2010/05/26

Polityk PO o aptekarzu z Mokotowa: Niech wypier...

- Niech on wypier... przez weekend. Tu postawić mu nad głową kata i niech ten kat go katuje - radził warszawskiemu przedsiębiorcy Paweł Dulski, wiceszef PO na Mokotowie. Potem w świetle kamer kupiec siłą wyrzucił na bruk kupca. Bez sądu, na oczach bezradnej policji, przy aprobacie urzędników
Główni bohaterowie: Karol el Kashif, z pochodzenia półkrwi Egipcjanin. Studiował nauki polityczne, od lat prowadzi dwie apteki na Mokotowie. Andrzej Zgirski, biznesmen, właściciel kilku salonów jubilerskich. Paweł Dulski, wiceszef Platformy na Mokotowie.

Andrzej Zgirski zaczynał od kantoru, dziś jest właścicielem sieci sklepów jubilerskich.
Paweł Dulski działa w mokotowskiej PO, mateczniku Julii Pitery od początku istnienia partii. Obecna minister ds. walki z korupcją przez lata była radną z tego terenu, po wygranych przez Platformę wyborach opiniowała wybór dzielnicowych władz. Dulski pracuje w biurze posła PO Tadeusza Rossa (PO), od lat przyjaźni się i robi interesy z Pawłem Sykulskim (PO), radnym na Mokotowie. Partnerka życiowa Dulskiego Katarzyna Weremczuk to również radna PO na Mokotowie. - Złote dziecko Platformy - mówił o Dulskim podczas jednego ze zjazdów PO Robert Soszyński, szef mokotowskiej PO, przewodniczący sejmiku Mazowsza.

Urząd frontem do jubilera

W przeszło stumetrowym lokalu użytkowym przy zbiegu Puławskiej i Rakowieckiej (ul. Puławska 10) Karol el Kashif od 2003 r. prowadził aptekę. Należący do miasta lokal wynajmował od Andrzeja Zgirskiego. Płacił mu 25 tys. miesięcznie. Zgirski oddawał miastu niecałe 5 tys.

Dziś obaj przedsiębiorcy zarzucają sobie nieuczciwość. Zgirski przekonuje, że El Kashif chciał okupować lokal, nic nie płacąc. Dla El Kashifa Zgirski to tylko pośrednik, przez siedem lat zarobił na podnajmie lokalu 1,8 mln zł.

Jesienią ub.r. aptekarz zorientował się, że Zgirski chce wykupić Puławską 10. Przepisy pozwalają na to wieloletnim najemcom. Długoletnim użytkownikom miasto sprzedaje lokal po cenie niższej od uzyskiwanej na przetargach i rozkłada płatność na dziesięć lat.

Kłopot Zgirskiego polegał na tym, że w upatrzonym lokalu działała apteka, a on nie miał prawa do prowadzenia działalności farmaceutycznej. Nie miał też prawa do podnajmowania lokalu. - Lokale użytkowe powinny być wynajmowane osobom, które faktycznie prowadzą działalność w danym miejscu - mówi wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak.

Tej zasady nie zastosowano wobec Zgirskiego. Urzędnicy uznali, że przepisy złamał nieumyślnie. Jubiler chciał mieć umowę na prowadzenie sklepu jubilerskiego przy Puławskiej 10. Kontrolowany przez PO zarząd Mokotowa w ekspresowym tempie dał zgodę.
Postawić kata

Pod koniec października Zgirski miał załatwione w urzędzie Mokotowa wszystkie zgody otwierające mu drogę do wykupu Puławskiej 10. Z dokumentów wynikało jednak, że prowadzi tu sklep jubilerski, a apteka wciąż działała. Kashifowi skarżył się, że burmistrz Ursynowa Jan Rasiński (PO) na niego krzyczy; bo przy Puławskiej 10 wciąż sprzedaje się leki.

Aptekarz zorientował się, że jest na straconej pozycji - tylko on krzyżował plany Zgirskiego dotyczące wykupu lokalu. Postanowił nagrywać rozmowy z jubilerem i jego pomocnikami.

Pod koniec października do jego apteki przychodzi Andrzej Zgirski, jego pełnomocnik Andrzej Kosmalski oraz wysoki blondyn po trzydziestce Paweł Dulski.

Nagranie ze spotkania w aptece: I co ja mam zrobić, wziąć to wszystko [wyposażenie apteki, leki] na ciężarówkę i wyrzucić? - pyta Andrzej Zgirski

Dulski: - W sumie tak, ja to wszystko mogę wywieźć, mam tu audi Q 7, zapakujemy i wywieziemy to (...) Niech on [El Kashif-] wypier... przez weekend. Tu postawić mu nad głową kata i niech go ten kat katuje. Tu trzeba zlikwidować kasy, trzeba zlikwidować całą dokumentację spółki [El Kashifa].

Dziś działacz PO tak opisuje swoją rolę: - Do apteki poszedłem jako mediator z ramienia Warszawskiej Izby Przedsiębiorców. To samorząd gospodarczy rozwiązuje spory między przedsiębiorcami - mówi. Przekonuje, że o mediację poprosili go razem Zgirski i El Kashif.

Aptekarz zaprzecza: - Początkowo nie wiedziałem nawet, jak ten pan się nazywa. Przedstawił się jako anioł Zgirskiego - mówi El Kashif. Nie może pogodzić się z tym, że lokal trafi do pośrednika, który przez lata zarabiał na mieniu miasta. Prosi o pomoc władze Mokotowa, prezydent Warszawy, popularnego satyryka i posła Tadeusza Rossa. Bez rezultatu.

- Nie pamiętam dokładnie tej sprawy, mam ich bardzo dużo. Wiem, że zajmował się nią mój asystent Paweł Dulski. Postaram się wyjaśnić, o co chodziło - mówi Tadeusz Ross.

Dotarliśmy do dokumentu podpisanego przez niego 21 grudnia ub.r. Poseł wstawia się do burmistrza Mokotowa za Andrzejem Zgirskim, któremu - jak pisze Ross - ktoś nielegalnie okupuje lokal. - Przeanalizowałem tę sytuację dogłębnie oraz omówiłem z ekspertami prawnymi - czytamy w piśmie do burmistrza Mokotowa Jana Rasińskiego (PO).
Wizyta z kulturystą

Interwencja przy Puławskiej 10 to nie był debiut Pawła Dulskiego w roli egzekutora. Dokładnie rok wcześniej późnym wieczorem zjawił się wraz innym asystentem posła Rossa Pawłem Kosińskim, instruktorem i trenerem drugiej klasy kulturystyki w dwupokojowym mieszkaniu w Białołęce przy ul. Jana Husa.
Miał klucze, bo kilka dni wcześniej kupił mieszkanie od prawowitej właścicielki. Po cenie niższej od rynkowej, bo w mieszkaniu był zameldowany jej były mąż Andrzej Starczewski.

- Wiedziałem, że mieszkanie nie jest moje, ale mam prawo do zamiennego lokalu socjalnego. Mam pracę, stronię od alkoholu, nie zasłużyłem na noclegownię dla bezdomnych - mówi pan Andrzej.

I relacjonuje: - Pewnego wieczoru do mieszkania, w którym byłem zameldowany, wtargnęło kilku mężczyzn. Jeden z nich przedstawił się jako nowy właściciel. To był Paweł Dulski. Inny zapowiedział, że będzie rzucać nożem, niby dla zabawy. - Powiedzieli, że jeśli będę niegrzeczny, to mnie wystawią z mieszkania. Mówili, że mam gdzie mieszkać i pokazali zdjęcia domu mojej mamy położonego kilkaset kilometrów za Warszawą - wspomina Andrzej Starczewski.
Potem - jak mówi - były kolejne nocne wizyty, wreszcie zabór jego rzeczy przez współpracowników Dulskiego, wymiana zamków. - Zimą spałem w samochodzie, ale nie poddałem się, walczyłem o prawo do mieszkania.

Dulski zaprzecza tej relacji. Przekonuje, że Starczewski to człowiek niezrównoważony, mylący fikcję z rzeczywistością. Dokumentacja ich sporu sądowego zajmuje kilka obszernych teczek. Dulski przekonuje, że miał dobre intencje, kupił mieszkanie dla siebie; nie przypuszczał, że trafi na tak opornego, dzikiego lokatora. Czuje się zniesławiony przez Starczewskiego, zapowiada, że założy mu sprawę w sądzie za naruszenie dóbr osobistych. Nie jest już zresztą właścicielem mieszkania przy Jana Husa - półtora miesiąca po zakupie sprzedał je koledze i radnemu Pawłowi Sykulskiemu ze 100-tysięcznym przebiciem.

Starczewski dopiął swego: wywalczył przywrócenie tzw. stanu posiadania. Sąd orzekł, że ma prawo do zamieszkiwania przy Jana Husa do czasu eksmisji do lokalu socjalnego. Wiosną ub.r. wrócił do mieszkania. Zarzuca Dulskiemu i jego współpracownikom kradzież, składanie fałszywych zeznań, powoływanie się na wpływy w Sejmie. Prokuratura jego wnioski oddaliła.

Nie płaciłem, nic się nie działo

Sprawa sporu Zgirskiego, jego pomocnika Dulskiego i El Kashifa również obrasta w dziesiątki stron sądowych pism, skarg do urzędów, próśb o interwencję.

W połowie stycznia tego roku w aptece przy Puławskiej 10 pojawia się czterech ochroniarzy Zgirskiego. Siedzą dzień i noc. 24 stycznia jubiler wysyła do apteki już 12 ochroniarzy. Terroryzują dwóch wynajętych przez El Kashifa, zmieniają zamki w drzwiach. W środku zostają leki. Część wyposażenia Zgirski wywozi poza Warszawę. Błyskawicznie urządza sklep jubilerski.

El Kashif śle wnioski do prokuratury. Jeden dotyczy leków zajętych przez firmę ochroniarską. Były wśród nich psychotropowe i narkotyki, podlegające ścisłemu zarachowaniu. Mogą nimi dysponować wyłącznie osoby mają stosowne zezwolenie. Zgirski i jego ochrona takich zezwoleń nie mieli.

Kolejne doniesienie dotyczy podejrzenia o korupcję. We wniosku do prokuratury cytuje stenogramy z ubiegłorocznych nagrań rozmów Zgirskiego z El Kashifem.

El Kashif: - Bo Pan mi powiedział, że pan ma tam jakieś układy, tam jakieś pieniądze wchodziły w grę.

Zgirski: Znaczy układy mam takie, że mogę załatwić ten wykup [lokalu przy Puławskiej 10] i wreszcie to będzie ostro szło.

(...)

El Kashif: No, ale po co później [po wykupie Puławskiej 10] Pan będzie dawał pieniądze?

Zgirski: No, na końcu, dlatego oni tak latają za tym.

El Kashif: Ale to po co Pan będzie jeszcze pieniądze dawał, jak tutaj to wszystko będzie wykupione?

Zgirski: A myśli Pan, że to, co ja tutaj załatwiam teraz, żeby nie wypieprzyli nas z tego, to za darmo? Pan sobie nie zdaje sprawy, że to była afera. To już chcieli odcinać nas i eksmitować, przecież oni mają paragraf, jak jest niezgodne w umową [podnajem], to pana eksmitują. (...). Jestem winien parę złotych za załatwienie wykupu, i to jest właśnie ta droga, która się nakręca i to idzie (...). I lokal [Puławska 10] będzie otwarty, może być otwarty i to jest to, ale niestety muszę zapłacić. No, bo jak nie płaciłem i siedziałem półtora roku i nic się nie działo.
Radni do pracy

Andrzej Zgirski nie chce komentować nagrań. Mówi, że dialogi są wymyślone przez El Kashifa, dziwnie pomontowane.

Wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak: - Zarządziłem kontrolę w sprawie, która zbada okoliczności wynajęcia lokalu przy Puławskiej 10.

Maciej Raś (SLD), szef rady Mokotowa: Wygląda na to, że rada będzie miała dużo pracy. Najpewniej powołamy specjalny zespół do zbadania najmu lokalu przy Puławskiej 10.
Gazeta Stoleczna
Jan Fusiecki, DOminika Olszewska

2 komentarze:

Worik pisze...

tych kolesi z PO idolem zyciowym to jest chyba niejaki Jan Kulczyk nie? slabo wyszlo...

Anonimowy pisze...

hop over to this website buy replica bags imp source replica louis vuitton bags useful reference replica bags from china