Radny PO, który w kampanii wyborczej rozdawał ulotki z 20-procentową zniżką do knajpy, nie poniesie za to żadnych konsekwencji.
O Łukaszu Muszyńskim, działaczu Platformy Obywatelskiej na Pradze-Północ, pisaliśmy przed wyborami.
Zasłynął niestandardową kampanią wyborczą. Rozdawał ulotki ze swoim wizerunkiem, nazwiskiem, programem i informacją, że jest kandydatem do rady dzielnicy. Na tej reklamówce był też dopisek: „Z tą ulotką 20 proc. rabatu na zestaw wyborczy w kawiarni Mucha Nie Siada. Oferta ważna do końca listopada”.
– Czy to można nazwać formą kupowania głosów? – zastanawiali się wtedy rywale Muszyńskiego. Władze Platformy oburzyły się. Zakazały kandydatowi rozdawania tej ulotki. Groziły, że po wyborach Muszyński stanie przed sądem partyjnym. Sprawa trafiła do prokuratury.
Ta jednak nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Na ulotce – choć drobnym druczkiem – znalazła się informacja, że jest to materiał promocyjny północnopraskiej kawiarni Mucha Nie Siada. Nie można więc tego traktować jak ulotki wyborczej.
– Ponieważ ja miałem hasło wyborcze takie samo jak nazwa kawiarni, użyczyłem właścicielce swojego wizerunku do reklamy lokalu. A co ona z tym zrobiła, to już nie moja sprawa – stwierdza dziś Łukasz Muszyński. – Po sygnale w mediach zakazaliśmy temu panu rozdawania ulotki. Zastosował się. A skoro prokuratura stwierdziła, że nie ma naruszenia prawa, z naszego punktu widzenia nie ma podstaw do tego, by wyciągać wobec niego konsekwencje – argumentuje wiceszef warszawskiej PO Marcin Kierwiński.
Nie ma już też mowy o sądzie partyjnym. Kontrowersyjna kampania opłaciła się kandydatowi. Nie tylko zdobył mandat radnego, ale z rekomendacji PO został wybrany wiceprzewodniczącym rady Pragi-Północ.
Nie wiadomo jeszcze tylko, jak sprawę oceni Państwowa Komisja Wyborcza. Dowiemy się, gdy komitet PO rozliczy się z wydatków na kampanię wyborczą.
Życie Warszawy
Izabela Kraj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz