Na wsparcie Państwowej Straży Pożarnej marszałek Mazowsza Adam Struzik (PSL) znalazł tylko 1 mln zł. Za to Ochotnicza Straż Pożarna, której szefem jest lider ludowców Waldemar Pawlak, dostanie w tym roku z kasy województwa aż 13 mln zł.
Radni sejmiku zdecydowali wczoraj o wsparciu państwowej straży pożarnej kwotą 1 mln zł. Te pieniądze pójdą na zakup: samochodów gaśniczych, podnośników hydraulicznych czy cysterny pożarniczej.
- Zależy nam na podnoszeniu poziomu bezpieczeństwa mieszkańców Mazowsza - ogłosił wczoraj z dumą marszałek Struzik.
- Jestem niezmiernie wdzięczny marszałkowi za troskę o strażaków - dodał odpowiedzialny za bezpieczeństwo w regionie Jacek Kozłowski (PO), wojewoda mazowiecki.
Na ochotników i prowincję
Krótkie przemówienie wojewody radni Platformy nagrodzili gromkimi brawami. Dobry nastrój popsuł Jan Osiej, radny klubu PO i zarazem wiceszef mazowieckiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej.
- W tym roku Ochotnicza Straż Pożarna (OSP) dostanie od województwa 13 mln zł. A państwowa - tylko 1 mln zł. A przecież 75 proc. pożarów na Mazowszu gasimy my, a OSP tylko 25 proc. Gdzie tu sprawiedliwość? - pytał na sesji sejmiku Osiej.
Zawodowi strażacy nie kryją goryczy. - Marszałek daje nam ochłapy, a sam hojnie obdarowuje przybudówkę swojej partii. Przez wyborami w placówkach OSP wisiały plakaty wyborcze PSL. I oni będą mieli nowe auta, a my musimy obejść się smakiem - żali się nam strażak z PSP.
- To prawda, marszałek Struzik bardzo o nas dba. Bez jego pomocy byłoby z nami krucho - zapewnia Dariusz Wojnowski z OSP.
Mniej zadowoleni zawodowi strażacy zauważają, że podział i tak skromnej, milionowej dotacji ominie Warszawę. Radni zdecydowali, że trafi do 16 państwowych komend (na Mazowszu jest ich 38). Żadna z wytypowanych nie mieści się w Warszawie.
Wojewoda żąda oszczędności
Na Mazowszu jest 1937 jednostek OSP. Tylko niektóre mają specjalistyczne sprzęty gaśnicze. Dlatego wszystkie najniebezpieczniejsze akcje obsługuje Państwowa Straż Pożarna. Wiele z nich kończy się uszkodzeniem drogiego sprzętu. Na dodatek OSP, nawet gdy dostanie sygnał o pożarze, nie musi do niego jechać. Większość strażaków ochotników pracuje bowiem zawodowo w ciągu dnia nie może brać udziału w akcjach.
Za to zawodowi strażacy muszą być na każde zawołanie. - Państwowa Straż Pożarna jest w dobrej sytuacji, bo ma pieniądze z budżetu państwa. A OSP jest na utrzymaniu gminy. Dawaliśmy pieniądze na OSP i dalej będziemy to robić - broni się marszałek Struzik, który zasiada we władzach krajowych OSP.
Problem w tym, że tak w trudnej sytuacji finansowej jak dziś mazowiecka straż pożarna nie była od lat. W tym roku rząd z powodu kryzysu zażądał od wojewodów cięcia kosztów. Jacek Kozłowski (PO) obciął budżety państwowych komend. Zamroził 10 mln zł, które miały pójść na zakup niezbędnego sprzętu. Kolejne 5 mln zł strażacy mają oszczędzić na tzw. wydatkach bieżących. - Jest kryzys i żądam oszczędności. Zawsze można wydać mniej na paliwo, papier czy rękawice ochronne - tłumaczy Kozłowski.
Strażacy nie kryją oburzenia. Komenda powiatowa w Sierpcu zamiast blisko 500 tys. zł, na utrzymanie dostanie w tym roku tylko ponad 200 tys. zł. - Jesteśmy na granicy wytrzymałości. Brakuje nam na wszystko. A oszczędzanie na papierze czy rękawicach na niewiele się zda. Do końca roku musimy kupić samochód za 500 tys. zł do gaszenia pożarów w wysokich budynkach - żali się Józef Chmielewski, szef komendy powiatowej w Sierpcu.
Komenda powiatowa w Otwocku nie ma za co wyremontować cysterny i samochodu gaśniczego. W tym roku, by obniżyć koszty, otwoccy strażacy jeszcze w zimę zrezygnowali z ogrzewania swojej komendy. - Oszczędzanie na paliwie to fikcja. Jeździmy przecież tylko na akcje. Politykom łatwo powiedzieć, że trzeba ciąć koszty. My nie mamy na czym - twierdzi Mariusz Zabrocki, szef komendy z Otwocku.
Gazeta Stołeczna
Dominika Olszewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz