Szefa ursynowskiej rady Michała Matejkę (PO) opozycja próbowała odwołać już trzy razy. Bez skutku. Teraz ma nadzieję, że miejsca w radzie pozbawi na go na dobre wynik procesu o pomówienie lidera największego opozycyjnego klubu Nasz Ursynów.
Dla ursynowskiej opozycji (Nasz Ursynów, PiS, SdPl) Michał Matejka reprezentuje to, co w warszawskiej Platformie najgorsze. - Jest młody, bywa obcesowy, nadużywa pozycji politycznej - mówią radni Naszego Ursynowa.
W kieszeni deweloperów
- Matejka dostał dzięki swojej partii stanowisko w gabinecie politycznym ministra zdrowia. Jego żona, też radna PO Karolina Mioduszewska - synekurę w Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych. To nepotyzm - narzeka opozycja.
Ostatnio rada Ursynowa głosowała wniosek opozycji o odwołanie Matejki. Przepadł, bo na sesję zjechała karnie trzynastka radnych rządzącej Ursynowem koalicji PO-SLD i obroniła przewodniczącego.
- Ale tym razem to może być koniec jego samorządowej kariery. Zniesławił mnie publicznie, na co mam dowody. Skierowałem sprawę do sądu karnego. Jeśli wygram, będzie musiał odejść z samorządu, bo radny skazany prawomocnym wyrokiem traci mandat - mówi Piotr Guział, lider klubu Nasz Ursynów.
Chodzi mu słowa wypowiedziane przez Matejkę na sesji przed rokiem. Radni decydowali wtedy o planie zagospodarowania Kabat. Opozycja zarzucała PO, że jego zapisy są zbyt korzystne dla hipermarketu Tesco, bo plan pozwalał na jego - w ich opinii - nadmierną rozbudowę. Z kolei Matejka wywodził, że opozycja sprzyja interesom firmy Edbud, która chciała budować w pobliżu Lasu Kabackiego, w miejscu zarezerwowanym w planie pod zieleń.
Podczas gorących obrad Matejka powiedział, że opozycja przygotowała - jak czytamy w protokole - "żenujący spektakl w wykonaniu radnych siedzących w kieszeni deweloperów". - No, z czegoś trzeba żyć. Apeluję tutaj do sumień. Jakieś tam drobne interesy nie są warte takich rzeczy - mówił do radnych opozycji Matejka.
Bezkrytyczne na rozkaz?
- To oskarżenie o korupcję. Jeśli Matejka ma informacje czy dowody, że radni mojego klubu czerpią nielegalne korzyści od deweloperów, to dlaczego nie zawiadomił organów ścigania? - mówi Guział.
W sądzie Guział domaga się od Matejki przeprosin podczas obrad sesji i w prasie lokalnej. Szef ursynowskiej rady gotów jest przeprosić ustnie, ale na piśmie już nie.
- Wiem, że jeden z radnych Naszego Ursynowa wziął pożyczkę od Edbudu. Jednak wypowiadając wtedy tamte słowa pod adresem opozycji, nie miałem na myśli korupcji. Przeprosić na łamach prasy jednak nie zamierzam, bo uległbym w ten sposób dyktatowi radnego Guziała, który jest agresywny; to on z reguły obraża ludzi, a nie na odwrót - mówi Matejka.
Przypomina, że Guział podczas burzliwej sesji oskarżył go o nieudolność i brak kompetencji. - A o paniach w klubie PO powiedział kiedyś do prasy, że wykonują najstarszy zawód świata - skarży się Matejka.
- Użyłem innych słów. W dłuższym wywodzie chodziło mi o to, że radne PO wykonują partyjne polecenia z nadgorliwością. Podobną postawę wykazywali członkowie partii w państwach totalitarnych, gdzie rozkaz wodza był ważniejszy od ludzkiej przyzwoitości - mówi Guział. I zapewnia, że dzieląc się tym skojarzeniem z dziennikarzem, nie chciał nikogo obrazić.
- Przeproszenia Guziała na piśmie na razie nie biorę pod uwagę. Za to przeanalizuję jego wypowiedzi pod adresem moim oraz moich kolegów i koleżanek z PO. I zastanowię się, czy nie wystąpię z wzajemnym aktem oskarżenia pod adresem tego radnego - mówi Matejka.
Jan Fusiecki
Gazeta Stoleczna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz