Wojna na Bemowie. Platforma Obywatelska na nadzwyczajnej sesji rady odwołuje swojego wiceburmistrza. A ten oskarża o "poważne nieprawidłowości" władze dzielnicy i jej byłego burmistrza Jarosława Dąbrowskiego, obecnego wiceprezydenta Warszawy
Oficjalny powód odwołania jest taki: niedociągnięcia podczas uroczystości upamiętniających gen. Józefa Bema, patrona Bemowa. Tak przynajmniej napisał w swoim oświadczeniu Paweł Bujski, do wczoraj wiceburmistrz dzielnicy i członek bemowskiego koła PO. Rozesłał je z prywatnego adresu do wszystkich dzielnicowych radnych na kilka godzin przed planowaną sesją.
"Nie do przyjęcia w kraju demokratycznym"
Bujski pisze, że prawdziwy powód odwołania jest taki: "Moje stanowisko jest zagrożone, bo dużo wcześniej rozpocząłem działania mające na celu naprawę sytuacji na Bemowie. Opisane (w jego oświadczeniu - red.) sytuacje są nie do przyjęcia w kraju demokratycznym". Uważa, że odwołanie to odwet i ma uniemożliwić "przeprowadzenie rzetelnej kontroli". W oświadczeniu jest mnóstwo ostrych słów: "patologia", "godzenie w interes publiczny".
Jakie nieprawidłowości zgłasza Bujski? Oskarża wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego, byłego burmistrza Bemowa, o to, że to on de facto kieruje dzielnicą. Do tego stopnia, że jeździ nawet służbowym samochodem przysługującym burmistrzowi, mimo że ma też do dyspozycji jako wiceprezydent auto w ratuszu.
Wytyka, że Bemowskie Centrum Kultury podpisuje liczne umowy-zlecenia i umowy o dzieło na kilkadziesiąt tysięcy złotych - jego zdaniem niepotrzebnie - z pracownikami urzędu dzielnicy. BCK podlega Bujskiemu, przynosi straty. Wieceburmistrz napisał, że w rzeczywistości nie miał na nie żadnego wpływu. O wszystkim miał decydować Dąbrowski.
Narzeczona podpisuje listę
Podobnie jak w przypadku - podległego również Bujskiemu - Centrum Pomocy Zdrowia i Edukacji Ekologicznej. Pracuje tam - jak napisał wiceburmistrz Bujski - "narzeczona Jarosława Dąbrowskiego" Barbara L.
W 2010 roku "Gazeta Stołeczna" ujawniła, że jej matka dostała bez kolejki mieszkanie komunalne w spokojnej części Bemowa. Bujski zarzuca, że L. "nie stawia się w pracy - podpisuje jedynie listę obecności. Nie ma żadnego dowodu jej działalności we wspomnianej instytucji". Zarabia 5 tys. zł na rękę.
Kolejny zarzut: "Notoryczne przekazywanie znacznej ilości sprzętu elektronicznego kupowanego za publiczne pieniądze osobom trzecim". Chodzi o tablety, smartfony, komputery. Bujski konkretów nie podaje. Powołuje się na "krążące po urzędzie opinie". Sprzęt ma trafiać do osób wskazanych przez Dąbrowskiego.
"Poważne wątpliwości może również budzić formuła uruchomienia pierwszego publicznego przedszkola, powołanego w ramach partnerstwa prywatno-publicznego" - czytamy w oświadczeniu. Zarzut jest taki, że przedszkole prowadzi spółka, której "cichymi udziałowcami" mają być dzielnicowi urzędnicy i radni.
Napisał też o awansach pracowników bez doświadczenia, i to mimo że kierowane przez nich jednostki przynosiły straty.
Dąbrowskiego oskarża o mobbing, zastraszanie. Podobne zarzuty kieruje do obecnego burmistrza Bemowa Alberta Stomy.
Godzina 12.01
- To bzdury. Wszystko zostanie sprawdzone. Nikogo nie mobbingowałem, nie zastraszałem. Nie kieruję Bemowem, bo mam wiele innych obowiązków. Nie używam samochodu służbowego burmistrza. Rozmawiałem z osobami wymienionymi przez Bujskiego jako "cisi udziałowcy spółki" prowadzącej przedszkole. Zapewniają, że nie mają z tym nic wspólnego. Jeżeli Paweł Bujski nie przeprosi mnie w ciągu trzech dni, sprawę kieruję do sądu - stwierdza Jarosław Dąbrowski, wiceprezydent Warszawy. Lewandowską nazywa "koleżanką".
Wiceprezydent ujawnia też e-mail, który wczoraj rano dostał przewodniczący rady dzielnicy od Pawła Bujskiego: "Do godziny 10 chcę od was otrzymać jednoznaczną odpowiedź, co zamierzacie zrobić. Do godziny 12 chcę zobaczyć na swojej służbowej skrzynce e-mail z wydziału obsługi rady o odwołaniu sesji nadzwyczajnej z uwagi na to, że wnioskodawcy wycofali swój wniosek. W innym przypadku oświadczenie trafi o godz.12:01 do wszystkich radnych i mediów".
Oświadczenie czytał Michał Grodzki, radny Warszawy z PiS. - W czwartek skierujemy wniosek do prokuratury o zbadanie sprawy. Należy to wszystko wyjaśnić. To, co jest opisane, jest porażające - mówi.
Paweł Bujski wczoraj zrezygnował z członkostwa w PO. Wieczorem został odwołany z funkcji wiceburmistrza. - Od trzech tygodni dobijałem się do działaczy PO. Nikt nie chciał nic w tej sprawie zrobić - mówi. Tłumaczy, że e-mail z ultimatum wysłał, bo chciał "załatwić sprawę wewnętrznie". - Byłem odsuwany od swoich obowiązków, nie miałem wpływu na to, kto jest zatrudniany w podległych mi jednostkach. Czując się bezsilny, postanowiłem to wszystko ujawnić. Byłem zastraszany i gnębiony przez Dąbrowskiego. Czuję się tym potwornie zmęczony. Mam przeciwko sobie całą machinę PO, której nie chciałem szkodzić - opowiada.
Bujski w poniedziałek w tej sprawie spotkał się z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz. - Zadeklarowała, że przeprowadzi staranne kontrole. Ale od poniedziałku nikt się ze mną nie kontaktował - kwituje.
Bujski pisze, że prawdziwy powód odwołania jest taki: "Moje stanowisko jest zagrożone, bo dużo wcześniej rozpocząłem działania mające na celu naprawę sytuacji na Bemowie. Opisane (w jego oświadczeniu - red.) sytuacje są nie do przyjęcia w kraju demokratycznym". Uważa, że odwołanie to odwet i ma uniemożliwić "przeprowadzenie rzetelnej kontroli". W oświadczeniu jest mnóstwo ostrych słów: "patologia", "godzenie w interes publiczny".
Jakie nieprawidłowości zgłasza Bujski? Oskarża wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego, byłego burmistrza Bemowa, o to, że to on de facto kieruje dzielnicą. Do tego stopnia, że jeździ nawet służbowym samochodem przysługującym burmistrzowi, mimo że ma też do dyspozycji jako wiceprezydent auto w ratuszu.
Wytyka, że Bemowskie Centrum Kultury podpisuje liczne umowy-zlecenia i umowy o dzieło na kilkadziesiąt tysięcy złotych - jego zdaniem niepotrzebnie - z pracownikami urzędu dzielnicy. BCK podlega Bujskiemu, przynosi straty. Wieceburmistrz napisał, że w rzeczywistości nie miał na nie żadnego wpływu. O wszystkim miał decydować Dąbrowski.
Narzeczona podpisuje listę
Podobnie jak w przypadku - podległego również Bujskiemu - Centrum Pomocy Zdrowia i Edukacji Ekologicznej. Pracuje tam - jak napisał wiceburmistrz Bujski - "narzeczona Jarosława Dąbrowskiego" Barbara L.
W 2010 roku "Gazeta Stołeczna" ujawniła, że jej matka dostała bez kolejki mieszkanie komunalne w spokojnej części Bemowa. Bujski zarzuca, że L. "nie stawia się w pracy - podpisuje jedynie listę obecności. Nie ma żadnego dowodu jej działalności we wspomnianej instytucji". Zarabia 5 tys. zł na rękę.
Kolejny zarzut: "Notoryczne przekazywanie znacznej ilości sprzętu elektronicznego kupowanego za publiczne pieniądze osobom trzecim". Chodzi o tablety, smartfony, komputery. Bujski konkretów nie podaje. Powołuje się na "krążące po urzędzie opinie". Sprzęt ma trafiać do osób wskazanych przez Dąbrowskiego.
"Poważne wątpliwości może również budzić formuła uruchomienia pierwszego publicznego przedszkola, powołanego w ramach partnerstwa prywatno-publicznego" - czytamy w oświadczeniu. Zarzut jest taki, że przedszkole prowadzi spółka, której "cichymi udziałowcami" mają być dzielnicowi urzędnicy i radni.
Napisał też o awansach pracowników bez doświadczenia, i to mimo że kierowane przez nich jednostki przynosiły straty.
Dąbrowskiego oskarża o mobbing, zastraszanie. Podobne zarzuty kieruje do obecnego burmistrza Bemowa Alberta Stomy.
Godzina 12.01
- To bzdury. Wszystko zostanie sprawdzone. Nikogo nie mobbingowałem, nie zastraszałem. Nie kieruję Bemowem, bo mam wiele innych obowiązków. Nie używam samochodu służbowego burmistrza. Rozmawiałem z osobami wymienionymi przez Bujskiego jako "cisi udziałowcy spółki" prowadzącej przedszkole. Zapewniają, że nie mają z tym nic wspólnego. Jeżeli Paweł Bujski nie przeprosi mnie w ciągu trzech dni, sprawę kieruję do sądu - stwierdza Jarosław Dąbrowski, wiceprezydent Warszawy. Lewandowską nazywa "koleżanką".
Wiceprezydent ujawnia też e-mail, który wczoraj rano dostał przewodniczący rady dzielnicy od Pawła Bujskiego: "Do godziny 10 chcę od was otrzymać jednoznaczną odpowiedź, co zamierzacie zrobić. Do godziny 12 chcę zobaczyć na swojej służbowej skrzynce e-mail z wydziału obsługi rady o odwołaniu sesji nadzwyczajnej z uwagi na to, że wnioskodawcy wycofali swój wniosek. W innym przypadku oświadczenie trafi o godz.12:01 do wszystkich radnych i mediów".
Oświadczenie czytał Michał Grodzki, radny Warszawy z PiS. - W czwartek skierujemy wniosek do prokuratury o zbadanie sprawy. Należy to wszystko wyjaśnić. To, co jest opisane, jest porażające - mówi.
Paweł Bujski wczoraj zrezygnował z członkostwa w PO. Wieczorem został odwołany z funkcji wiceburmistrza. - Od trzech tygodni dobijałem się do działaczy PO. Nikt nie chciał nic w tej sprawie zrobić - mówi. Tłumaczy, że e-mail z ultimatum wysłał, bo chciał "załatwić sprawę wewnętrznie". - Byłem odsuwany od swoich obowiązków, nie miałem wpływu na to, kto jest zatrudniany w podległych mi jednostkach. Czując się bezsilny, postanowiłem to wszystko ujawnić. Byłem zastraszany i gnębiony przez Dąbrowskiego. Czuję się tym potwornie zmęczony. Mam przeciwko sobie całą machinę PO, której nie chciałem szkodzić - opowiada.
Bujski w poniedziałek w tej sprawie spotkał się z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz. - Zadeklarowała, że przeprowadzi staranne kontrole. Ale od poniedziałku nikt się ze mną nie kontaktował - kwituje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz