2010/12/28

Jak powstawały "Orliki"? "Te informacje są porażające"

PiS i SLD wskazują na nieprawidłowości przy tworzeniu projektów boisk "Orlik". PiS wysłało dzisiaj list do Prokuratora Generalnego w tej sprawie. SLD chce, aby zajęła się nią NIK. Według rzecznika ministerstwa sportu, powstawanie "Orlików" było monitorowane m.in. przez ABW i CBA. Politycy PiS i SLD powołują się na śledztwo, jakie przeprowadzili reporterzy programu Superwizjer TVN. Wiceszef klubu SLD Marek Wikiński na dzisiejszej konferencji prasowej w Sejmie nazwał informacje Superwizjera "porażającymi".

Politycy PiS i SLD powołują się na śledztwo, jakie przeprowadzili reporterzy programu Superwizjer TVN.

W poniedziałkowym wydaniu programu Superwizjer TVN zwrócono uwagę, że przy budowie "Orlików" doszło do wielu nieprawidłowości - m.in. zmieniano parametry nawierzchni użytej w projekcie, przez co faworyzowano w przetargach niektóre prywatne firmy. Zwrócono uwagę także na to, że niektórzy przedsiębiorcy uczestniczyli w zamkniętych spotkaniach z osobami związanymi ministerstwem sportu, jeszcze na etapie omawiania projektu "Orlik" - przed ogłoszeniem przetargów.

Ministerstwo Sportu w odpowiedzi na zarzuty poinformowało we wtorkowym oświadczeniu, że powstawanie "Orlików" było od samego początku monitorowane m.in. przez służby specjalne, m.in. ABW i CBA, w ramach programu "Tarcza antykorupcyjna". "Istotą programu było nieuprzywilejowanie żadnego z dostawców nawierzchni syntetycznych bądź wykonawców boisk, co przełożyło się na liczbę firm budujących "Orliki". W pierwszej edycji Orliki budowały 143 firmy, a łącznie w trzech edycjach liczba wykonawców wyniosła 371" - głosi oświadczenie.

- Prokuratura zapozna się z treścią listu (PiS - red.) i odniesie się do jego treści - zapewnił Maciej Kujawski z biura prasowego Prokuratury Generalnej. Jak dodał, być może Prokurator Generalny skieruje pismo do odpowiedniej prokuratury niższego szczebla lub też - gdyby okazało się, że któraś prokuratura prowadzi już postępowanie w opisanej sprawie - będzie do niego dołączony list parlamentarzystów.

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak w liście do Seremeta podkreślił, że informatorzy reporterów Superwizjera stwierdzili, że jeszcze przed powstaniem projektu architektonicznego w ministerstwie sportu odbywały się spotkania, w których udział brali m.in. poseł PO Andrzej Biernat, podsekretarz stanu w ministerstwie sportu Tomasz Półgrabski oraz właściciel firmy dostarczającej nawierzchnię dla tego typu obiektów Filip Kenig.

"Na tych spotkaniach Filip Kenig mógł zapoznać się z propozycją projektu architektonicznego i wnosić swoje uwagi. Co ciekawe, Kenig mógł zapoznać się z projektem na kilka miesięcy przed innymi przedstawicielami branży. W wyniku tych spotkań w finalnym projekcie architektonicznym przekazanym samorządom do realizacji znalazły się konkretne parametry trawy dla boisk, która znajdowała się w asortymencie firmy wspomnianego Filipa Keniga" - napisał w liście Błaszczak.

Zdaniem szefa klubu PiS mogło dojść do złamania ustawy o zamówieniach publicznych. - Urzędnicy ministerstwa podzielili bowiem zamówienie na części, w taki sposób, aby ich wykonanie mogło odbyć się z pominięciem przetargu, czyli z tzw. wolnej ręki. Takie działanie jest sprzeczne z ustawą - podkreślił.

Według Błaszczaka, ujawnione przez dziennikarzy fakty mogą zobowiązywać prokuraturę do wszczęcia postępowania z urzędu.

Wiceszef klubu SLD Marek Wikiński na dzisiejszej konferencji prasowej w Sejmie nazwał informacje Superwizjera "porażającymi". - Skłoniły nas do przygotowania i złożenia do Najwyższej Izby Kontroli wniosku o zbadanie prawidłowości przebiegu postępowania przygotowawczego do postępowań przetargowych przy budowy Orlików w Polsce - powiedział.

- Jeśli prawdą jest, że trawa musiała mieć 40 mm wysokości, a jedynym dostawcą na polskim rynku tego rodzaju trawy jest koleżka Mirosława D., to takie decyzje wołają o pomstę do nieba. Dlatego chcemy tą sprawą zainteresować NIK, aby zbadała, czy za tę samą pulę pieniędzy można było wybudować znacznie więcej boisk, tak bardzo potrzebnych polskim dzieciom i młodzieży we wszystkich polskich gminach - argumentował poseł SLD.

W oficjalnym oświadczeniu przekazanym PAP rzecznik prasowy ministerstwa sportu Jakub Kwiatkowski podkreślił m.in., że projekt "Orlik" objęty był programem "Tarczy antykorupcyjnej" oraz monitoringiem służb specjalnych. Rzecznik zaznaczył, że początkowa specyfikacja "Orlika" miała charakter tylko dokumentu pomocniczego i przykładowego i dopiero w latach 2009-2010 ministerstwo stworzyło sztywne zapisy SIWZ (specyfikacja istotnych warunków zamówienia) dotyczące sztucznych nawierzchni. Podkreślił, że wprowadzone zmiany w projekcie w latach 2009 i 2010 były po to, aby mogło go realizować jak najwięcej firm specjalizujących się w budowie obiektów sportowych. Dodał, że wszystkie kwestie merytoryczne były konsultowane ze specjalistami z Urzędu Zamówień Publicznych, a ostateczna wersja SIWZ przedstawiana była w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.

Kwiatkowski zaznaczył też, że pracując nad projektem ministerstwo prowadziło szerokie konsultacje w zakresie stworzenia typowego projektu boiska z samorządami, producentami nawierzchni sportowych i firmami budującymi obiekty sportowe oraz Polskim Stowarzyszeniem Rozwoju Infrastruktury Sportu i Rekreacji IAKS Polska. Podkreślił, że program "Moje Boisko - Orlik 2012" jest obecnie bardzo pozytywnie oceniany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne".
www.onet.pl

2010/12/18

Miał być ukarany, został wiceszefem rady

Radny PO, który w kampanii wyborczej rozdawał ulotki z 20-procentową zniżką do knajpy, nie poniesie za to żadnych konsekwencji.
O Łukaszu Muszyńskim, działaczu Platformy Obywatelskiej na Pradze-Północ, pisaliśmy przed wyborami.
Zasłynął niestandardową kampanią wyborczą. Rozdawał ulotki ze swoim wizerunkiem, nazwiskiem, programem i informacją, że jest kandydatem do rady dzielnicy. Na tej reklamówce był też dopisek: „Z tą ulotką 20 proc. rabatu na zestaw wyborczy w kawiarni Mucha Nie Siada. Oferta ważna do końca listopada”.
– Czy to można nazwać formą kupowania głosów? – zastanawiali się wtedy rywale Muszyńskiego. Władze Platformy oburzyły się. Zakazały kandydatowi rozdawania tej ulotki. Groziły, że po wyborach Muszyński stanie przed sądem partyjnym. Sprawa trafiła do prokuratury.
Ta jednak nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Na ulotce – choć drobnym druczkiem – znalazła się informacja, że jest to materiał promocyjny północnopraskiej kawiarni Mucha Nie Siada. Nie można więc tego traktować jak ulotki wyborczej.
– Ponieważ ja miałem hasło wyborcze takie samo jak nazwa kawiarni, użyczyłem właścicielce swojego wizerunku do reklamy lokalu. A co ona z tym zrobiła, to już nie moja sprawa – stwierdza dziś Łukasz Muszyński. – Po sygnale w mediach zakazaliśmy temu panu rozdawania ulotki. Zastosował się. A skoro prokuratura stwierdziła, że nie ma naruszenia prawa, z naszego punktu widzenia nie ma podstaw do tego, by wyciągać wobec niego konsekwencje – argumentuje wiceszef warszawskiej PO Marcin Kierwiński.
Nie ma już też mowy o sądzie partyjnym. Kontrowersyjna kampania opłaciła się kandydatowi. Nie tylko zdobył mandat radnego, ale z rekomendacji PO został wybrany wiceprzewodniczącym rady Pragi-Północ.
Nie wiadomo jeszcze tylko, jak sprawę oceni Państwowa Komisja Wyborcza. Dowiemy się, gdy komitet PO rozliczy się z wydatków na kampanię wyborczą.
Życie Warszawy
Izabela Kraj

2010/12/09

Miliony dotacji dla kościelnego ośrodka. Dla dzieci nic

Aż 2,5 mln zł w ciągu ostatnich pięciu lat dostał od władz Bemowa kościelny ośrodek młodzieżowy z Nowego Bemowa. Inne organizacje pozarządowe z dzielnicy mogą tylko marzyć o takich pieniądzach. - Od stycznia nasze dzieci zostają bez wyżywienia i pomocy psychologa - mówią w bemowskim TPD

Choć ośrodek Michael z ul. ks. Markiewicza 1 korzysta z obfitego wsparcia pieniędzy podatników, to kierujący nim ks. Mieczysław Kucel nie chce zgodzić się na oprowadzenie po nim reportera "Gazety". - Niech pan skorzysta z internetu - doradził przez telefon. Sprawdziliśmy: w ośrodku Michael działa świetlica, siłownia, ścianka wspinaczkowa, studio muzyczne, sala widowiskowo-teatralna. Są zajęcia z aerobiku, ceramiczne, chór, taniec i pomoc psychologiczna.

Ośrodek jest doskonale wyposażony. Nic dziwnego - lista sponsorów jest długa, od lat pieniędzy nie szczędzą również władze Bemowa. Jedną z przyczyn tej szczodrości jest niewątpliwie geografia wyborcza - ośrodek znajduje się w tym samym okręgu, z którego startował burmistrz Jarosław Dąbrowski (PO). W ciągu ostatnich pięciu lat samorząd wpłacił na konto kościelnego ośrodka aż 2,5 mln zł. W 2007 r. roku władze dofinansowały m.in. wypoczynek zimowy (16 tys. zł) i letni dzieci (33 tys. zł). W tym roku władze dołożyły m.in. 28 tys. zł na "Michalickie warsztaty muzyczne - Matka Pana", 10 tys. zł na "promocję trójboju siłowego wśród młodzieży" (w 2006 r. odbyły się tu mistrzostwa Polski w tej dyscyplinie, dotacja 10 tys. zł). W tym roku Michael otrzymał na działalność aż 1 mln 179 tys. zł.

WJak pisaliśmy tydzień temu, w tej kwocie mieszczą się również 32 tys. zł odebrane przez władze Bemowa Towarzystwu Przyjaciół Dzieci i fundacji Naszym Dzieciom, które przy ul. Synów Pułku 2 prowadzą przedszkole dla dzieci. W tym samym lokalu działa też ognisko wychowawcze TPD, które przez trzy lata działalności dostało od Bemowa zaledwie 254 tys. zł. Trzy razy więcej - 450 tys. zł - przyznano za to działającej od zaledwie trzech lat fundacji Chodźmy Razem ze Skierniewic, która ma założyć świetlicę przy ul. Pełczyńskiego.

- Właśnie piszemy do burmistrza pismo wyrażające nasz sprzeciw. Głowimy się, czym kieruje się bemowska komisja konkursowa - mówi nam Wiesław Kołak, prezes mazowieckiego oddziału TPD. - Jesteśmy traktowani nierówno i niesprawiedliwie. Działamy na Bemowie od 31 lat, dostajemy te same zadania, ale pieniędzy znacznie mniej.

Dlaczego nowa organizacja na Bemowie, na dodatek spoza województwa, dostaje "na dzień dobry" sutą dotację na trzy lata? - pyta Monika Jagodzińska, wiceprezes mazowieckiego TPD.

Decyzje władz Bemowa spowodowały, że ognisko i Klub Przedszkolaka z ul. Synów Pułku od stycznia stać tylko na opłacenie jednego etatu pedagoga i ćwiartki drugiego. - Dzieci nie dostaną podwieczorku, zwalniamy socjoterapeutę - dodaje Jagodzińska.

Pedagodzy z ul. Synów Pułku złożą dokumentację do kolejnego konkursu jednorocznego. Jego zasady są jednak takie, że dzielnica sfinansuje zwycięzcom tylko 80 proc. działalności, resztę muszą zdobyć sami.

Kontrowersje wokół przyznawania dotacji na Bemowie zainteresowały miejskie Biuro Polityki Społecznej, które rozdziela między dzielnicami pieniądze na dotacje. - Zażądaliśmy pełnej informacji o konkursach - mówi Bogdan Jaskołd, dyrektor BPS. - Zapadła też decyzja, że wszystkie dzielnice będą musiały przysyłać nam informacje o rozstrzygniętych konkursach na finansowanie profilaktyki społecznej - powiedział "Gazecie" dyrektor Jaskołd.

Gazeta Stołeczna, GRzegorz Lisicki

2010/12/08

Fatalny pierwszy burmistrz nowej kadencji

Pierwszy burmistrz dzielnicy w nowej kadencji wybrany został na Bemowie - jest nim Jarosław Dąbrowski. Platforma wybiera na urząd człowieka złapanego na oczywistym nadużyciu: załatwił - poza kolejką i wbrew decydującej normalnie o tym komisji - mieszkanie matce swojej przyjaciółki i podwładnej. Dodajmy, mieszkanie w świetnej lokalizacji i po remoncie.

To symboliczny gest i zła wróżba dla rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz na następne cztery lata. Platforma nie wstydzi się i wręcz promuje takich ludzi jak Dąbrowski. Nowy-stary burmistrz Bemowa też uważa, że nie ma czego się wstydzić. W inauguracyjnym przemówieniu nie omieszkał podziękować osobno swojej przyjaciółce, której matce sprawił prezent na nasz koszt.

Pani prezydent i burmistrz Bemowa odnieśli sukces w wyborach, ale nic ich nie ustrzeże przed skutkami arogancji. Do partii władzy szybko i łatwo przylepiają się nadużycia i korupcja. Platforma wyraźnie nie ma takich lęków. A powinna, choćby po tzw. aferze hazardowej. Również w Warszawie ciągle wychodzą na wierzch podejrzane interesy jej działaczy. Niedawno pisaliśmy o aferze z apteką El Kashifa, w którą uwikłany był mokotowski aktywista PO Paweł Dulski, teraz o decyzjach lokalowych burmistrza Dąbrowskiego. Doczekamy się na pewno następnych takich afer.

I doczekamy się czasu, że wyborcy odmówią głosu takim politykom jak Jarosław Dąbrowski.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna


Seweryn Blumsztajn

2010/12/07

Jarosław Dąbrowski burmistrzem Bemowa. Mimo afery

- Dziękuję pani prezydent, że z przychylnością patrzyła na sprawy Bemowa. Dziękuję tutejszym parafiom i pasterzom -mówił wczoraj Jarosław Dąbrowski (PO), którego własna partia jako pierwszego namaściła na burmistrza dzielnicy

Chwilę po wyborze nagradzany brawami założył burmistrzowski łańcuch i przyjął kwiaty od urzędników. To była reelekcja: burmistrz Dąbrowski rządził Bemowem w poprzedniej kadencji.

Przemówienie odczytał z kartki. - Bardzo mocno dziękuję pracownikom mojego sekretariatu, a szczególnie tej osobie, która jest na urlopie bezpłatnym - mówił. Chodzi o Barbarę Lewandowską, koordynatorkę jego sekretariatu, a prywatnie przyjaciółkę, która bezskutecznie walczyła o mandat radnej miasta pod sztandarami Platformy Obywatelskiej.

Jak pisaliśmy, jej matka dostała od burmistrza Dąbrowskiego nie lada bonus: blisko 40-metrowe, wyremontowane na koszt dzielnicy mieszkanie komunalne w świetnej lokalizacji na przedwojennym osiedlu w Boernerowie. Ustaliliśmy, że doszło do tego w ekspresowym tempie poza komunalną kolejką oczekujących na przydział. Gdy zaczęliśmy interesować się tą sprawą, Barbara Lewandowska poszła na urlop bezpłatny.

W ocenie warszawskiej PO ta sprawa nie dyskredytuje burmistrza Dąbrowskiego. Małgorzata Kidawa-Błońska, szefowa partii Donalda Tuska w stolicy, przypomina, że Jarosław Dąbrowski uzyskał świetny wynik w wyborach i murem stoi za nim lokalne koło Platformy.

Faktycznie, PO zdecydowanie wygrała wybory do rady tej dzielnicy i może nią rządzić samodzielnie. Przygotowania do wczorajszej reelekcji burmistrza utrzymywano jednak w tajemnicy. W porządku sesji Bemowa można było znaleźć tylko punkt "Sprawy różne". A wybrany w zeszłym tygodniu szef rady Grzegorz Popielarz na kilka minut przed rozpoczęciem obrad nie chciał ujawnić planów swojej partii.

Szybko okazało się, że Platforma ma jednak gotowy scenariusz. Grupa radnych PO, w tym Jarosław Dąbrowski, poprosiła, by porządek sesji uzupełnić o wybór zarządu

- Mam przyjemność ogłosić, że zgłaszamy kandydaturę naturalną: burmistrza poprzedniej kadencji, który w wyborach do rady dzielnicy dostał prawie 5 tys. głosów - przemówił Jakub Gręziak, szef klubu PO w radzie Bemowa.

Prócz burmistrza dominująca w niej Platforma wybrała jeszcze aż czterech członków zarządu dzielnicy: dotychczasowego wiceburmistrza Bohdana Szułczyńskiego, byłego dyrektora Liceum im. Kopernika Alberta Stommę, byłego szefa klubu radnych PO Pawła Bujskiego oraz Krzysztofa Zygrzaka, byłego rzecznika prasowego Bemowa, który dostał się do Rady Warszawy. Wszystkich rekomendowała PO.

Oznacza to, że zarząd dzielnicy rozrósł się o dwie osoby. Pozwalają na to przepisy, jeśli przybywa mieszkańców.

Gazeta Stołeczna, Dominika Olszewska