2007/11/02

Stadion w centrum miasta

Wybudujmy Stadion Narodowy na Pradze, a po mistrzostwach pozwólmy na nim grać Legii Warszawa. A na miejscu klubowego stadionu Legii stwórzmy otwarte dla ludzi centrum sportu i rekreacji.
Wielu Polakom – nie tylko kibicom futbolu lub/i polityki – niełatwo zrozumieć, po co Platforma po błyskotliwym zwycięstwie wyborczym i u progu wyczekanych rządów wywołuje konflikt o lokalizację Stadionu Narodowego. Jeśli to autorski pomysł pani prezydent Gronkiewicz-Waltz, to zafundowała ona swoim kolegom naprawdę niezły kłopot na początek funkcjonowania rządu. Z kolei gdyby była to koncepcja zbiorowa kierownictwa PO, przemyślana i przygotowana przed wyborami, to niezbyt uczciwe było przemilczenie jej w czasie wyborów.
Sam pomysł zmiany lokalizacji stadionu został zaprezentowany tak nieprofesjonalnie i nieprzekonująco, jakby narodził się przy porannym goleniu. Argumenty, o których szerzej za chwilę, były niezbyt przekonujące i spójne, co więcej, nie przedstawiono wiarygodnego harmonogramu gwarantującego, że mimo zmiany budowa zakończy się w terminie, a wreszcie, co najbardziej zaskakujące, nie zaproponowano alternatywnej lokalizacji.
Wysuwając pomysł tak fundamentalnej zmiany, ogłoszono coś w rodzaju konkursu na inną lokalizację, co pokazywało, że władze miasta są nieprzygotowane, a pomysł był nieprzemyślany. Posypały się propozycje z różnych stron Warszawy i okolic, powiększając tylko wrażenie absolutnej improwizacji.
To wrażenie powiększyła jeszcze kolejna deklaracja posła PO, kandydata na ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, który budowę stadionu w centrum miasta nazwał planem A, nie wykluczył jednak, że realizowany będzie plan B – czyli budowa stadionu w innym miejscu.
Drogo i ryzykownie
Spróbujmy rzeczowo rozpatrzyć argumenty pomysłodawców owego planu B, jeszcze trzy dni temu traktowanego chyba jako jedyny słuszny plan. Argument finansowy przedstawiany jest mniej więcej tak: „Tereny pod dotychczasową lokalizacją koło Stadionu Dziesięciolecia warte są trzy miliardy złotych, a więc ich przeznaczenie na stadion jest marnotrawne. Do tego dochodzi miliard albo i więcej na samą budowę, a więc będzie to, dodając obie kwoty, jak powiedział Mirosław Drzewiecki, najdroższy europejski stadion”.
Opinia ta jest całkowicie nieprzekonująca. Nie wiadomo, skąd się wzięła tak wysoka wycena gruntów po dawnym stadionie. To grunty trudne geologicznie, podmokłe, przy nowych inwestycjach wymagające drogich technologii. Opłacalne byłyby tylko wysokie obiekty, których nie planowano w tym rejonie miasta. Od ceny gruntu należałoby odliczyć koszty zlikwidowania starego stadionu i wywiezienia pozostałości. Koszt tego przedsięwzięcia byłby olbrzymi, więc realny zysk ze sprzedaży gruntów byłby minimalny.
Argument, że uzyskane ze sprzedaży pieniądze mogłyby sfinansować Stadion Narodowy, a co za tym idzie, oszczędzić pieniądze z budżetu, jest nieprawdziwy. Żeby sprzedać ten teren, należy najpierw zmienić plan zagospodarowania, dopuszczając tam odpowiednio opłacalne obiekty, bo w obecnej sytuacji nie znajdzie się nabywca. Kolejne procedury musiałyby potrwać wiele lat, więc środki, i to wyraźnie mniejsze niż zapowiadane przez panią prezydent, trafiłyby do budżetu państwa w najlepszym razie w połowie 2011 roku, kiedy to stadion dawno już powinien stać.
Ponadto koszt takiego projektu jak stadion nie sprowadza się do równowartości budowy obiektu. Należy doliczyć system komunikacji publicznej, dróg, parkingów itp. Z tego punktu widzenia lokalizacja praska jest optymalna. Z myślą o niej działaliśmy od lat, czekając, kiedy państwo będzie finansowo zdolne do udźwignięcia inwestycji. Z tą myślą zaplanowaliśmy przebieg drugiej linii metra i był to poważny argument przy decyzji o budowie mostu Świętokrzyskiego. To jest teren, poza placem Defilad, najlepiej skomunikowany w Warszawie i idealnie nadający się pod nowy projekt. Jeśli wybrano by inną lokalizację, należałoby wszystko budować i finansować od nowa. Oznacza to olbrzymie koszty i, co niebagatelne, bardzo długi czas.
Podsumowując: przenosiny stadionu w inne miejsce nie muszą przynieść oszczędności, a mogą się okazać droższe i bardziej ryzykowne ze względu na upływający czas.
Udręka i korki
Drugi argument dotyczy aspektów komunikacyjnych i można by go przedstawić mniej więcej tak: „Miejsce dzisiejszego stadionu jest zbyt centralnie położone, a wybudowanie tam nowego obiektu wygeneruje olbrzymie nowe obciążenia komunikacyjne, które zakorkują miasto. Lepszy jest teren na peryferiach, bo będzie łatwiej dojechać”.
Argument ten jest nieprawdziwy i świadczy o niekompetencji. Co wygeneruje większe i bardziej stałe obciążenie komunikacyjne – stadion używany raz na jakiś czas czy osiedle na 30 – 40 tysięcy mieszkańców, które miałoby tam powstać jako alternatywa? Każde przeznaczenie tego terenu inne niż park, sprzeczny z pierwszym celem finansowym, oznacza większą udrękę i korki niż obiekt sportowy.
Proponowane inne lokalizacje nie są korzystniejsze komunikacyjnie i nie odciążają warszawskich dróg.
Skrajnym przykładem jest Służewiec, gdzie lokalizacja stadionu korki by raczej nasiliła. Inne miejsca są nieznacznie korzystniejsze, ale z kolei brak tam dróg. W przypadku nowej lokalizacji trzeba równolegle wybudować nowe drogi, co nie jest proste, i połączyć to miejsce komunikacją publiczną, o nierealnym metrze nie wspominając. Tak więc również z powodów komunikacyjnych bezpieczniejsza i lepiej przygotowana jest lokalizacja praska.
Są tereny w centrum
Trzeci podnoszony przez panią prezydent Gronkiewicz argument o tym, że wszystkie stadiony w europejskich metropoliach ulokowane są poza miastami, również nie jest trafiony. Wystarczy wspomnieć choćby o rozmiłowanych w piłce Rzymie, Mediolanie czy Lizbonie, gdzie stadiony są położone bardziej centralnie niż warszawska Praga. Rzeczywiście na przykład w Paryżu czy Frankfurcie nowe stadiony powstawały poza centrami miast, ale tam głównym problemem był brak dostępnych w obrębie miasta odpowiednio dużych, niezagospodarowanych terenów będących własnością miasta lub państwa. W Warszawie problem ten nie występuje. Jest jeszcze kilka dostępnych lokalizacji w naszym mieście, z których zdecydowanie najlepszą jest rejon dawnego Stadionu Dziesięciolecia.
Wszystko od początku
Czwarty argument to w skrócie stwierdzenie: „Skoro i tak PiS niczego do tej pory nie zrobiło, nic nie stracimy, zaczynając od nowa”. Jest to argument tylko częściowo poprawny. Rzeczywiście inwestycyjne osiągnięcia ekipy prezydenta Kaczyńskiego sprowadzały się do nieudolności, zaniechań i działań pozorowanych. Także postępy w przygotowaniach do Euro źle wróżyły dotrzymaniu terminów. Ale trzeba sobie zadać pytanie, co zdąży wykonać nowa ekipa PO.
Obserwując to, co przez ostatni rok działo się w Warszawie, nie możemy być o to całkiem spokojni. Żadna nowa inwestycja nie została rozpoczęta, a sposoby prowadzenia remontów nie dowodzą na razie szczególnego profesjonalizmu ani wyobraźni. Dlatego warto wziąć pod uwagę, że zachowując dotychczasową lokalizacje stadionu, politycy PO przyszliby w pewnym sensie na gotowe. Nie muszą niczego wymyślać, drogi i most już są, wystarczy wybudować w terminie zaplanowaną od lat stację metra.
W przypadku nowych lokalizacji trzeba przeprowadzić inwestycje zupełnie innej skali. Obok samego stadionu trzeba wybudować drogi i doprowadzić komunikację publiczną, co nie tylko kosztuje, ale też trwa. Nie jest pewne, czy obecnie rządząca stolicą ekipa da sobie z tym radę w terminie. Dojazd do na nowo zlokalizowanego stadionu metrem byłby oczywiście w r. 2012 nierealny. Jeśli dodalibyśmy do tego formalny problem związany z planami zagospodarowania i ich zmianą, termin realizacji inwestycji byłby skrajnie zagrożony.
Cała sytuacja przypomina nieco proceder, którego mistrzem był Lech Kaczyński – wyrzucania do kosza dorobku poprzedników, tak aby można było przypisać sobie całość projektu. Ekipa PiS wyrzuciła przygotowane przez nas koncepcje budowy II linii metra, mostu Północnego, zabudowy pl. Defilad, planu zagospodarowania Śródmieścia, odbudowy pałaców Saskiego i Brūhla i wiele, wiele innych. Zmarnowane zostały bardzo zaawansowane prace, projekty, a nawet zasady finansowania. Wszystko postanowiono zrobić od początku i nie zrobiono nic. Cztery lata zostały dla Warszawy stracone. Nie byłoby dobrze, gdyby ten zwyczaj się utrwalił. Nawet jeśli krytycznie podchodzi się do poprzedników, warto kontynuować to, co mądre i zaawansowane. Choćby zrobiło to PiS...
Platforma swoją inicjatywą przenoszenia lokalizacji Stadionu Narodowego przejęła odpowiedzialność za przygotowanie w terminie projektów przed Euro 2012. Jest to, w moim przekonaniu, bardzo poważny błąd. Gdyby miało dojść do realizacji planu B, PiS na każdy zarzut o opóźnieniach odpowie przypomnieniem nieopatrznej inicjatywy pani prezydent. A przecież Stadion Narodowy to inwestycja rządu, zatem ewentualne nowe koncepcje powinien ogłosić nowy premier Donald Tusk.
Po co Warszawie dwa wielkie stadiony
Wydarzenia związane z lokalizacją przysłoniły inny bardzo zasadniczy problem, nad którym dyskusję zapoczątkowałem, a który wciąż wydaje się istotny. Pytanie brzmi: czy stać nas na jednoczesne budowanie dwóch wielkich stadionów w Warszawie i jak one w przyszłości mają być zagospodarowane?
Do tej pory sytuacja miała oczywisty kontekst polityczny. Dwa rywalizujące ze sobą podmioty miały prowadzić analogiczne inwestycje w tym samym czasie. Rząd PiS chciał budować Stadion Narodowy na miejscu Stadionu Dziesięciolecia, a PO stadion Legii na Łazienkowskiej. Obie ekipy szczerze się nie cierpiały, obu brak było sukcesów inwestycyjnych, obie wreszcie chciały udowodnić swoją skuteczność. Żadna więc nie chciała się wycofać ze swojego, projektu niezależnie od racjonalności całej sprawy.
Teraz jednak Platforma przejmuje odpowiedzialność również za rząd, zatem uwzględniając racjonalność, również finansową, premier i szef partii Donald Tusk odpowie zapewne niedługo na zasadnicze pytania: Czy rzeczywiście stać nas, aby utrzymać obie równoległe inwestycje i czy oba obiekty będą niezbędne po mistrzostwach? Mówimy przecież o ponad 400 milionach złotych z kasy miasta na obiekt Legii i grubo ponad miliardzie złotych z budżetu państwa na Stadion Narodowy. Czy rzeczywiście stać nas na wydanie takiej fortuny, kiedy widać, że w dzisiejszych warunkach mecze, imprezy, koncerty itp. ledwo zwrócą koszt utrzymania jednego tak wielkiego obiektu w mieście? Co będzie, jeśli po Euro stadion stać będzie pusty? Czy nie wzbudza wątpliwości, że firmie, która jest właścicielem Legii, darowuje się na 24 lata – w warunkach XXI wieku na całe techniczne życie obiektu – wielki stadion praktycznie za darmo? Zwłaszcza że jest to firma o poważnym udziale w rynku mediów.
Mogę w tej sprawie przedstawiać jasne poglądy, bo to przecież nasza ekipa zapoczątkowała realną inwestycję na Łazienkowskiej. Nasz projekt powstał w warunkach, w których władze krajowe ani myślały o inwestowaniu pieniędzy w Warszawie, a realna perspektywa budowy Stadionu Narodowego na Pradze w ogóle nie istniała. Tak jak w przypadku mostów, metra czy części obwodnicy, musieliśmy radzić sobie sami. Wiedzieliśmy, że duży, porządny stadion w Warszawie powstanie, tylko jeśli wymyślimy na to sposób.
Powstała zatem koncepcja przejęcia od MON terenów Legii, stworzenia partnerstwa prywatno-publicznego i rozpoczęcia projektu z firmą ITI, która przejmowała klub. Koncepcja ta bazowała na finansowaniu prywatnym i kosztować miała miasto znikomą część dziś planowanych wydatków. Teraz jednak sytuacja zmieniła się radykalnie. Istnieje konsensus, by Stadion Narodowy finansować z budżetu. Czy jest sens dublować inwestycje, i to z niewystarczających warszawskich zasobów? Oto moja odpowiedź na te pytania, którą systematycznie powtarzam i traktuję jako radę dla nowego premiera.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby:
1) wybudowanie Stadionu Narodowego za zadeklarowane pieniądze rządu w dotychczasowej lokalizacji,
2) oszczędzenie dla miasta ponad 400 milionów z przeznaczeniem ich na inne projekty sportowe i rekreacyjne oraz na zapewnienie, że metro dojedzie do stadionu o czasie,
3) oddanie Stadionu Narodowego po mistrzostwach w codzienną eksploatację Legii, jak robi się to na świecie, choćby w Paryżu, z podobnymi wielkimi stadionami,
4) przeznaczenie obecnych obiektów i terenów Legii przy Łazienkowskiej na wspaniałe, nowoczesne i otwarte dla ludzi, a nie tylko dla klubów, centrum sportu i rekreacji, którego tak Warszawie brakuje. Życzę tego nie tylko warszawiakom, ale i nam wszystkim.
Autor jest posłem do europarlamentu wybranym z listy Platformy Obywatelskiej (w kwietniu 2006 został z niej usunięty), w latach 1999 – 2001 był prezydentem Warszawy
Źródło: Rzeczpospolita

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

List otwarty do Premiera Rady Ministrów warszawa 26.11.2007r.
DONALDA TUSKA.

Szanowny Panie!
W listopadzie tego roku po raz pierwszy Polska reprezentacja, pod wodzą Leo Beenhakkera, wywalczyła awans do finałów EURO’08, zajmując pierwsze miejsce w grupie A. Jak ważny był to sukces, świadczy chociażby Pana obecność wśród witających reprezentację na lotnisku Okęcie. Wracając pamięcią do roku 1972 i 1974 oraz 1982, lat największych sukcesów, nie licząc awansów do finałów M. Świata, każdorazowo władza nie patrząc na koneksje polityczne, grzała się w blasku sławy, każdorazowo obiecując poprawę bazy sportowo-treningowej. Czas mijał i kończyło się na obiecankach, nie licząc garści medali wpinanych w klapy piłkarzy i kadry szkoleniowej. Znając Pańskie podejście do sportu a szczególnie do piłki nożnej mam nadzieje, ze jeszcze raz rozpatrzy Pan lokalizacje gdzie budować Narodowe Centrum Sportu, nie oglądając się na połajanki z trybuny Sejmowej ex premiera. W młodości wychowywał i uganiał się Pan podobnie jak ja, za piłką podwórkową i nie tylko, co zostało Panu do dzisiaj, grając w reprezentacji parlamentarzystów i popisując się nienaganną techniką, co osobiście mogłem stwierdzić podczas meczy z Drużyną Dyplomatów, której jestem kierownikiem. W międzyczasie kibicował Pan podobnie jak Lech Wałęsa Lechii Gdańsk, ukochanemu klubowi z Wybrzeża, ja wtedy byłem prezesem Sekcji Sympatyka CWKS Legia Warszawa. I nagle otrzymujemy od losu (tj UEFA ) organizację EURO ‘ 2012 i jak za dotknięciem różdżki możemy wynagrodzić sobie tamte lata, budując w stolicy Narodowe Centrum Sportu, a przy nim bazę szkoleniowo – treningową dla reprezentacji oraz stadiony dla potrzeb EURO, dlatego jestem "ZA" mistrzostwami EURO'12, a nawet "PRZECIW" budowaniu stadionu na gruzach X-lecia. w niecce lub obok. W dniu 25.05.2007 r. wybrałem się jako zaproszony gość, aby przysłuchać się „Debacie o Euro 2012” Tematem debaty był problem „Czy Polska może strącić Mistrzostwa Europy 2012 ?” Jedynym pozytywem tej debaty były złożone deklaracje wzajemnej współpracy pomiędzy Panem Jarosławem Kaczyńskim, jeszcze Premierem, liderem największej partii rządzącej – PIS, a liderem wówczas partii opozycyjnej - PO, Donaldem Tuskiem, dotyczącej wspólnej pracy na rzecz przygotowania EURO w 2012 r. Myślałem, ze obaj panowie jesteście sympatykami Polskiej Reprezentacji i Jej dobrze życzycie, dla dobra polskiej piłki nożnej. Po zamianie się panów rolami w rządzie i Sejmie, już tak nie myślę, a zwłaszcza po dyskusji nad Pana expose a raczej w kontrexpose, byłego już premiera Jarosława Kaczyńskiego, który już chyba zapomniał o w/w debacie pozwalając sobie z trybuny sejmowej upominać Pański Rząd, a z nazwiska wywoływać nowopowołanego ministra sportu Miłosława Drzewieckiego, napominając go by nie ważył się na zmianę lokalizacji stadionu. Do dnia występu w sejmie J. Kaczyńskiego myślałem, ze proponowana przez niego lokalizacja, jest wynikiem niedoinformowania ówczesnego premiera lub zwykłym żartem, tymczasem okazało się, ze jest to „nieślubne dziecko” premiera, dlatego nikt z PiSu, nie ważył się podważyć jego decyzji lub mieć odmienne zdanie. Patrz Ludwik Dorn, Paweł Zalewski i Kazimierz Ujazdowski ! ??.Wyznaczony do realizacji tak ambitnego planu były minister Lipiec, szukał korupcji w PZPN, chcąc usunąć z drogi prezesa M. Listkiewicza. Tymczasem sam został aresztowany, oczywiście za korupcję, z dyrektorami COS.. Następczyni Lipca, pani Jakubiak, jak sama mówi o sobie, lepiej się zna na dojeniu krów niż na sporcie, dobierając sobie do kompletu pana Michała Borowskiego głównego hamulcowego EURO’2012., byłego architekta Warszawy, którego pani minister mianowała prezesem spółki odpowiedzialnej za realizacje Narodowego Centrum Sportu.( to tak jakby lisa wpuścić do kurnika )
Towarzystwo to, jednoosobowo, a właściwie trzech tenorów, bo oprócz byłego premiera, ministra Lipca, był jeszcze Marcinkiewicz, ustaliła rok temu na płycie boiska Stadionu X-lecia, ze jest to jedyna lokalizacja przyszłego stadionu, nie znając ekspertyz, kosztów oraz nie biorąc pod uwagę żadnych zagrożeń. Tak to jest, jak nieodpowiedzialni politycy biorą się za budowanie stadionów i obiecują trzy miliony mieszkań oraz wysłuchują opinii pożal się Boże fachowców, którzy zataili, że Stadion X- lecia leży na terenie starego koryta Wisły i do dnia dzisiejszego nie potrafią podąć przybliżonych kosztów inwestycji, którzy nie patrząc na ostre wymogi bezpieczeństwa, wymagane przez UEFA, ciągle próbują nam wciskach kit, że jedyną alternatywą dla Warszawy, jest budowa Stadionu Narodowego na terenie samego stadionu czy Błoniach. Z zdziwienie moje jest tym większe, ze prawie wszyscy są rodowitymi Warszawiakami i wykształciuchami, jak mawiał już były marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Podczas dyskusji nad Pana expose, prawie co drugi poseł pytał skąd wziąć pieniądze na realizację założonych w expose projektów, tymczasem PiS i jej prezes nie dopuszczają do innych lokalizacji, które w sumie byłyby lepszymi i tańszymi, a nie sranie miliardami, podobnie jak to się stało z funduszem alimentacyjnym, w myśl zasady czym gorzej, tym lepiej.Ostatnio jedynym argumentem za budową stadionu na błoniach jest straszenie społeczeństwa uciekającym terminem. Ex - premier J. Kaczyński nie chce zauważyć, że jego czas juz minął i mówiąc, że plany PO budowy Stadionu Narodowego poza centrum Warszawy świadczą o powrocie do Polski polityki transakcyjnej jest hipokryzją. Ustępujący premier powiedział, że chciał stworzyć w tym miejscu centrum olimpijskie, które może w przyszłości - nawet w 2020 roku - mogłoby posłużyć do organizacji igrzysk – marzyciel ??. Jarosław Kaczyński wyraził pogląd, że nie można rozumować tylko w kategoriach pieniędzy. Zauważył, że politycy PO myślą w kategoriach interesu, a nie przestrzeni publicznej. Nie zauważył, że to jego ludzie kręcili i kręcą lody przy okazji lokalizacji i budowy stadionu.
Panie Premierze jedyną gwarancją EURO 2012 jest Białołęka, gdzie jest do zagospodarowania około 100,0 ha. ziemi. Teren ten jest przeznaczany na sport i rekreację, należy do skarbu państwa. Można tam wybudować piękny park sportowy, a w nim Narodowe Centrum Sportu ze stadionem na ponad 60 tysięcy widzów z całą infrastrukturą, w tym strefy bezpieczeństwa, główny konik UEFA. Do stadiony będzie można dojechać z każdego miejsca Warszawy, czy lotniska w Modlinie. Na 2008 rok zaplanowano rozpoczęcie budowy dwóch mostów, Północnego i Krasińskiego z szybkimi tramwajami ( napowierzchne metro). Tamtędy ma przebiegać autostrada lub trasa szybkiego ruchu Berlin – Warszawa - Moskwa. Wystarczy połączyć Trasę Toruńską z Siekierkowską i Nowo Lazurową ażeby zamknąć obwodnicę dookoła Warszawy. Teren Stadionu X - lecia sprzedać prywatnemu inwestorowi, który odzyska tłuczeń, a kruszywo odsprzeda na drogi. W miejscu stadionu i nadbrzeża Wisły wybuduje Agua Park i Port z przystanią. Przyjezdni kibice będą się bawili w parku sportowym nie zakłócając spokoju centrum Warszawy. Należy wiedzieć, że kibic piłkarski, to nie kibice tenisa czy lekkoatletyki.
Myślę Panie Premierze, że przyznanie nam organizacji EURO 2012, należy potraktować jako akt sprawiedliwości dziejowej i chociaż po 60 latach potraktować pomoc Unii Europejskiej jako plan Marshalla Bis, nie tylko dla stolicy, ale i całego kraju budując drogi i całą infrastrukturę w miastach, gdzie będą rozgrywane spotkania piłkarskie. Po EURO 2012 pozostaną inwestycje i będą nadal służyć społeczeństwu, a nie skupiać się tylko na jednej lokalizacji i „reanimacji trupa”, jak chce tego PiS, a zwłaszcza jej prezes.
Pisząc ten list otwarty chcę w ten sposób włączyć się w debatę o EURO ' 2012, ponieważ leży mi na sercu dobro polskiej piłki nożnej, dla której bezinteresownie poświęciłem ponad 33 lata swojego życia i czynię to nadal, nigdy nie pytając, co mogę mięć z tego, a tylko co mogę dla "niej" zrobić, tym bardziej, że już zobaczyłem na własne oczy cztery turnieje o mistrzostwo EUROPY, a na nich 42 mecze, nie wspomnę o 8 M. Świata i 102 meczach. Ostatnio w Lizbonie podczas meczu z Portugalią zaliczyłem 200 spotkanie oglądane na żywo, a podczas meczu towarzyskiego z Węgrami w Łodzi zostałem wyróżniony przez PZPN na w/w okoliczność. .Znając atmosferę i smak poprzednich mistrzostw nie chciałbym się wstydzić, za organizacyjnie niedociągnięcia. Ponadto przepracowałem w budownictwie ponad 40 lat, w tym również sportowym oraz bywałem na tylu stadionach, ze mam chyba mandat, ażeby zabrać głos w temacie, czy „reanimować trupa", albo zmienić lokalizację. Myślę, że lepiej jeszcze parę razy się zastanowić, podejmując dyskusje, debaty, niz. podejmować pochopne decyzje. Tym bardziej, że większa część społeczeństwa wiąze koniec z końcem, co poniektórzy wychodzą nawet na ulice domagając się chleba i pracy, dlatego trzeba ważyć każdą wydaną złotówkę..
Panie Premierze, Białołęka jest gwarancją na udane i dobrze zorganizowane EURO’2012 !.
Pozostaje ze sportowym pozdrowieniem.
Andrzej BOBO Bobowski
KRÓL POLSKICH KIBICÓW.
www.bobo-bobowski.pl
email; boboand@wp.pl