Jak to się stało, że mama przyjaciółki i podwładnej burmistrza Bemowa Jarosława Dąbrowskiego (PO) dostała mieszkanie komunalne w świetnej lokalizacji, przeskakując kolejkę? - Wszystko przez chaos w urzędzie i brak jasnych kryteriów - wynika z kontroli ratusza
- Przyjmuję wyniki tej kontroli z pokorą. Wynika z niej, że urząd Bemowa nie trzymał standardów - przyznaje Małgorzata Kidawa-Błońska, szefowa warszawskiej Platformy.
Noga od Stołka
Kulisy przydziału mieszkania komunalnego na Bemowie opisaliśmy dwa miesiące temu. Zarząd dzielnicy przyznał blisko 40-metrowe lokum tylko jednej osobie: mamie Barbary Lewandowskiej, koordynatorki sekretariatu burmistrza Dąbrowskiego, prywatnie jego przyjaciółki, w ostatnich wyborach kandydatki do Rady Warszawy z listy PO.
Mama urzędniczki czekała na mieszkanie tylko kilka miesięcy, czyli jak na warszawskie warunki bardzo krótko. Dostała je w bardzo dobrej lokalizacji, przy ul. Kunickiego na Boernerowie.
Ta decyzja władz Bemowa zbulwersowała naszych czytelników. Głosując, komu przyznać "Nogę od Stołka", czyli coroczną antynagrodę naszej "Gazety", wybrali właśnie burmistrza Dąbrowskiego.
Po naszych artykułach prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zarządziła kontrolę w bemowskim urzędzie. Jej wyniki potwierdzają, że lokal przy Kunickiego przydzielono nieprawidłowo. Kontrolerzy zauważyli, że mama urzędniczki znajdowała się dopiero na 87. miejscu komunalnej kolejki.
Starając się o mieszkanie, twierdziła, że jest ofiarą przemocy domowej. Ustaliliśmy, że zgłaszała przemoc w rodzinie. Jednak prokuratura nie znalazła na to dowodów i sprawę umorzyła. Mimo to zarząd Bemowa uwierzył kobiecie - bez sprawdzania przepisał ją na początek kolejki. W opinii kontrolerów takie postępowanie nie sprzyja "zachowaniu przejrzystości postępowania i może budzić wątpliwości odnośnie wiarygodności podawanych danych".
Utracił prawo do rządzenia dzielnicą
Kontrolerzy w raporcie zauważyli, że matka przyjaciółki burmistrza Dąbrowskiego kwalifikowała się do przydziału lokalu socjalnego o niższych standardach niż komunalne. Urząd Bemowa i w tej kwestii poszedł mamie urzędniczki na rękę: postanowił dać mieszkanie komunalne wysokiej jakości, a nie socjalne.
Z dokumentu ratusza wynika, że w urzędzie Bemowa panował chaos. Jak wywodzą kontrolerzy, nie istniały jasne i przejrzyste zasady, na podstawie których rozdawano mieszkania w tej dzielnicy.
- Ta sprawa wygląda na przekręt - oburza się urzędnik z miejskiego biura polityki lokalowej. I dodaje: - Każdy, kto zna się na przydziałach mieszkań, od razu widzi, że pan Dąbrowski poza jakimikolwiek procedurami przyznał supermieszkanie mamie swojej przyjaciółki. Dla mnie to niedopuszczalne.
Kontrola ratusza wzywa burmistrza do "wzmożenia nadzoru" nad wydziałem lokalowym i opracowania "jednolitych i precyzyjnych procedur rozpatrywania spraw o przyznanie pomocy lokalowej".
- Ten raport pokazuje poważne uchybienia, ale na szczęście nie mówi o złamaniu prawa - komentuje Małgorzata Kidawa-Błońska. Przypomina, że burmistrz Dąbrowski rządzi Bemowem warunkowo. Platforma dała mu rekomendację po ostatnich wyborach samorządowych. Jednak władze partii zapowiedziały, że cofną ją, jeśli wyniki kontroli będą dla niego niekorzystne.
- Zażądam od burmistrza Dąbrowskiego wyjaśnień. Dopiero potem podejmiemy decyzję w jego sprawie - zapowiada szefowa warszawskiej PO.
Władze Warszawy bronią burmistrza. - W sporcie i w polityce można popełnić błąd. Za tę sprawę Jarosław Dąbrowski dostaje żółtą kartkę. Mam nadzieję, że skończy się na pierwszym ostrzeżeniu i nie trzeba wręczać mu czerwonej - tłumaczy Tomasz Andryszczyk, rzecznik Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Na decyzji ratusza suchej nitki nie zostawia Włodzimierz Całka, były burmistrz Bemowa, a dziś radny opozycyjnej Wspólnoty Samorządowej "Nasze Miasto". - Ta kontrola pomija wątek najważniejszy: nepotyzmu, który ponoć Platforma tak tępi. Władze Warszawy kompromitują się, broniąc pana Dąbrowskiego. Każdy samorządowiec, który zrobi coś takiego, traci moralne prawo do rządzenia dzielnicą - komentuje.
Burmistrz Dąbrowski po ujawnieniu wyników kontroli przestał odbierać telefony od dziennikarzy "Gazety".
Dominika Olszewska, Jan Fusiecki, Gazeta Stołeczna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz