2007/10/05

W Warszawie PiS rośnie, Platforma blednie

Sondaż PBS DGA dla "Gazety". Alarm dla Platformy Obywatelskiej: na półmetku kampanii wyborczej PiS dogania ją w Warszawie, która w założeniach partii Tuska miała być miejscem spektakularnej porażki Jarosława Kaczyńskiego i formowanej przez niego listy.
Jeszcze miesiąc temu Platforma Obywatelska mogła być w Warszawie pewna zwycięstwa. Chciało na nią głosować 43 proc. warszawiaków, na PiS o 10 proc. mniej.
Choć już wtedy mówiło się, że nie jest to najlepszy wynik, bo podobne poparcie PO uzyskała rok temu w wyborach samorządowych. Spekulowano, że po dwóch latach rządów PiS w kraju miasto "wykształciuchów" powie partii Jarosława Kaczyńskiego bardziej stanowcze "nie".
Premier dla biznesu i biednych
Tymczasem na półmetku kampanii wyborczej PiS dogania PO w stolicy. Z sondażu przeprowadzonego w ubiegły weekend, a więc jeszcze przed telewizyjną debatą Kaczyński - Kwaśniewski, na listę PiS chce głosować 36,8 proc. warszawiaków. Wynik PO spadł o trzy punkty procentowe, a LiD-u - o cztery.
Podobnie rozkładają się głosy w okręgu podwarszawskim, gdzie listę PiS otwiera marszałek Sejmu Ludwik Dorn, a Platformy - wicemarszałek Bronisław Komorowski. Tu na PO chce głosować 39 proc., a na PiS 37,7 proc. Listę LiD firmowaną w tym okręgu przez Marka Balickiego (SdPl), byłego ministra zdrowia, chce poprzeć 11 proc. mieszkańców peryferii.
- Mnie te wyniki nawet dziwią - mówi Nelly Rokita, numer dwa na warszawskiej liście PiS. - Warszawiaków mogło przekonać to, że PiS nie przeszkadza ludziom interesu. Premier Kaczyński nie zna się na biznesie i się do tego nie miesza. Upraszczając: premier chce tylko, żeby biznes zarobił dużo pieniędzy. A PiS da dużą ich część na biednych. Jej zdaniem Jarosław Kaczyński zyskał sympatię w Warszawie, bo "jest powściągliwy w atakach na przeciwników".
Taki podział sympatii wyborczych oznacza, że PO i PiS biorą po osiem mandatów w Warszawie i po pięć w okręgu podmiejskim. LiD dostanie w mieście trzy miejsca, a pod Warszawą jedno. Pozostałe partie nie zdobywają nic.
Nieco lepiej w naszych badaniach wypadli kandydaci PO do Senatu. Biorą trzy z czterech przypadających na Warszawę mandatów. Ale tylko dlatego, że komitet PiS nie zdołał zebrać wymaganych prawem 3 tys. podpisów pod kandydaturą byłego premiera Jana Olszewskiego. Uwzględniliśmy go w badaniach, bo w ich trakcie komisja wyborcza nie podjęła jeszcze decyzji. Na absencji Olszewskiego skorzysta startujący z listy PO rektor SGH Marek Rocki, który ma piąty wynik, ale w tej sytuacji bierze mandat. Jedynym stołecznym senatorem PiS będzie najpewniej Zbigniew Romaszewski.
Pod Warszawą dwa miejsca w Senacie podzielą między siebie najpewniej kandydaci PO i PiS: Łukasz Abgarowicz, ''piskorczyk", dotąd poseł w Płocku, i wieloletni senator tego okręgu Piotr Andrzejewski.Szanse LiD-u w walce o miejsce w Senacie są mizerne.
Nie ma zwycięstwa bez ataku
- Wynik tych badań to bardzo poważny sygnał alarmowy dla PO. Jeśli ta tendencja się utrzyma, PiS tu zwycięży - mówi socjolog prof. Ireneusz Krzemiński.
- Po raz kolejny okazuje się, że zdecydowana większość Polaków to tzw. elektorat telewizyjny, który reaguje wyłącznie na to, co się świeci. A w tej kampanii błyszczy PiS. Bywa, że ta formacja składa obietnice bez pokrycia. Donald Tusk myli się, myśląc, że zyska popularność, punktując fałsz i populizm Jarosława Kaczyńskiego. Tą metodą może dotrzeć tylko do wąskiej grupy ludzi, których nie trzeba przekonywać do głosowania na PO. A tu walka toczy się o tzw. elektorat ruchomy, który trzeba czymś do siebie przekonać - komentuje politolog prof. Kazimierz Kik.
Jak pisaliśmy, na lokalnej, warszawskiej scenie kampania ograniczyła się do z reguły bezzasadnych ataków PiS na prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz (PO). Obserwatorzy zwracają uwagę na pasywność PO. - Ta partia co najwyżej reaguje na ataki PiS. Sama żadnej widocznej ofensywy nie wyprowadziła - mówią.
Politycy PO i LiD wyniki naszego sondażu komentują chłodniej niż eksperci. - Zachowuję spokój. Mój barometr polityczny mówi mi, że coraz więcej warszawiaków chce rządów mojej partii - upiera się Bronisław Komorowski (PO), wicemarszałek Sejmu.
- PiS dzięki temu, że rządzi, ma łatwy dostęp do mediów. To premier ciągle jest telewizji. Składa masę obietnic, rozdaje pieniądze. W LiD dotąd skoncentrowaliśmy się na kampanii ogólnopolskiej, a nie na Warszawie - przyznaje Marek Borowski, szef SdPl.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Autor: Jan Fusiecki, Dominika Olszewska

Brak komentarzy: