. wiedział, że Szprendałowicz nie uczestniczył w egzaminie ze strzelania i że dokument zawierający nieprawdę będzie podstawą do przyjęcia go w poczet członków związku łowieckiego i wydania mu pozwolenia na broń myśliwską. Prezesowi radomskiego oddziału PZŁ grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Także on się nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień.
Szprendałowicz był podczas ubiegłej kadencji członkiem zarządu Mazowsza. Kandydował też z ramienia Platformy Obywatelskiej na prezydenta Radomia w ubiegłorocznych wyborach. Przegrał z kandydatem PiS, ale został radnym. Jeszcze w kampanii wyborczej mówiło się, że większe szanse na prezydenturę miałby ktoś inny, ale to kandydaturę Szprendałowicza forsowała minister zdrowia Ewa Kopacz.

Już w poniedziałek wieczorem, zanim Szprendałowicz usłyszał zarzuty, zawiadomił media, że zawiesza członkostwo w PO, a także występuje z klubu radnych tej partii.

Na zwołanej we wtorek po południu konferencji prasowej Szprendałowicz twierdził, że zdawał wszystkie części egzaminu, choć ze względu na obowiązki członka zarządu województwa ostatnią część nie ze swoją grupą. Przez to błędnie wpisano datę egzaminu na potwierdzającym go świadectwie.

- Zeznając przed prokuratorem, wiele osób potwierdziło, że zdawałem egzamin - mówił. Dodał, że wniósł wszystkie opłaty, uczestniczył w całym trwającym kilkanaście miesięcy szkoleniu i stażu.

Według Szprendałowicza sprawa ma podłoże polityczne. - Czy termin wszczęcia postępowania w maju 2010 r. przed wyborami na prezydenta kraju i w chwili, gdy ja byłem już zatwierdzony jako kandydat na prezydenta Radomia, to przypadek? - pytał. - Czy przypadkowo sprawą zajęło się CBA, choć nie było w niej wątku korupcyjnego?

Radny podkreślał, że chce, by sprawa była transparentna, liczy na jej szybkie rozwiązanie w sądzie. A czasu ma niedużo, bo zgodnie ze statutem PO członkostwo można zawiesić na trzy miesiące. Jeśli w tym czasie przyczyna zawieszenia ustanie, to osoba znów może być pełnoprawnym członkiem partii. Jeśli nie, zostaje skreślona.

- Swoją polityczną przyszłość wiążę z Platformą, choć w poniedziałek, tuż po opublikowaniu przez portal "Gazety" mojego oświadczenia, dostałem propozycję przejścia do innej partii. Nie przyjąłem jej - mówił. Dziennikarzom nie chciał zdradzić, kto złożył mu taką propozycję.
Magdalena Ciepielak, Katarzyna Ludwińska, Gazeta Wyborcza Radom

Brak komentarzy: