Stwierdził w nim, że wypowiedzi niektórych radnych szkodzą wizerunkowi i jedności partii.
Z kolei niektórzy radni odbijają piłeczkę, wskazując, że nawiązanie porozumienia z prezydentem do łatwych ostatnio nie należy. Zastrzegają jednak anonimowość, twierdząc, że "nie chcą wychodzić przed szereg".
- Nie jest trudno zauważyć, że frustracja w obozie młodych radnych narasta - przyznaje w nieoficjalnej rozmowie jeden z członków PO. - Wszystkie nasze inicjatywy są odrzucane z automatu. Od tych najprostszych, jak prośba o postawienie lampy za parę tysięcy, po te poważniejsze, jak np. przedłużenie linii autobusowej na Morenę.
Ostatnio kością niezgody stał się temat podwyżek cen biletów.
- Po działaniach magistratu w tej kwestii można było odnieść wrażenie, że
To stwierdzenie jak mantra pojawia się ostatnio w wypowiedziach polityków partii rządzącej Gdańskiem. W trakcie jednej z sesji radna Beata Dunajewska-Daszczyńska kierowała je nie tylko w stronę prezydenta, ale też i jego podwładnych. Podobnie jak Szymon Moś.
Zamiast merytorycznej dyskusji na linii władze miasta - klub radnych, częściej obie strony piszą do siebie listy.
W ostatnim z nich prezydent Adamowicz w stanowczych słowach domagał się od przewodniczącego Krupy m.in. podania nazwisk radnych, którzy wyszli z inicjatywą głosowania przeciwko planowanym przez władze miasta podwyżkom cen biletów komunikacji.
List był efektem publikacji "Dziennika Bałtyckiego", w której ujawniliśmy, iż mimo że oficjalna decyzja klubu w sprawie podwyżek jeszcze nie zapadła, to w kuluarach trwają już rozmowy z radnymi PiS, by ten pomysł zablokować. Ustalenia potwierdził m.in. jeden z opozycyjnych radnych - Grzegorz Strzelczyk.
Skiba postuluje zorganizowanie spotkania, na którym wyjaśnione zostaną wszelkie wątpliwości.
- Potrzebna jest konkretna rozmowa. Najlepiej, żeby władze Gdańska spotkały się z nami na posiedzeniu klubu - mówi radny.
Jak się bowiem okazuje, mimo że członkowie klubu spotykają się regularnie, to prezydent, choć należy do tej samej partii, bywa tam niezwykle rzadko. Podobnie jak na sesjach Rady Miasta. Nie pomogły nawet upomnienia Agnieszki Pomaskiej, szefowej gdańskiej PO, która już w grudniu zwracała uwagę, że klub i prezydent powinni częściej ze sobą rozmawiać.
Tajemnicą nie jest jednak fakt, że to właśnie rywalizacja między posłanką a prezydentem stanowi coraz widoczniejszą oś podziału między członkami klubu PO.
Pierwszym sygnałem, wskazującym, że wśród radnych formują się dwa obozy, było głosowanie nad uchwałą odbierającą prezydentowi prawo do samodzielnego przekazywania gruntów za 1 proc. wartości kościołom i związkom wyznaniowym. Ta inicjatywa podzieliła klub - poparło ją tylko 12 osób z PO, kolejnych 12 było przeciw, a 2 wstrzymały się od głosu. Podobnie było podczas głosowania w sprawie odstąpienia od przygotowania planu zagospodarowania dla działki, na której abp Sławoj Leszek Głódź zamierza wznieść świątynię.
Oliwy do ognia dolały ostatnie doniesienia o tym, jakoby ludzie z otoczenia Adamowicza rozważali zwrócenie się do Sławomira Nowaka, szefa PO na Pomorzu, o rozwiązanie wewnątrzpartyjnego konfliktu.
- Jeżeli prezydent Paweł Adamowicz nie przemyśli kierunku, w którym chce iść i nie przestanie traktować nas jak wrogów, to niezadowolenie wewnątrz partii będzie narastać - podkreśla jeden z naszych rozmówców z Platformy. - Nie da się rozmawiać z kimś, kto na wszystko odpowiada: nie. I to jest problem.
Co na to wszystko Paweł Adamowicz? Nie wiadomo. Jego rzecznik poinformował nas, że prezydent wyruszył wczoraj w podróż i nie ma czasu na rozmowę z dziennikarzami. Z kolei telefon Macieja Krupy do wieczora był wyłączony.
Źródło: Dziennik Bałtycki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz