Stadion Narodowy jednak nie na Pradze? - Pomysł Hanny Gronkiewicz-Walz to ostatnie draństwo - mówią prażanie.
Na Pradze wrze. Nigdy jeszcze mieszkańcom nie zależało tak bardzo na tym, żeby wypowiedzieć się dla "Gazety". Gdy pytaliśmy na ulicach, co myślą na temat nowej lokalizacji Stadionu Narodowego, natychmiast wokół nas gęstniał tłum. Żadna z kilkudziesięciu pytanych losowo przez nas osób nie pochwaliła pomysłu pani prezydent. Przeciwnie, nasi rozmówcy nie kryli wściekłości.
- Gdy usłyszałem, że stadion ma powstać w Łomiankach, to oniemiałem. Teraz słyszę, że jest kilka innych koncepcji, ale wszystkie omijają Pragę. Nie wiem, czy Hanna Gronkiewicz-Walz potrafi łgać jak z nut, czy za jej decyzją kryje się jakaś większa granda - mówi Waldemar Karolowski z ul. Targowej. Jego żona aż trzęsie się z nerwów. - Przed wyborami były obiecanki cacanki. Ale my wierzyliśmy w uczciwość i wartość słowa pani prezydent. I co? Oszukała nas! - mówi Iwona Karolowska.
Burzę rozpętał ostatni pomysł Hanny Gronkiewicz-Walz. Pani prezydent uznała, że ziemia w rejonie Stadionu Dziesięciolecia jest na tyle droga, że warto by było spożytkować ten teren w inny sposób: sprzedać, za uzyskane kwoty zbudować stadion na peryferiach.
Tydzień temu powiedziała "Gazecie": - Mam pokusę, by Stadion Narodowy przenieść poza granicę Warszawy, np. do Łomianek. Sprzeciwia się temu Michał Borowski odpowiedzialny w Ministerstwie Sportu za przygotowania do Euro 2012. Ostrzega, że jeśli na czas nie podpisze się stosownej umowy na zaprojektowanie stadionu, planowane w Warszawie mecze trzeba będzie przenieść do Chorzowa. Bo tylko tamtejszy stadion pomieści wymagane 55 tys. widzów.
Prażanie są wściekli i zawiedzeni. Nie przebierają w słowach. O Hannie Gronkiewicz-Walz mówią: kłamczucha, oszustka, zdrajczyni. - Byłam na mszy w katedrze, gdzie Hanna Gronkiewicz-Walz prosiła o nasze głosy. Mówiła wtedy, żebyśmy pozwolili jej zaopiekować się jej Pragą. Gdy usłyszałam, że stadionu na Pradze nie będzie, nie mogłam w nocy spać - mówi Władysława Prokop z ul. Blaszanej. - Na tej opiece wyszliśmy, jak Zabłocki na mydle. Niech pani zapyta Hankę, dlaczego nas zdradziła - dodaje Jarosław Skupień handlujący na bazarze przy ul. Targowej.
Mieszkańcy Pragi uważają, że zostali wykorzystani w wyborczej walce o głosy. - Kupiono nas obietnicą zmiany Pragi na lepsze. Teraz wiemy, że można zapomnieć o szybkiej modernizacji Dworca Wschodniego i doprowadzeniu metra na Dworzec Wileński. Praga dalej będzie zaściankiem - denerwuje się Jakub Dawidziuk, emeryt z ul. Ząbkowskiej. Również młodzi prażanie nie kryją zawodu. - Zależało mi na stadionie, bo mój chłopak jest kibicem. Razem chodzimy na mecze i gdyby te odbywały się w naszej dzielnicy, mielibyśmy blisko - zauważa Monika Rejf. Starsi mieszkańcy Pragi planują protestacyjny marsz pod ratusz. - Potrzebny jest nam tylko lider, który zwołałby ludzi na konkretny dzień i godzinę - gorączkuje się Tomasz Zawistowski. I ostrzega: - Niech Hanka nie przyjeżdża na Pragę, bo nie ręczę za siebie!
Ostrzegają też bracia Mariusz i Łukasz, którzy w przejściu pod Dworcem Wileńskim czekali na kebaba. - Ja tam agresywny nie jestem, ale niech ona nam tu swoją lancią teraz oczu nie kłuje - mówi Łukasz. A jego brat dodaje: - Wiesz, czym dla kibiców jest stadion z prawdziwego zdarzenia? No to wiesz, co teraz czują kibice!
Na Pradze nie brakuje też głosów, że trzeba poprosić o pomoc PiS. - Głosowałam na Platformę, bo nie podobało mi się, co wyrabiają pisowcy, ale teraz niewykluczone, że pójdziemy po pomoc do któregoś z nich. Nie zostawimy tak tej sprawy - odgraża się pani Ewelina mieszkająca przy ul. Białostockiej. Pan Bartosz, jej narzeczony, dodaje, że tak łatwo pani prezydent nie uda się prażan "wysiudać". - A jeśli nawet - dodaje pan Bartosz - to Praga jej tego nie daruje.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Autor: Katarzyna Wójtowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz